kemir kemir
3716
BLOG

Arłamowskie wróble i wróbelki

kemir kemir Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 111

Na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Arłamowie miały narodzić się nowe Orły, pełnoprawni następcy i naśladowcy legendarnych Orłów legendarnego Kazimierza Górskiego, którzy w 1974 roku zawojowali Mundial, będąc wówczas jedną z najlepszych reprezentacji świata. Dzisiaj już wiemy, że szumne deklaracje, prognozy i idiotyczne pompowanie reprezentacyjnego balona , okazało się zwykłą "ściemą" -  zlepkiem kłamstw, półprawd i oszukańczych nadziei, sprytnie "sprzedanych" rozentuzjazmowanej gawiedzi. Wszak sprzedawanie gównianych nadziei, ładnie opakowanych w błyszczące sreberka to polska specjalność, nie tylko zresztą dotycząca sportu i nawet nie przede wszystkim. To jednak już inny temat, a pozostając w temacie trzeba napisać jedno: w Arłamowie narodziły się nie Orły, ale wróble - do tego brzydkie, szare i zwyczajnie słabe.

Te prawdziwe wróbelki, czyli passer domesticus, wszechobecne także w bieszczadzkim Arłamowie, z natury wścibskie i ciekawskie wszystkiego, co dotyczy ludzkich siedzib , jak nikt inny miały dostęp do twierdzy wybrańców trenera Nawałki, szczelnie zamkniętej dla pismaków, reporterów i kibicowskiej gawiedzi. Niejedno zatem widziały i słyszały - mówić nie potrafią, ale ćwierkają jedno przez drugie i z tego ćwierkania wynikają sprawy różne i różniste, jakże odmienne od lukrowanego wizerunku wróbli Nawałki, których - nawiasem pisząc - wczoraj na lotnisku szumnie witał jakiś tłumek kibicowskich "januszy". O czym zatem ćwierkają bieszczadzkie wróbelki?

PROLOG: Selekcja.

W każdym z krajów finalistów Mundialu w Rosji powołaniom selekcjonerów towarzyszyła ogólnonarodowa dyskusja o tym, kto powinien na mundial pojechać, a kto nie, kto jest na poziomie godnym reprezentowania swoich ojczyzn na największej - po igrzyskach olimpijskich -  imprezie sportowej na świecie, a kto nadaje się do tarcia chrzanu i powinien zostać w domu. W każdym z krajów - za wyjątkiem Polski, gdzie powołania selekcjonera Nawałki przyjęto zupełnie bezkrytycznie i bezdyskusyjnie. Jakieś tam uwagi czyniono jedynie wobec powołania Sławomira Peszko, ale szybko obracano je w żarty - nie szkodzi, że szydercze - bo przecież wiadomo powszechnie, że Peszko to "rodzina" Lewandowskiego, rozrywkowa dusza towarzystwa, piłkarz, który piłkarski rozwój i karierę pogodził z ciekawym życiem towarzyskim w różnego rodzaju barach z wysokimi stołkami do siedzenia. To chyba jedyna cecha kwalifikująca Peszko do mundialowej  reprezentacji, jakby jednak nie patrząc - narodowej. No cóż - jako Polacy - za kołnierz nie wylewamy, zatem z tego punktu widzenia jego powołanie był całkowicie zasadne i wręcz potrzebne.

Pisząc jednak poważnie i wsłuchując się w ćwierkanie wróbelków, ów brak krytycyzmu i choćby drobnej dyskusji w temacie powołań na Mundial, pora odsłonić dosyć skrzętnie ukrywaną prawdę o całkowicie zmonopolizowanym przez PZPN przepływie informacji i medialnej polityce związku kierowanego przez Zbigniewa Bońka. Jeżeli jako bloger i komentator wydarzeń politycznych czuję niekiedy ogromny wstręt do dziennikarzy zajmujących się polityką, to wobec układów panujących na linii PZPN - dziennikarze sportowi, poczuć można tylko mdłości na pograniczu punktu krytycznego, za którym jest już tylko - proszę mi wybaczyć słowo - rzyganie. Powoli staje się tajemnicą poliszynela, że na punkcie dbania o nieskazitelny wizerunek PZPN i kadry Nawałki, prezes Boniek "zafiksował" się całkowicie, przekraczając cienką granicę prawidłowej skądinąd polityki medialnej w kierunku absurdalnej propagandy i brutalnego tępienia wszelkiej krytyki. Prezes Boniek bowiem, jak władca absolutny, "rządzi" akredytacjami dziennikarzy na ważne mecze i imprezy, a dzięki układom z naczelnymi pism i portali sportowych, może wpływać na publikowane opinie i oceny w mediach. W takim stanie rzeczy, żaden z dziennikarzy sportowych nie zaryzykuje kariery i ciepłego stołeczka pismaka sportowego tylko dlatego, że odważyłby się napisać np. o kulisach powołania Sławomira Peszko. Ale co tam Peszko. Wróbelki ćwierkają np. o pracowniku PZPN dzwoniącym z rana z karczemną "zjebką" do dziennikarzy którzy odważyli się napisać oś nieprzychylnego kadrze albo związku. Oprócz kilku dziennikarzy nikt o tym publicznie nie wspomina, chociaż wielu o tym wie - proszę sobie odnieść taką sytuację do czasów prezesowania Grzegorza Laty, w których Zdzisław Kręcina wykonałby podobny telefon. Ale nic za darmo: zakaz pisania źle o Bońku  nagradzany był na przykład możliwością zrobienia wywiadu z zawodnikami kadry. Warto tutaj zwrócić uwagę  na pewien istotny szczegół: Boniek wiele razy - pisząc delikatnie - nie trafił ze swoimi  wpisami na TT, ale wtedy wszyscy czołowi dziennikarze - oczywiście przypadkowo -  akurat wtedy robią sobie przerwę od twittera i wpisów prezesa nie komentują. Gdyby to był Lato, grillowano by jego ze dwa tygodnie.

Pamiętacie aferę alkoholową z Hiltona? Przypomnę: podczas zgrupowań kadry, związanego z meczami el. MŚ 2018 z Danią i Armenią, część z nich za mocno "odprężyła” się w warszawskim hotelu Double Tree by Hilton. Były rozmowy przy alkoholu do rana, jeden z zawodników przeholował, wymiotował, inny musiał być dobudzany na pomeczową analizę spotkania z Duńczykami. Mimo, że dziennikarze znają nazwiska uczestników popijawy w Hiltonie, to podali tylko Boruca który kończył karierę w kadrze i Teodorczyka który jest znienawidzony przez dziennikarzy. "Przegląd Sportowy" przyznał się po tej aferze w Hiltonie, że wiedzieli także o imprezach w czasie Euro, ale nie chcieli pisać żeby nie psuć atmosfery. Tematem tabu jest też sprawa Grosickiego który miał przegrać majątek w kasynie dzień przed jakimś meczem kadry Nawałki. Co prawda, jakimś cudem wyciekło do mediów zdjęcie Grosickiego z Hajtą w kasynie, ale  problem nie rozlał się masowo, chociaż kilku pismaków zdradziło, że wiedzieli o nałogu"Grosika" i jego wpływie na nastroje w kadrze, ale bali się pisać. Na wciąż trwającym Mundialu w Rosji, do dziennikarzy zaapelowała grupa kibiców bardzo blisko związana z reprezentacją -  apel dotyczył  napisania o alkoholowych popijawach w Arłamowie i zadaniu pytania Nawałce o rezygnację z bycia selekcjonerem. Odważnego nie było...


ROZDZIAŁ PIERWSZY: Zgrupowanie

Michał Pazdan w jakiejś migawce z Mundalu powiedział, że może nadejdzie czas, w którym kibice dowiedzą się, co działo się w Arłamowie. Wróbelki natomiast już ćwierkają, że atmosfera daleka była od sielanki już w Juracie. Podczas gdy kadrowicze zjeżdżali się do Juraty, kapitan reprezentacji i jej niekwestionowana gwiazda - Robert Lewandowski - urządził sobie z żoną egzotyczne wakacje, co nie spotkało się z życzliwością "gorszego sortu" wybrańców Nawałki, dla którego w kadrze wszyscy są równi, ale wyłączając "równiejszych". Kadrowicze nie obrazili się na "Lewego" z powodu niewysłania wakacyjnej kartki, ale z powodu totalnego "olania" przez kapitana ważnego zgrupowania i ich samych, a frustrację musiała pogłębić reakcja Nawałki, a raczej jej brak. W takich nastrojach reprezentacja pojechała, a raczej doleciała na helikopterach do Arłamowa, gdzie już wyraźnie zarysowały się podziały na grupkę "Lewego", grupkę Błaszczykowskiego, i grupkę ( grupki) zdezorientowanych, sfrustrowanych nowych i młodych widzących, że niektórzy na robotę do wykonania mają "wyjebkę" i raczej przylecieli na wczasy - przy akceptacji/bezradności selekcjonera. Wydaje się też, że sam Nawałka miał "wyjebkę" na to nieszczęsne zgrupowanie: ani myślał o czymś nowym w grze reprezentacji - jeżeli już, to to kategoriach drugorzędnego planu B, ale koncepcja selekcjonera wciąż kręciła się wokół "nieśmiertelnego" składu i gry z EURO. Bo przecież gdyby nie kontuzja Kamila Glika teraz i kontuzja Macieja Rybusa przed Euro 2016, pierwsze jedenastki z obu turniejów różniłby tylko jeden element: Piotr Zieliński zamiast Krzysztofa Mączyńskiego w środku pomocy. Dwa lata, po drodze różne przypadki – urazy, problemy w klubie, gorsza forma... A Nawałka, nie zważając na to – kopiuj/wklej. I nagle, gdy zmiany były konieczne, okazało się, że nikt nie jest na nie gotowy. Nigdy nie przećwiczony poważnie wariant gry z trzema stoperami nie miał prawa się udać - kierowca skody zasiadający z marszu w bolidzie F1 rozbije się na pierwszym zakręcie i Nawałka kompromitująco rozbił się już na Senegalu. Może jednak katastrofa nie byłaby aż tak bardzo widoczna, gdyby nie kompletny brak przygotowania szybkościowego, siłowego i wytrzymałościowego. Żadna inna reprezentacja w Rosji pod tymi względami nie pokazała się tak tragicznie i beznadziejnie. Nie trzeba zatem być wybitnie przenikliwym i słuchającym ćwierkania wróbelków, żeby domniemywać jak to "ciężko" pracowano nad formą w Arłamowie. W grupkach zresztą...

ROZDZIAŁ DRUGI : Mundial

Wypowiedzi kadrowiczów – Glika, Rybusa i Pazdana – sugerują jednoznacznie, że pewne rzeczy nie zostały jeszcze powiedziane, ale dopiero mogą zostać powiedziane, a wtedy szambo wybije jak islandzki gejzer. Do historii przejdą "nawałkizmy", czyli wypowiedzi Nawałki na konferencjach prasowych, zwłaszcza te po kompromitujących występach reprezentacji. Słuchając trenera Nawałki na konferencjach i słysząc jak faktycznie olewa dziennikarzy ( i nas) bredząc w kółko to samo, prosiłem Boga o jakiegoś odważnego dziennikarza , który przynajmniej zaapeluje do trenera o odpowiedź na zadane pytania. Do tego kapitan Lewandowski, użalający się na kolegów i deprecjonujący ich umiejętności, co już podłapali niemieccy dziennikarze, przypominający, że "Lewy" ostatnio tak samo zachowywał się w Bayernie. Tu szczególnie szkoda, bo Robert jest wzorem dla wielu dzieciaków w kraju, które patrzą na niego jak w obrazek i sam jest odpowiedzialny za ewentualną zmianę mentalności w polskiej piłce na lepsze standardy myślenia. Na deser Maciej Szczęsny mówiący, że każdy mecz z Kolumbią wyglądałby tak samo, bez względu na personalia: "Rywal był dla nas na nieosiągalnym poziomie”. Razem z Lewandowskim powiedzieli prawie wprost: "Byliśmy za słabi, więcej się nie dało, cieszcie się, że było 0:3, a nie 0:5. W zasadzie to wynik ponad stan i powinniście dziękować ”.

No ...  mać! Podziękować to ja mogę Opatrzności, że mogłem obejrzeć takie ambitne zespoły jak Iran i Maroko. Podobał mi się Iran z Hiszpanią, bo podoba mi się dramaturgia meczów, a nie mogę się obrażać na zespół, który nie chce popełnić boiskowego samobójstwa, tylko gra o wynik. Maroko z poważniejszym napastnikiem mogłoby namieszać jeszcze bardziej, bo w grze do szesnastki byli w ścisłym topie mundialu. Ale wracają z tarczą, z honorem, choć po fazie grupowej, zapisując się dobrze w pamięci kibiców na całym świecie. Iran nie dysponował przecież lepszym potencjałem piłkarskim niż my. Iran nie trafił do łatwiejszej grupy – grał z notorycznym faworytem Hiszpanią, a także mistrzami Europy z CR7 w składzie. A jednak pokazał nieporównywalnie więcej. Ich selekcjoner potrafił stworzyć taktykę, a także tak przygotować zawodników, by do ostatnich sekund ważyły się losy grupy, losy drużyn mierzących w mistrzostwo globu. Tym samym cała ta idiotyczna retoryka Nawałki, Lewandowskiego i Szczęsnego to retoryka śmieciowa, niegodna polemiki i wspominania, świadcząca o małości ludzi, którzy na tej retoryce budują swój wątpliwy image. Co do nas, to Fabiański pokazał, że wystarczą inne personalia na bramce, a już mogłoby być lepiej.  O grze naszej reprezentacji nie ma zresztą sensu pisać: najlepszym podsumowaniem jest "uraz" Grosickiego w końcowych minutach meczu z Japonią. To chyba jest najbardziej żenująca akcja na całym mundialu. Trener nakazujący piłkarzowi przewrócić się i symulować uraz, byle tylko przeprowadzić zmianę, która nie ma żadnego wpływu na grę zespołu. Dookoła stoi kilkadziesiąt kamer, ogląda to setki milionów ludzi. Naprawdę Nawałka myślał, że taki kabaret przejdzie niezauważony?

ROZDZIAŁ TRZECI: Nawał problemów

Polska piłka reprezentacyjna - i nie tylko reprezentacyjna - wymaga poważnych zmian. Na dziś jest męką dla kibica, któremu wydaje się, że już dostał już od niej w mordę tyle razy, że  jest ona już z kamienia, wzorem tajskich wojowników bijących nogą w bal drewna, żeby uodpornić się na ból i ją wzmocnić. Jak pisał Marcin Świetlicki: "mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne ”. A jednak znowu znalazła gdzieś centymetr miejsca, by wcisnąć ostrze.  Mundialową klasę w obozie Polaków pokazali jedynie Rafał Kurzawa i Łukasz Fabiański. Kownacki, Bereszyński, Bednarek – świetne chłopaki, ale w bojach nieopierzeni, pozostają dużą nadzieją. Opierzony był za to prawy pomocnik Peszko. Dziwnym jednak trafem, gdy kontuzji doznał inny prawy pomocnik Błaszczykowski, Peszko wcale nie był pierwszym wyborem selekcjonera. Pytanie, po co zatem pojechał, powinno w końcu znaleźć odpowiedź. Pytań jest oczywiście znacznie więcej i to pytań o wiele bardziej istotnych niż pytania o Peszko, ale bez rozwiązania małych spraw i sprawek nie rozwiążemy niczego większego. Nie unikniemy pytań o prezesa PZPN, który nie będzie każdego trudniejszego pytania zbywał szyderą. Zbigniew Boniek inteligentny jest ponadprzeciętnie, więc i jego szpilki są wyjątkowo ostre. Gawiedź to bawi, prezes bije twitterowe rekordy, ale z normalną rozmową i wymianą poglądów nie ma to nic wspólnego. My wiemy lepiej, wy siedźcie cicho? To chyba nie o to chodzi. Adam Nawałka? Ten projekt jest zakończony, potrzeba nam trenera z wyobraźnią, który jednak sprawdzi - i wie jak to zrobić - trybiki reprezentacyjnej maszyny przed ważnym meczem. Te trybiki muszą być sprawdzane jak buty przed maratonem, albo opony prze wyścigiem F1. Nazwiska nie grają, a przynajmniej nie zawsze grają na odpowiednim poziomie. Mamy też problem z kapitanem. To nie może byc kapitan, który powiada: "z czym na mundial, panowie ”. Jeżeli oni faktycznie z tą myślą do Rosji przyjechali, to przegrali zanim zabrzmiał pierwszy gwizdek. I tak te problemy można mnożyć, ale nie wolno ani jednego pominąć. A Błaszczykowski wciąż podobno stoi przy linii bocznej, nam pozostaje wstyd i czekanie na zmiany tak, jak czekał Karol Linetty. On od tego czekania dostał pewnie odciski na tyłku, oby nas nie spotkało to samo.






kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport