kemir kemir
609
BLOG

Naród? Jaki naród?

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 89

Prof. Antonina Kłoskowska w pracy "Kultury narodowe u korzeni", uznaje, że w potocznym rozumieniu słowo "naród” oznacza zbiorowość, w której naturalne więzi wyrosły ze wspólnoty przekonań i terytorium. Wikipedia natomiast definiuje naród jako wspólnotę ludzi utworzoną w procesie dziejowym na podstawie języka, religii, terytorium, życia społecznego i gospodarczego, przejawiająca się w kulturze i świadomości swych członków.


Można zatem napisać, że naród polski składa się z Polaków (co jest oczywiste) tworzących wspólnotę (zbiorowość) na obszarze terytorium Polski (chociaż nie tylko, ze względu na rozproszonych po świecie polonusów), która kieruje się wartościami wspólnego języka, religii, historii i tego, co można ująć w pojęciu życia społecznego. Czysta teoria, bo realia tak daleko odbiegają od tych encyklopedycznych rozważań, że należy wprost zadać bardzo fundamentalne pytanie: czy naród polski w ogóle istnieje?


O ile można się zgodzić z uwarunkowaniem dotyczącym wspólnego terytorium i języka, to już wspólnota przekonań, poglądów, kultury i religii rozumianej jako system wartości cywilizacji łacińskiej, który zawsze był fundamentem istnienia narodu polskiego, absolutnie nie mieści się w definicji narodu. Rozdźwięk między grupami reprezentujących zgoła skrajnie odmienne poglądy polityczne i światopoglądy cywilizacyjne, jest tak ogromny, że w żaden sposób nie możemy mówić o wspólnocie narodowej. Z tego punktu widzenia powstaje następne pytanie: kto w Polsce jest Polakiem, a kto zaledwie obywatelem, który co prawda legitymizuje się polskim dowodem osobistym, ale - chcąc być w zgodzie z definicją narodu (wspólnoty) polskiego - do tej wspólnoty należeć nie może i nie należy. To jest właściwie główna oś wojny polsko - polskiej, tym bardziej, że niezależnie od wyznawanych poglądów, wszyscy uważają się Polaków, za patriotów, za jedynie uprawnionych do decydowania o obliczu Polski i za jedynie dobrych, praworządnych i demokratycznych obywateli Rzeczypospolitej.


Wielu tych samozwańczych patriotów uważa się - i oficjalnie się do tego przyznaje - za Europejczyków polskiego pochodzenia. Wachlarz takich "Polaków" jest zadziwiająco duży: od posłów i europosłów jednej z politycznych opcji (np.Łukasz Kohut) po całe internetowe armie takich osobników, których łatwo rozpoznać po ikonach flag, które zamieszczają na swoim profilu. Jest flaga unijna (de facto niemiecka), ukraińska, izraelska, tęczowa - jest też co prawda polska, ale w tym towarzystwie wygląda to słabo. To byłoby pół biedy, ale jest z tym związane inne zjawisko - daleko bardziej zwyrodniałe. Polega ono na tym, że każde pisanie czy mówienie o Polsce w kontekście konserwatywnym albo krytyki wobec UE, czy wobec lewactwa, liberalnych rządów, różnych europejskich trendów (modne słowo), spotyka się z natychmiastową reakcją tych "Europejczyków polskiego pochodzenia". Reakcja jest zawsze taka sama i mieści się w kategoriach od wyszydzania, przez etykietowanie (najmodniejsze to ruska onuca/troll/idiota) po groźby karalne albo groźby donosów np. do prokuratury. To zjawisko stało się już tak powszechne, że nie ma dnia, żeby w prasie niemieckiej nie ukazała się analiza, która "udowadnia", iż wszystkie unijne niepowodzenia w budowie powszechnej szczęśliwości, to wina skrajnej, radykalnej prawicy. To nie my, to oni. W Polsce rzecz jest powielana przez czuchnowskie i wysockie cyngle w dodatkowym zabarwieniu - a jakże - ruskiej propagandy.


Jednocześnie ta spora przecież grupa głosująca na KO, peesele i "czecie" drogi, kryptokomuszą lewicę, zielonych i tego rodzaju wynalazki, nawet jeśli niespecjalnie jest zachwycona rządem Tuska, to i tak ginie w masie prymitywnych w przekazie "sukcesów" owego rządu, ponieważ najważniejsza jest nienawiść do PiS, do Kościoła, do prawicy, konserwatyzmu i do tzw. "prawaków". Ich zupełnie nie obchodzi stan państwa w którym przecież żyją. Gigantyczny deficyt budżetu? Rolnictwo pada? Wszystko w obcych rękach? Nie ma nic polskiego w Polsce? Łamanie prawa i konstytucji? Brak inwestycji i perspektyw rozwoju? Katastrofa demograficzna? Skansen energetyczny? A kogo to obchodzi? Po pierwsze to ruska propaganda pisowców i konfederatów, a po drugie przecież jesteśmy w Unii, która o nas dba, wie co robi i zginąć nie pozwoli. Unia broni, Unia radzi, Unia nigdy was nie zdradzi. Ekscelencja czuwa, a my jesteśmy Europejczykami polskiego pochodzenia, … co jest w sumie wstydliwe, ale się staramy z tym wstydem zerwać. Klepią nas po plecach, klepią po plecach premiera i mówią "ja, gut" - jesteśmy na dobrej drodze.


Swoją drogą trzeba przyznać, że popeerelowski system perfekcyjnie wyhodował sobie posłuszne stada baranów, czyli dokonał sztuki, która nigdy nie udała się tzw." komunie". Wystarczyło wykorzystać wrodzony genetycznie kompleks Polaków wobec Zachodu. Kompleks zakorzeniony już w najlepszych czasach Rzeczypospolitej, kiedy szlachta, która miała wszystkie argumenty, żeby chwalić osiągnięcia, dwór i politykę własnej Ojczyzny, ulegała urokom np. dworu francuskiego załamując ręce nad naszą rzekomą zaściankowością i prostactwem. I tak zostało, co skutkuje tym, że Polakowi wystarczy wmówić i nakazać określone zachowania, które mają go automatycznie awansować w hierarchii społecznej, uczynić kimś lepszym, wartościowym i elitarnym, żeby zyskać oddanego, w pełni sterowalnego barana. Jeżeli przy tym poprawi się jego status materialny, to ów baran skoczy w ogień - jeżeli dostanie takie polecenie. W ten sposób sowieci i komuniści pozyskali w 1944 roku swoje "elity", gdzie klasyką jest wizerunek tępego chłopa oderwanego wprost od pługa, do czystego gabinetu na stanowisko prokuratora lub sędziego. Wszak żadna wiedza, ani obycie nie było takiemu potrzebne - wystarczyło, że rozumiał wydawane mu plecenia i nauczył się podpisywać. Taka jest geneza dzisiejszej kasty sądowniczej, którą popiera identycznie wyhodowana w PRL i w ostatnim trzydziestoleciu barania hołota, zamieszkująca Jagodna i Wilanowy, mająca nadreprezentację w tak samo wyhodowanych celebrytach, politykach i tzw. dziennikarzach.


Paradoksalnie ci "Europejczycy polskiego pochodzenia", którzy zresztą wciąż mają te same kompleksy i coraz bardziej starają się aspirować - poprzez radykalizację swoich poglądów - do oświeconych bardziej i stojących wyżej w hierarchii elit wyhodowanych przez system "autorytetów" i "ekspertów", tworzą swojego rodzaju wspólnotę narodową. Ale czy polską wspólnotę narodową? No nie - to raczej wspólnota narodowa tych państw, których flagi umieszczają sobie w profilach - Polska ich nie obchodzi, wręcz przeszkadza swoim "prostactwem", z prostackimi prawicowymi wyborcami, ze "średniowiecznymi" poglądami o np. aborcji, z Kościołem i z kościołami, z katolickimi świętami czy z obchodami choćby Dnia Niepodległości. Z powodzeniem mogą, za pieniądze przyznane przez Senat, w Londynie promować literackie "dzieła" pt. "Debil" i "Alfons" o prezydentach Polski, ku uciesze i aplauzie reszty "Europejczyków" i mediów.


To na pewno nie jest naród polski. To jest - i trzeba rzecz nazwać po imieniu - antypolskie, antynarodowe warcholstwo. Pozostaje druga część narodu, która, niestety, ze względu na pewnego rodzaju "nieruchawość", czyli kompletny brak zaangażowania w polskie sprawy, raczej dryfuje w stronę antypolskiego warcholstwa, budząc się od czasu do czasu na wybory. Jedynie garstka - tak wyrokuję - ludzi, którzy autentycznie i bezwarunkowo utożsamiają się z Polską i polskimi sprawami, są godni miana polskiego narodu i jeszcze go stanowią. Ale czy oni uzasadniają traktowanie pojęcia "polski naród" jako oczywistość w obliczu naszej - jeszcze - formalnej państwowości? Moim zdaniem nie. Naród polski jest na dziś pojęciem szczątkowym, tak, jak szczątkowe jest polskie państwo, które nie od dziś istnieje tylko teoretycznie i obrazuje się jako ch.d. i kamieni kupa. Jak dowiodła nasza rozbiorowa historia, naród może istnieć i przetrwać bez państwa, ale żadne państwo nie przetrwa bez narodu, bo zostanie zagarnięte przez inny naród. To jest oczywiste. Oczywisty wydaje się też taki właśnie cel systemu, który chyba zmierza do osiągnięcia punktu, z którego już drogi powrotnej nie ma.


Nie wiem, czy system ten cel osiągnie, bo pomimo szczątkowości narodu i państwa, oni mają pod górkę. Ale wiem, że żaden znaczący Polak nie wystąpi z szeregu i nic nie zrobi przeciwko systemowi - przynajmniej w znaczeniu odwrócenia wydarzeń. Wszelkie dywagacje typu "Tusk pada a Polacy odbudują Ojczyznę", to tylko nasze marzenia i nostalgia husarska z czasów, kiedy słowo Polak oznaczało: męstwo, honor, Rzeczpospolita. Dziś pojęcie "waleczny jak Polak” brzmi równie zabawnie jak widok Norwega wytatuowanego w symbole Wikingów. Można się oczywiście ozdobić symbolami swoich gwałcicieli i morderców, ale to nie znaczy, że posiada się ich walecznego ducha. Gdyby było inaczej, Skandynawowie nie zamienialiby się w muzułmański kalifat. Zresztą historię tworzy około 5- 10% populacji - w Polsce to około 30 ludzi na 560 posłów i senatorów. Reszta - jak w Polsce i całej UE - jest bezwolnymi, tresowanymi baranami, na których nie ma co liczyć. Tak było i przed setkami i przed tysiącami lat, niezależnie od miejsca na ziemi, co świetnie opisał Prus w "Faraonie". Zostaliśmy zmiękczeni tak, jak egipscy chłopi przerażeni byli "gniewem boga Ra" i słowami arcykapłana Herhora. Tyle, że my "wymiękliśmy" na wiele więcej sposobów i to tak skutecznie, że trzeba mieć kosmiczne pokłady wiary w odbudowę narodu, którego już prawie nie ma. Niestety, zostaną po nas chyba tylko napisy "Naród sobie", wykute na gmachach oper i teatrów...


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka