kemir kemir
800
BLOG

To nie jest coś, co można przeczekać. W opozycji do @Kelkeszosa

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 51

Wczoraj napisałem krótką, prostą notkę TUTAJ o tym, że tak naprawdę wybory w Polsce wygrała ... Iustitia. Formalnie Stowarzyszenie Sędziów Polskich, w istocie zakamuflowana partia polityczna, finansowana przez zagraniczne źródła otwarcie popierające tylko jedną opcję polityczną. Jednocześnie wrogą wobec Polski konserwatywnej, prawicowej, wobec Polski jaką znamy i jaką zostawili nam przodkowie, razem z Jej historią, tradycjami i obyczajami.


Nie musiałem długo czekać, żeby taką tezę potwierdzić. Oto przebywający wczoraj w Wilnie marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiada, że TK już od dawna nie odgrywa roli sądu konstytucyjnego, a jego ostatnie działania to "kuriozum, które goni kolejne kuriozum". Marszałek Sejmu zaznaczył, że "trzeba się jakoś do tego odnieść". Podkreślił, że aby to zrobić, trzeba mieć "pakiet rozwiązań, które można położyć na stole", a nie tylko wskazać deficyty TK w obecnym kształcie. Wieczorem, na antenie Polsatu pojawił się sędzia Iustitii, Bartłomiej Przymusiński, który w sposób całkowicie bezczelny oznajmił, że Iustitia opracowała pakiet ustaw i regulacji prawnych, de facto zmieniających ustrój w Polsce. Nie omieszkał pan sędzia pochwalić się ścisłą współpracą z min. Bodnarem, a całość jego wypowiedzi zadziwiająco korelowała z wcześniejszą wypowiedzią marszałka Hołowni.


Dla każdego powinno być już jasne, o co toczy się polska gra o tron. Nie jest to niestety, jak pisał szanowany wielce przeze mnie @Kelkeszos, jakiś tam "potop" wywołany przez nieudaczną, acz mściwą ekipę Tuska i jego samego. Mylne jest twierdzenie, że ten potop ustaje i należy go przeczekać. Nie jest to bowiem przedstawienie wywiedzione wprost z ludowej komedii włoskiej (commedia dell'arte) w której Tusk – de facto blagier, kłamca, samochwał i tchórz - wcielił się w rolę Papkina z fredrowskiej "Zemsty". Tuskowa zemsta, to  - niestety - zaledwie objaw podłości, cynizmu i małości obecnego premiera RP. Ta polityka cynicznego rewanżu za  rzekome upokorzenia, część nachalnej narracji ujawniania prawdziwych i zmyślonych przekrętów  pisowskiej władzy, z udziałem tragikomicznych komisji pod wezwaniem politycznych pajaców typu Joński i Szczerba, jest w istocie tylko bonusem  dla prawdziwych celów nowej władzy. Stanowiącym zasłonę dymną w celu skutecznego odwracanie uwagi od rzeczy naprawdę ważnych.


Albowiem takim celem jest - po pierwsze - całkowity demontaż dotychczasowego ustroju prawnego RP, który doskonały nie jest na pewno, ale jest obowiązujący. Warto zwrócić uwagę, że początek rządu Tuska zbiegł się idealnie z uruchomioną na wielką skalę machiną propagandy podważającą dosłownie cały system prawny w Polsce, jako "niepraworządny", zepsuty do szpiku kości, rzekomo zabetonowany w celu ochrony "pisowskich przekręciarzy". Literalne zapisy prawne zostały zastąpione "opiniami prawnymi", które są tysiące razy powtarzane przez partyjny plankton na antenach TV,  ponieważ w starannie napisanym scenariuszu mają się one wryć głęboko w umysły tzw. opinii publicznej. W myśl goebellsowskiej zasady, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Dowiedziono przecież, że  umysł przystosowuje się do kłamstwa, słysząc je i dostrzegając, aż w końcu włącza je do swojej sfery myśli. Na tym tle niezwykle łatwe staje się zastąpienie prawa opiniami prawnymi, które różni "Przymusińscy" z Iustitii produkują na zawołanie.


Coraz więcej ludzi akceptuje narrację, że to złe, pisowskie prawo, trzeba naprawić wszelkimi możliwymi metodami. Że niezgodnych z prawem? "Trudno, inaczej się nie da i tak trzeba".  Łatwo zauważyć, że taka narracja aż wylewa się z mediów mainstreamu... przy usłużnym przytakiwaniu różnej maści i wątpliwych wartości dziennikarzy. Nie do niezauważenia jest też bezsilność protestującego PiS, które protestami nie odnosi żadnego wymiernego efektu i chyba w desperacji odwołuje się do organizacji "kryteriów" ulicznych. Potrzebnych i słusznych, ale odnoszących skutek wołania na puszczy - przynajmniej dopóki, dopóty formuła protestów nie ogarnie czegoś więcej, niż złorzeczenia i urojenia "ludu pisowskiego".


Zasadniczym jednak celem władzy pod szyldem koalicji Tuska jest - i to po drugie - zbudowanie nowego prawnego ustroju Polski. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że RP takiego nowego ładu prawnego potrzebuje - zwłaszcza w odniesieniu do mocno przestarzałej konstytucji, pisanej przecież na potrzeby Kwaśniewskiego i postkomunistycznych "elit" okrągłostołowych. Ale historia zatoczyła koło i znów buduje się ustrój prawny na potrzeby konkretnej rzeczywistości. Szykuje się bowiem zupełnie bezprawny ustrój Polski, co prawda w pełni "praworządny", ale służący określonym celom: spacyfikowania do marginalnej roli prawicowej opozycji i przygotowania gruntu pod całkowite podporządkowanie Polski unijnemu superpaństwu, które już rozpoczęło proces federalizacji. Budowanie tego bezprawnego ustroju rozpoczęło się od dyktatury opinii prawnych i uchwał sejmowych, zakończy się najpewniej po wyborach prezydenckich w 2025 roku. Sędzia Przymusiński i jego podwykonawcy pod kierownictwem Tuska, nie mają co do tego żadnych wątpliwości, a to wiele mówi o najbardziej prawdopodobnych scenariuszach na przyszłość. Zresztą Przymusiński jasno, niemal wprost zapowiedział, że weta i protesty urzędującego jeszcze prezydenta nie mają żadnego znaczenia i będą kompletnie  -  pisząc kolokwialnie - olewane.


Żarty się skończyły. Albo zjednoczymy się jako ta część społeczeństwa, dla której Polska nie jest i być nie może popierdółką i landem z "praworządnością" made in Iustitia pod wezwaniem TSUE, albo po prostu stracimy narodową tożsamość i całe wieki heroicznej walki naszych dziadów o niepodległość. Tylko kto lub co ma nas zjednoczyć? Nieporadny, zagubiony PiS, który nie ma żadnej strategii opozycyjnej, nie ma przyjaciół w żadnej liczącej się sile politycznej Europy, a właściwie jest z każdym skłócony? 


Nie mam wątpliwości, że PiS ze względu na potencjał jaki posiada warto wspierać, ale pod warunkiem, że partia Kaczyńskiego sama się "ogarnie" i rozpocznie to, o czym od miesięcy piszę: weźmie się do ciężkiej, organicznej pracy od podstaw. Liczenie na zwrot w UE po wyborach do europarlamentu to kolejnie urojenia, tak jak słowo - zaklęcie, że "zwyciężymy". PiS, jeżeli chce się w ogóle liczyć jako opozycja i siła jednocząca zdrową część narodu, stoi przed wyzwaniem podjęcia pracy prawdopodobnie na długie lata, ze skutkiem - bądźmy szczerzy - niepewnym.  Rząd Tuska,  a właściwie Iustitii pod patronatem Sorosa i unijnych szaleńców, nie jest bowiem zjawiskiem, które "należy przeczekać" - chyba, że godzimy się na zamknięcie księgi zatytułowanej Polska. Można co najwyżej pocieszać się przesądzonym  - moim zdaniem - losem ekipy Tuska, która zderzy się ze znanym "murzyn swoje zrobił, murzyn może odejść", ale koniec Tuska nie musi ( i raczej nie będzie) oznaczać końca tego, co "kroi się" dla Polski i Polaków. Ponieważ niektóre sprawy będzie piekielnie trudno odkręcić.


Zakończę cytatem z bloga Jerzego Karwelisa: "Rozniosą nam Polskę na ryjach. I to będzie nasza, zbiorowa wina. Nie żadnych „ich”, „tamtych”, plemion czy innych totemiaków. Ja już od początku, od kiedy piszę, biję na alarm, że manichejski spór wojny polsko-polskiej nie tylko nie ogarnia priorytetów naszej rzeczywistości, ale ją fałszuje. A to kosztowna impreza. Jesteśmy jak narkoman, na dwóch rodzajach narkotyków, który jak ledwie się przebudzi z kaca kończącego pierwszą nirwanę, to od razu bierze działkę tego drugiego, w nadziei na ozdrowieńczą (?) odmianę". Nie pora się opamiętać?







kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka