kemir kemir
1314
BLOG

Anarchia z bagażnika

kemir kemir Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

Pisząc otwarcie, szlag jasny mnie trafia, kiedy w świetle ostatnich wydarzeń "okołosądowych" i "okołosejmowych", jako przeciętny zjadacz chleba muszę trawić jednocześnie bezkarność opozycyjnej dziczy i nieporadność instytucji państwowych na postępującą anarchię i zwarcholenie dobrych obyczajów - nie tylko parlamentarnych. Pisanie, że po raz kolejny przekroczona została jakaś granica, bo polityczna awanturnica przywiozła w bagażniku samochodu na teren sejmu znanych zadymiarzy " Obywateli RP ”, jest już tylko banałem, który co najwyżej wywoła irytację i machnięcie ręką na to wszystko.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że w Polsce mamy do czynienia z postępującą anarchizacją i bezpardonową próbą sparaliżowania kluczowych dla funkcjonowania państwa instytucji. W tym anarchizującym szaleństwie dobro państwa przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, ponieważ dla politycznych bandytów liczy się tylko jedno: obalenie wyniku demokratycznych wyborów z 2015 roku. Po raz kolejny w mediach zaobserwować można silne wzmożenie, toczy się właśnie opętańcza kampania przeciwko Polsce i przeciwko tym reformom, które są niezbędne dla elementarnego funkcjonowania suwerennego państwa. To - być może - już ostatnia faza wojny hybrydowej, w której stawką jest albo suwerenna Polska, albo państwo quasi kolonialne, będące logistycznym, śmieciowym i niewolniczym zapleczem zdegenerowanej i zepsutej do cna Unii Europejskiej. Polityczne warcholstwo opozycji w Polsce ściśle wiąże się z nagonką w zagranicznych - głównie niemieckich -  mediach, absurdalną postawą Timmermansa wobec Polski i podważaniem pozycji Polski w relacjach międzynarodowych - w tym przede wszystkim polsko- amerykańskich i polsko - żydowskich. Jeżeli chcemy zatem rozważać sytuację polityczną w Polsce, to trzeba mieć na uwadze, że fronty tej specyficznej wojny nie ograniczają się tylko do wewnętrznej sytuacji w kraju, ale mają daleko większy zasięg, obliczony na destabilizację rządu Prawa i Sprawiedliwości i powrotu do stanu sprzed wyborów 2015 roku. Jednak uporządkowanie wewnętrznych problemów ma kluczowe znaczenie dla uporania się ze sprawami zagranicznymi i tutaj należy skoncentrować wysiłki służące spacyfikowaniu politycznej bandyterki.


W demokratycznych państwach prawa aparat państwowy gwarantuje sobie dostęp do pakietu narzędzi - często bardzo drastycznych  - które dostatecznie penalizują nie tylko wszelkie działania zmierzające do anarchii, ale też są skuteczne wobec jawnych postaw antypaństwowych, szkodzących mniej lub bardziej istotnym interesom państwa. One są bowiem czymś nadrzędnym, wielokrotnie przewyższają tzw. wolność słowa i szeroko rozumiane postawy liberalne - nawet, kiedy literalnie takie wolności mają umocowanie prawne. Najpierw bowiem jest dobro państwa jako najważniejszej całości, dopiero po nim są interesy jednostek, organizacji i partii. które MUSZĄ działać w ramach wyznaczonych przez państwo. Czyżby ta oczywista i fundamentalna zasada zupełnie nie dotyczyła Polski, w której jakby - jak zmory historycznej przeszłości - odżyło uwspółcześnione "liberum veto" i szlacheckie "wolności", wprost spychające polską państwowość w łapy zaborców z XXI wieku? Nawiasem pisząc, potencjalni zaborcy są ci sami co kiedyś, targowica jak żywo wyjęta z 1792 roku - tylko nazwiska zdrajców są inne. Analogii jest dużo, tak dużo, że musi to budzić poważne obawy.


W Polsce mamy ewidentny problem z normalnością aparatu państwa prawa. Cały problem  polega na tym, że aparat państwa nie potrafi określić, gdzie jest granica bezprawnych zachowań politycznych warchołów. Wynika to z tego, iż aparat władzy boi się - i niestety, jawnie taką słabość okazuje - sytuacji, w której komuś solidnie się oberwie, albo nawet zdarzy się wypadek śmiertelny, co w wypadku nieodpowiedzialnych wtargnięć na teren instytucji państwowych i fizycznego porywania się na ważne osoby publiczne, jest z punktu widzenia wyższości państwa nad jednostką, całkowicie usprawiedliwione, a niekiedy nawet konieczne. Ochroniarz Białego Domu, albo Kapitolu, najpierw zastrzeli intruza, dopiero w następnej kolejności oceni, czy ten intruz wyciągał z plecaka broń, czy spray z farbą. W Polsce opozycyjne warchoły dzień w dzień się modlą, aby do takiej tragedii doszło, ale sami są zbyt tchórzliwy, żeby taką sytuację wykreować - chociaż to pewnie tylko kwestia czasu. Oczywiście nie namawiam do bezwarunkowego strzelania do awanturnic z Nowoczesnej, nie namawiam do strzelania w Lampart, albo w Kasprzaka, chociaż oni już dawno powinni  doświadczyć zwyczajowych środków prewencji, jakimi bez uzasadnienia byli traktowani uczestnicy Marszu Niepodległości za czasów rządów Tuska.


Ale nie tym rzecz, chociaż -  czego nie kryję - jestem gorącym zwolennikiem pałowania tłuszczy nawet prewencyjnie, np wtedy, kiedy znieważa się marszałka - seniora Kornela Morawieckiego. Wszak w tak gloryfikowanej przez opozycję Konstytucji, jest Art. 30: Zasada ochrony godności człowieka, który powiada, iż " przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych ". Wobec marszałka - seniora Konstytucję złamano, z przyzwoleniem sejmowego warcholstwa, bo nie słyszałem, żeby jakiś przedstawiciel opozycji ten fakt potępił, albo przynajmniej wyraził dezaprobatę. A ten akurat artykuł Konstytucji jest bardzo jasny, czytelny i nie pozostawia pola do sporów w interpretacji, z których to sporów tak chętnie korzystają opozycyjne warchoły. Nie może być tak, że krew z nosa zadymiarza jest granicą, za którą jest już tylko " ZOMO za komuny", bo popadniemy w otchłanie absurdu i bezradności państwa, którym rządzi anarchia. Zadymiarza należy przywołać do obywatelskiego porządku wszelkimi metodami - także siłowymi - postawić w w stan oskarżenia i ukarać, a nie ostrożnie wynosić z miejsca zdarzenia - jak dziecko poszkodowane w jakimś wypadku. To nie jest dziecko, to jest świadomy - bo dorosły - zadymiarz, polityczny bandyta, niegodny nazywać się Polakiem, bo nawet przy ogromnych różnicach politycznych i światopoglądowych, takie  postawy są jednoznacznie antypolskie i zasługują na surową karę. I znów - nie głoszę potrzeby stosowania skrajnie brutalnych metod policyjnych, ale domagam się bardzo surowej egzekucji prawa w postaci postępowań prokuratorskich i wyroków sądów, jakie od dawna zadymiarze i ich polityczni mocodawcy powinni usłyszeć.


Dotyczy to także - w obecnej sytuacji przede wszystkim - pani Małgorzaty Gersdorf. która w sposób oczywisty znieważyła Polskę i jej konstytucyjne władze, wygłaszając w Karlsruhe, gdzie mieści się siedziba niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, haniebne słowa, że jest pierwszym prezesem SN na uchodźstwie. Osobiście żałuję, że pani Gersdorf nie poprosiła o polityczny azyl w ucieczce od " kaczystowskiego reżymu"  - przynajmniej byłoby śmiesznie, a tak jest żenująco, skoro pierwsza prezes SN w stanie spoczynku, tuż po opuszczeniu stanowiska jeździ szkalować polskie władze za niemieckie pieniądze -  bo za takie pojechała do Niemiec. To się po prostu nie godzi, zwłaszcza wtedy, kiedy  się piastowało tak wysokie stanowisko. A tym bardziej nie godzi się występować wobec Niemców z totalną krytyką własnego państwa i jego działań w zakresie wymiaru sprawiedliwości - czyli do dzialań, do których suwerenne państwo ma pełne prawo. Pierwszego prezesa bez żadnych niedomówień obowiązuje zasada lojalności wobec własnego państwa, ale - co więcej -  ona obowiązuje też prezesa w stanie spoczynku. Takie są po prostu cywilizowane standardy. Natomiast "wycieczka” pierwszej prezes ze skargą do Karlsruhe, to wizerunkowa i moralna katastrofa, obnażająca zresztą w sposób ostateczny niechlubny wygląd sędziowskiej " nadzwyczajnej kasty", która w postkomunistycznym matriksie ubzdurała sobie mit o kompletnej niezależności, bezkarności i tzw. "wolnych sądach". 


A co to są w ogóle "wolne" sądy?  W starożytnym Rzymie sędziami mogli zostać obywatele wpisani przez pretora miejskiego na listę sędziów przysięgłych. Początkowo mogli nimi być jedynie członkowie stanu senatorskiego, ale z czasem sytuacja uległa normalizacji i zaszczytu tego dostąpić mogli także ekwici. Po roku 70 p.n.e. do pełnienia tej zaszczytnej funkcji, zostali dopuszczeni także plebejusze, kierujący poszczególnymi dzielnicami. Dlaczego o tym piszę? Bo nie ma, nie było i nie będzie, pod żadną długością i szerokością geograficzną sytuacji, w której sędziowie nie byliby mianowani przez urzędującą władzę! Sędziowie nie spadają z kosmosu/nieba i zawsze są związani z urzędującą władzą. Koniec. Kropka. Wolne sądy są jedynie u Pana Boga. Problem w tym, że polscy anarchiści walczący o "wolne sądy" na ogół w Boga nie wierzą.


Jeżeli sprawująca władza PiS nadal unikać będzie sięgania po narzędzia penalizujące przejawy anarchii i jawnej działalności antypaństwowej, to  granica bezkarności i bezczynności niewątpliwie przesunie się w stronę krwawej tragedii. Kto po Cybie? Kto kogoś zabije w "obronie" postkomunistycznej Konstytucji? I kogo? "Tchórza" Kaczyńskiego? Marszałka Terleckiego, bo jakiś zakompleksiony bloger ma do niego uprzedzenia? Profesor Pawłowicz, bo jadła sałatkę? Narodowca po Marszu Niepodległości? Przechodnia, bo był w niewłaściwym miejscu i czasie? Autora tego atykułu, bo nie lubi Tuska i głupców, którzy uważają byłego premiera za "męża stanu"?  Kto i kogo - oto jest pytanie.

Być może niepotrzebnie dramatyzuję. Może gdzieś na dnie naszych nienawistnych emocji jest jednak coś polskiego, coś, co nas bardziej łączy, niż dzieli. Tragiczne jest jednak, że wcale tego nie oczekuję, a nawet tego nie chcę. Może to czas - tak jak wtedy, kiedy oddziela się mężczyzn od chłopców - dzielenia "polaków" od Polaków i nasz wybór staje się wyborem ważniejszym niż wybór życiowej partnerki/partnera. Może. Tego nie wiem, ale wiem, że jeżeli zatrzymany za przekroczenie prędkości "obrońca" Konstytucji postawi się policjantowi drogówki, że jest to działanie niekonstytucyjne i on nie zapłaci mandatu i nie ma zamiaru przyjąć punktów karnych, to z "automatu" przeniesiemy się w czasy dzikiego zachodu z szeryfami i rewolwerowcami jako wzorcami praworządności. Wzorcami, do których mamy odległość lat świetlnych i kilku epok, w których nie my decydowaliśmy o naszych losach i naszej praworządności...

Darem losu jest, że mamy jedną, jedyną szansę to zmienić. Teraz. Drugiej szansy chyba już nie będzie.




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka