olaf olaf
101
BLOG

Staszek.

olaf olaf Kultura Obserwuj notkę 7
To już pół roku. 10 listopada ubiegłego roku o 3 nad ranem stałem na nieco miękkich nogach w opustoszałej porodówce jednego z wrocławskich szpitali. W sali obok dwóch wesołych chirurgów, z wprawą przedwojennego żydowskiego krawca zszywało brzuch mojej żony, który z resztą sami przed chwilą rozcinali. Stałem tak sobie a naprzeciw mnie, w śmiesznym korytku na kółkach leżało sobie maleńkie zawiniątko, które łypało na mnie podejrzliwie i raczej niechętnie:
darmowy hosting obrazków
Zagaiłem więc: - Witaj chłopcze. Nazywasz się Stanisław Młyński, a ja Olaf Młyński i jestem twoim ojcem. Miło cię poznać. Zawiniątko miało inne zdanie i zaczęło się drzeć wniebogłosy. - Rozumiem twoje poirytowanie. Jeszcze przed chwilką byłeś w najwspanialszym miejscu na świecie – pod sercem swojej mamy. I nagle, bez uprzedzenia zostajesz bezczelnie wyciągnięty przez jakiegoś faceta na nieprzytulny, przeraźliwie jasny i chłodny świat. Masz prawo czuć się wkurzony. Jednak lojalnie cię uprzedzam – od teraz będzie już tylko gorzej. Zawiniątko zamilkło zaintrygowane. - Ale nie martw się – jesteśmy rodziną i będziemy trzymali się razem. Cokolwiek będzie się działo – damy radę. Witaj na świecie, synku. Zawiniątko pozwoliło zrobić sobie fotkę i zasnęło. Napiszę banalnie – to chyba najwspanialsze wydarzenie w moim życiu. Teraz czuję się tak, jakby Staszek był z nami od zawsze. Nie mogę sobie wyobrazić, że kiedyś go nie było. Wszedł w nasze życie delikatnie, wtopił się bez żadnych problemów, tak naturalnie. Nie było żadnej rewolucji, świat nie wywrócił się nam do góry nogami. Po prostu wszystko jest tak jak ma być. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu perspektywa bycia rodzicem wydawała mi się – powiedzmy - mało kusząca. I nie chodziło mi wcale o to, że „dziecko kosztuje” czy „muszę się jeszcze wyszumieć”. Po prostu byłem przerażony myślą, że nie będę w stanie wychować swoich dzieci według moich wartości. Że świat zewnętrzny jest tak totalny, iż wchłonie je jak łakoma bestia. Bałem się, że nie zdążę zaopatrzyć ich w bagaż zasad, że wcześniej dopadnie je telewizja, róweśnicy, szkoła... Jednak rodzina rozwiała moje lęki. Owszem, czasy mamy parszywe. Ale żeby od razu rzucać ręcznik na ring? Poddawać się bez walki? Wstyd. Święta racja. Nie tylko nie poddawać się, ale atakować. Siać, jak powiada klasyk ;) A zatem, kierowany tym imperatywem, oddalam się do alkowy. Dobranoc.
olaf
O mnie olaf

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura