kemir kemir
476
BLOG

Grymaśnicy i Utopiści vs. Gnuśne Misie

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 51

Wielu, a przynajmniej jakaś część przysięgłych wyborców PiS przyjęła tezę, iż winę za wyborcze niepowodzenie ich partii ponoszą m.in tak zwani grymaśnicy i utopiści. Czyli ci wyborcy, którzy odwrócili się od Kaczyńskiego wskutek rzekomo błędnie odczytywanej rzeczywistości, w której szczególnie mocno uwypuklali błędy, nie biorąc pod uwagę licznych i trudnych uwarunkowań jakie oddziaływały na sprawowanie władzy. Grzechem głównym grymaśników i utopistów jest także to, że niedostatecznie równoważyli dostrzeżone wady osiągnięciami, jakimi Zjednoczona Prawica przez okres swojej władzy może się chwalić.


Trzeba obiektywnie przyznać, że po części jest to rozumowanie całkiem logiczne i mające prawo bytu. Niewykluczone, że gdyby  nie ci grymaśnicy i utopiści, to nie mielibyśmy tej wykrzywionej uśmiechem Tuska Polski. Niemniej mleko się wylało i to wcale nie przy ostatnich wyborach, ale już w 2019 roku, kiedy PiS przegrał Senat i ledwo miał większość w Sejmie, a w 2020 r. osamotniony Duda wygrał tylko o włos z Trzaskowskim wybory prezydenckie. To były bardzo głośne sygnały alarmowe, że świadomy wyborca, w momencie każdych kolejnych wyborów, jest jak sędzia oceniający całkiem "na zimno" dorobek  partii, na którą głosował. Taki wyborca rozważa wszystkie okoliczności, ocenia, czy jego indywidualne wymagania wobec politycznych "pupili" nie były zbyt wygórowane, a może wręcz przeciwnie: "jego" partia zrobiła więcej, niż oczekiwał, albo zrobiła tylko tyle, ile mogła. Lub zrobiła za mało. Po rozważeniu wszystkich zmiennych, najlepiej po wygaszeniu do minimum emocji, subiektywnej sympatii i antypatii, świadomy wyborca wydaje swój "wyrok": głosuję na nich ponownie, lub - sorry, ale zawiedliście mnie na tyle, że tym razem mojego głosu nie dostaniecie.


Oczywiście w opinii tych przysięgłych wyborców, PiS jak najbardziej i bezdyskusyjnie na przedłużenie sprawowania władzy zasługiwał. Problem jest jednak taki, że nie każdy wyborca należy do tych "przysięgłych", a  powyższy portret wyborcy świadomego jest zbyt wyidealizowany, prawie nie występujący w naturze. Ale "prawie" nie oznacza, że w ogóle: grupa takich wyborców jest po prostu spychana na margines plemiennej wojny polsko-polskiej. W myśl doktryny, że nie ma miejsca na pragmatyczne rozmyślania. Zatem pomijając tych, co ostateczną decyzję podejmują przy urnie wyborczej i tych zastanawiających się nad wyborem "mniejszego zła", lwią części wyborców stanowi tak zwany "twardy elektorat", który zazwyczaj od lat ma w głowie zakodowaną wiadomość: "głosuję na PiS". Lub "głosuję na PO", w zależności od polaryzacyjnego bieguna.


Różnica jest taka, że taki "twardy" wyborca PO  w odwłoku ma Polskę, ponieważ dla niego najważniejsze są "wartości" europejskie, europejska praworządność łamane przez zielony klimat  i europejski azymut... prowadzący wprost do współczesnych łagrów, zwanych dla niepoznaki "zachodnią demokracją". Nie wiedzą tylko nieszczęśni, że ów Zachód, o którym marzyły pokolenia Polaków, Zachód chrześcijaństwa, katedr, muzyki klasycznej, suwerenności państw narodowych i państwa dobrobytu – już nie istnieje, a może zawsze istniał tylko w naszej wyobraźni. Zamiast świata Karola Wielkiego i papieży, Moliera i Goethego, Mozarta i Chopina, Kopernika i Pasteura – mamy tylko "demokratyczny" sektor okupacyjny, ze wszystkimi tego tragicznymi konsekwencjami. A porzucając te górnolotne dywagacje, chodzi im wyłącznie o to, żeby od maja grillować karkówkę, nachlać się piwa, kopulować, kupić kolejny niepotrzebny gadżet, zmienić samochód na lepszy od tego, który ma sąsiad i polecieć w jakieś egzotyczne miejsce, skąd będzie można wrzucić sweet fotkę na fejsa. Po co im Mozart i Goethe (?): kiełbacha i piwo w szumie ekologicznego wiatraka wystarczy. Po co im dziecko, które przeszkadza i generuje koszty? Wystarczy "psiecko", które można - jakby co - oddać do schroniska. Cały sens życia. I sens głosu w wyborach.


Nie da się z takim wyborcą porównać "twardego" wyborcy PiS. To na ogół zupełny inny "gatunek". Kieruje się jedyną wykutą na pamięć zasadą, że PiS to Polska w każdym calu, patriotyzm i troska o Polaków. Może nie wszystko jest w tej partii doskonałe, ale co tam: liczą się tylko te niekwestionowane ideały! Dlatego "będę głosował na PiS" ! Krytyka jest niedozwolona, bo to osłabia partię i wzmacnia wrogów Polski! Dlatego "będę głosował na PiS"! PiS zrobił  dla Polski i Polaków wiele dobrego, niepowodzenia i błędy to skutek zewnętrznych i wewnętrznych przeszkód w sprawowaniu władzy. Dlatego "będę głosował na PiS" ! Kto tego nie widzi, ten grymaśnik i utopista! Dlatego "będę głosował na PiS"!


Ich jedynym, podkreślam "jedynym", obowiązkiem - zresztą sumiennie wypełnianym - jest głosowanie na PiS. Bez względu na to, co by się działo. Takie to gnuśne misie, które  swoją gnuśnością zarażają skutecznie partyjną wierchuszkę, bo przecież niczego od niej nie wymagają, poza tym, żeby byli i nazywali się PiS, albo w szerszym ujęciu - Zjednoczoną Prawicą. Kilka lat wstecz, jeszcze przed wyborami 2019 brałem udział w pewnym sporym plenerowym party, na którym był pewien dosyć znany polityk ZP. Zrobił na mnie piorunująco pozytywne wrażenie:  nie dość, że "swój chłop", to jeszcze nieprawdopodobnie inteligentny, mający bardzo szeroko horyzontalnie spojrzenie na polityczną i społeczną rzeczywistość. Ale po początkowym "zauroczeniu" naszła mnie twórcza refleksja, że facet żyje w innym świecie. Nie mam - broń Boże - myśli, że jest klasycznym "odklejeńcem", o nie! On zwyczajnie żyje w pewnym świecie równoległym, w innym wymiarze rzeczywistości, który - niestety - ani na milimetr nie pokrywa się ze światem tysięcy gnuśnych misiów. Innymi słowy, między politycznymi decydentami, a napędzającym ich wyborczymi głosami dołem, wytworzyła się potężna przestrzeń. Pusta. Zupełnie pusta. I tak funkcjonują sobie dwa nieproduktywne światy równoległe: zgnuśniałych polityków PiS  i świat ich zgnuśniałych wyborców. Istnieje tylko zależność wyborcza: jedni są u władzy, bo dostają głosy, drudzy dają głosy i mają (lub nie) swoich ludzi u władzy. Po środku nie ma nic.


Proces gnuśnienia można było zauważyć już od około 2017 roku, kiedy PiS w zasadzie wyczerpał swoje twórcze zdolności i poświęcił się wyłącznie pracy reaktywnej, czyli reagowania na bieżące wydarzenia. Wielkie projekty narodowe i gospodarcze, które mogły i powinny wyzwolić entuzjazm i zapał nie tylko wyborców PiS, pozostały "wielkimi"... na papierze. Przy milczącej zgodzie gnuśnych misiów, znajdujących z tysiąc usprawiedliwień dla zaniechań i zwykłej nieudolności. Co więcej, gnuśne misie wymyśliły sobie nowych wrogów: grymaśników i utopistów, czyli tych wyborców, którzy zauważyli gigantyczna pustkę między "dołami" a "górą" partii rządzącej. Pustkę dialogu i autentycznej debaty nad tym co dobre, co złe i co należałoby zrobić, albo przynajmniej się postarać. Zresztą, jeżeli założyć, że jakiś dialog w ogóle istniał, to został ostatecznie złożony do grobu podczas tzw. pandemii i okresu ukraińskiego amoku. Wielu ludzi przekonało się naocznie, że władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie.


To niebywałe, żeby we własnym kręgu wyborców wykluczyć grupę domagających się tylko dialogu i rzetelnej debaty o działaniach partii, o polskich sprawach widzianych z oddolnej perspektywy. To, w swojej szeroko pojętej mierze, okazało się samobójcze i destrukcyjne prawdopodobnie także na przyszłość. Bo dialog nie oznacza partyjnych wieców i spędów, na których opowiada się w kółko, że Tusk jest zły i ma bardzo wielkie kły. To tylko potwierdza proces gnuśnienia i staczania się po równi pochyłej. Nie wiem, czy w PiS jest ktoś, kto rozumie, że dialog oznacza to, co już starożytni odkryli budując Forum Romanum: paliwo dla tworzenia rzeczy wzniosłych, mocnych i pożytecznych.


PiS przegrało głównie z powodu istnienia dwóch rzeczywistości równoległych, które pozornie ze sobą związane, oddaliły się od siebie bardzo daleko. Zabrakło spoiwa, którym powinni być właśnie ci grymaśnicy i utopiści, odrzuceni i etykietowani jeżeli nie jako wrogowie ( wrogowie klasowi?), to jako szkodnicy sypiący piach w tryby rządowej maszynerii Zjednoczonej Prawicy. Jeżeli zatem PiS wybory przegrało i teraz przyszło Kaczyńskiemu i jego zgnuśniałej świcie walczyć o przeżycie, to jest to wina m.in. zgnuśniałych misiów.  A może nawet to przede wszystkim to ich wina. "Będę głosował na PiS", to zdecydowanie za mało.










kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka