„(…) Jest mi bardzo trudno traktować poważnie niektóre z twierdzeń protestantów. Co może sobie pomyśleć ktoś z zewnątrz o ciągłym oskarżaniu katolickich tradycji o to, że są sprzeczne z Biblią? Udowadnia się to za pomocą całej masy postawionych na głowie argumentów, których sensu nigdy nie potrafiłem zrozumieć. Zwykły rozsądny sceptyk lub poganin stojący na ulicy (w wyjątkowej roli człowieka z ulicy) widzi przechodzącą obok procesję. Idą w niej kapłani jakiejś dziwnej religii, niosąc obiekt kultu poda baldachimem. Niektórzy mają ozdobne nakrycia głowy i niosą symboliczne laski, inni niosą święte pisma i zwoje, inni święte obrazy i zapalone świece, jeszcze inni święte relikwie w szkatułkach lub skrzynkach i tak dalej. Potrafiłbym zrozumieć naszego obserwatora, gdyby powiedział: „To wszystko jest hokus-pokus”. Potrafiłbym go nawet zrozumieć, gdyby zirytowany zakłócił procesję, rzucił obrazami o ziemię, podarł pisma i obrócił się przeciw kapłanom oraz wszystkiemu, co wiąże się z ich religią. Mógłbym zrozumieć, gdyby powiedział: „Wasze pastorały to bzdura, wasze świece to bzdura, wasze figury, pisma i relikwie i cała reszta to bzdura”. Cóż jednak mogłoby go skłonić, by nagle spośród tego wszystkiego wybrał właśnie księgę (która zawsze należała do rzeczonej grupy i była częścią ich, jak to określił, hokus-pokus); dlaczego ów przeciętny człowiek miałby uważać, że ta akurat księga nie jest bzdurą, ale jedną jedyną prawdą, która potępi wszystko pozostałe? Dlaczego cześć oddawana podczas procesji księdze miałaby nie być zabobonem, tak jak cześć oddawana obrazom? Czemu nie uznać, że zgodnie z zasadami tej wiary tak samo sensowne będzie zachowanie figur jak i ksiąg? Powiedzieć kapłanom: „Wasze figury kłócą się z waszymi pismami, więc będziemy czcić tylko część waszych świętych przedmiotów, a resztę zniszczymy” nie ma sensu z żadnego punktu widzenia, zwłaszcza przeciętnego człowieka". ("Kościół katolicki i konwersja", str. 39-41)
Inne tematy w dziale Rozmaitości