Aleksandra Aleksandra
233
BLOG

Myślozbrodnia (sprawa Isabel Vaughan-Spruce)

Aleksandra Aleksandra Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Do tej pory unikałam tematu aborcji. Tym razem też (wbrew pozorom) też nie będzie o aborcji, a przynajmniej temat jej dopuszczalności, bądź niedopuszczalności nie będzie stanowić sedna sprawy. Rzecz bowiem będzie o wolności prezentowania swoich przekonań.   Jak wiemy, poglądy w tej sprawie bardzo się różnią i nie jest to polska specyfika. W zależności od tego jakie przyjmiemy założenia, stanowiska będą różne, a każde z nich będzie na swój sposób logiczne. Nieco przejaskrawiając można powiedzieć, że istnieją dwa przeciwstawne bieguny - dla jednych zarodek czy płód nie jest osobą ludzką, której należałaby się jakakolwiek ochrona, tak więc o jego losach decydować może jedynie osoba, w której ciele on się znajduje. Na przeciwległym biegunie są ci, którzy uważają, że życie ludzkie zaczyna się od momentu poczęcia i od tego momentu powinno być chronione. Umyślne pozbawienie życia człowieka, niezależnie od etapu jego rozwoju jest zabójstwem i musi być karane, najwyżej w niektórych przypadkach można uwzględnić okoliczności łagodzące. Pomiędzy tymi skrajnymi stanowiskami znajdują się rozmaite stanowiska pośrednie. W większości to one odzwierciedlone są w prawodawstwie różnych krajów. Jedynie w nielicznych krajach (np. w Chinach i Kanadzie) aborcja dozwolona jest bez żadnych ograniczeń, nawet jeśli płód jest zdolny do samodzielnego życia. Również w niewielu krajach (przychodzi mi na myśl jedynie Salwador) aborcja faktycznie w świetle prawa zrównana jest z umyślnym zabójstwem i karana długoletnim więzieniem. Najczęściej, jeśli aborcja jest zakazana, za złamanie zakazu grozi co najwyżej kilka lat więzienia, a jeśli jest dozwolona, ograniczona jest do wcześniejszych miesięcy ciąży.

Niezależnie jednak od obowiązującej aktualnie legislacji, każdy obywatel powinien mieć prawo do publicznego wyrażania swojej opinii na temat tego prawa. Powinien też mieć prawo do publicznego wyrażania swojej oceny dowolnego czynu, który nie jest wprawdzie zabroniony, ale ktoś go może uważać za niemoralny czy niewłaściwy. Podam przykład: w Polsce obowiązuje szereg praw ograniczających spożywanie alkoholu. Nie wolno np. prowadzić auta mając ponad 0,2 promila, nie wolno też sprzedawać alkoholu nieletnim, ale np. można sprzedawać alkohol w zwykłych sklepach spożywczych. Nie stanowi natomiast przestępstwa żądanie podniesienia limitu alkoholu, czy zniesienia zakazu sprzedaży nieletnim. Z drugiej strony nikt nie zabrania propagować całkowitej abstynencji, czy nawoływać do ograniczenia sprzedaży. Jeśli ktoś nawet zrobiłby pikietę przed sklepem monopolowym, pewnie nie wzbudziłoby to większych emocji. W społeczeństwie obywatelskim ludzie mają prawo do demonstrowania swoich poglądów, o ile nie atakują fizycznie innych ludzi, nie niszczą mienia, ani nie blokują wejścia do budynku.

Naturalną jest rzeczą, że protesty odbywają się w miejscach, gdzie znajduje się źródło niezadowolenia protestujących. Przeciwnicy aborcji protestują zazwyczaj przed miejscami, gdzie tych aborcji się dokonuje. Większość protestów ma charakter pokojowy, ogranicza się do rozdawania ulotek, odmawiania różańca, bądź stania z transparentami wyrażającymi opinie protestujących. W niektórych jednak miejscach, np. w Birmingham w Wielkiej Brytanii protesty takie są zabronione. Wokół klinik aborcyjnych władze tego miasta ustanowiły strefy, w obrębie których wszelkie demonstracje są zabronione. Formalnie dotyczy to również protestów proaborcyjnych, ale takowe raczej nie odbywają się przed klinikami. Podstawą prawną ustanawiania takich stref jest Public Spaces Protection Order . Akt ten ma charakter bardzo ogólny i jego celem jest walka z zachowaniem określanym, jako antyspołeczne. Głównie chodzi o zakłócanie spokoju, publiczne załatwianie potrzeb fizjologicznych itp. Tymczasem władze miasta rozciągnęły ten przepis na wszelkie protesty przed klinikami aborcyjnymi. Za formę protestu uznane zostało również oferowanie kobietom pomocy stanowiącej alternatywę wobec aborcji. 

Jest 6.12.2022, Birmingham, dzielnica Kings Norton. Przed kliniką aborcyjną stoi kobieta. Nie ma przy sobie żadnego transparentu, nie rozdaje ulotek, nic nie mówi.  W pewnym momencie podchodzi do niej policjant i pyta się co ona robi. Kobieta na to:

- W sensie fizycznym stoję.

Policjant pyta o miejsce, gdzie kobieta stoi, on odpowiada, że jest to klinika aborcyjna. Policjant pyta się czy jest to protest publiczny, kobieta zaprzecza. 

- Czy pani się modli? - pyta policjant.

- Być może modlę się w myśli (I might be praying in my head) - odpowiada kobieta.

Policjant pyta ją czy zgodziłaby się dobrowolnie udać się na posterunek policji.

- Jeśli miałabym wybór to nie - odpowiada kobieta. 

Wtedy policjant oznajmia kobiecie, że jest ona zatrzymana za niestosowanie się do wspomnianego przepisu prawnego, zabraniającego zachowań antyspołecznych oraz objaśnia kobiecie, jakie względem niej podjęte zostaną czynności. Policjant odchodzi na bok, do kobiety podchodzi policjantka i zaczyna rewidowanie. 

Film przedstawiający całą sytuację obejrzeć można tutaj.

Isabel Vaughan-Spruce (bo tak nazywa się kobieta) przeszukano, zabrano jej wszystko, co miała w kieszeniach (łącznie z chusteczkami higienicznymi), zawieziono na policję, zamknięto w celi i dopiero po pewnym czasie zaczęto przesłuchiwać. Policjant pytał między innymi o to, co było przedmiotem jej (cichej) modlitwy. Następnie pani Vaughan-Spruce postawiono cztery (ponieważ poprzednio była już trzy razy widywana przed kliniką) zarzuty pogwałcenia Public Space Protection Order.  wypuszczono, stosując jako środek zapobiegawczy zakaz przebywania w strefie ochronnej, zakaz udziału w publicznych modlitwach, nawet poza strefą oraz zakaz kontaktowania się z miejscowym księdzem, również zaangażowanym w przeciwdziałanie aborcjom. Ten ostatni zakaz później uchylono. Formalne zarzuty postawiono 15 grudnia i termin rozprawy wyznaczono na 2.02.2023 r. (Birmingham Magistrates Court). 

Skojarzenie z Orwellem jest oczywiste i tak też odniosło się do tej sytuacji wielu komentatorów. Myślozbrodnia. Przesłuchujący policjanci pokazywali Isabel zdjęcia zrobione przy poprzednich okazjach, gdy stała pod kliniką (zresztą zamkniętą w tym czasie) i pytali ją czy wtedy modliła się w myślach. Ta odpowiedziała, że nie pamięta czy akurat w chwili robienia jej zdjęcia modliła się czy myślała o tym co będzie jadła na obiad. 

Kryminalizacja modlitwy jest sprawą tak absurdalną, że gdy informacja o Isabel pojawiła się na twitterze, działania władz spotkały się ze zrozumiałą krytyką. Później dodano następujący tekst:


Czytelnicy dodali informacje kontekstowe, które mogą być przydatne dla innych


Tymi "czytelnikami" były prawdopodobne władze. Przyjrzyjmy się więc "dementi". Przytaczam w oryginale oraz tłumaczeniu własnym:


The woman in the video, Isabel Vaughan Spruce, was not arrested for silently praying. She was arrested for breaking a temporary Public Space Protection Order on four separate occasions which was used to ban protests outside of an abortion clinic due to safety concerns. 

"Kobieta na video, Isabel Vaughan Spruce, nie została zatrzymana za cichą modlitwę. Została zatrzymana za złamanie czasowego Prawa Ochrony Przestrzeni Publicznej w czterech oddzielnych incydentach, które to prawo zostało wykorzystane by zakazać protestów przed kliniką aborcyjną, z uwagi na bezpieczeństwo." 

Zaraz zaraz... Na czym innym niż na cichej modlitwie miał polegać ten zakazany protest? Pani Vaughan Spruce nie miała żadnego transparentu, nic nie mówiła, nie rozdawała ulotek, nie zaczepiała nikogo na ulicy (klinika była wtedy zamknięta). "Złamanie prawa" polegało jedynie na cichej modlitwie, więc stwierdzenie, że to modlitwa była powodem zatrzymania jest w pełni uzasadnione. Ktoś może zwrócić uwagę, że Isabel Vaughan Spruce nie jest "zwykłą kobietą" lecz Dyrektorem organizacji o nazwie "March for Life", więc sama jej obecność w pobliżu kliniki może wpływać na ludzi. Tyle tylko, że przepis o ochronie klinik aborcyjnych nie zabrania przebywania w strefie konkretnym osobom. Zabrania określonych działań, ale nie samego stania, a tym bardziej generowania określonych myśli, bo tym jest modlitwa, jeśli rozumiemy ją na sposób świecki, abstrahując od aspektu metafizycznego. Chyba, że władze wierzą w skuteczność modlitwy i obawiają się, że w jej wyniku liczba aborcji spadnie, a mają w tym jakich pośredni lub bezpośredni interes w tym by tak się nie stało. Wiem, zbyt daleko idące spekulacje, ale w sposób racjonalny uzasadnić zatrzymania i wytoczenia sprawy przeciw Isabel Vaughan Spruce się nie da.

W tym miejscu warto zastanowić się nad celowością ustanowienia "stref ochronnych" wokół klinik aborcyjnych. Strefy takie ustanowiono w niektórych miastach, ale w parlamencie procedowany jest projekt, który miałby kryminalizować wszelkie demonstracje w odległości do 150 metrów od klinik aborcyjnych lub szpitali w całym kraju. Za złamanie przepisu groziłaby kara do sześciu miesięcy więzienia, a w przypadku "recydywy" nawet do dwóch lat. Zwolennicy przepisu powołują się na prawo kobiet do wyboru i na to, że protesty często prowadziły do werbalnej, a nawet fizycznej agresji w stosunku do pacjentek czy personelu. Byłby to argument zasadny, agresywne zachowanie nie powinno być tolerowane, tyle tylko, że w UK, jak w każdym chyba kraju istnieją już przepisy zakazujące znieważania, agresji słownej, czy tym bardziej fizycznej. Wszelkie nadużycia ze strony protestujących mogą więc być ścigane w ramach istniejącego prawa. Chodzi zatem o zakaz przekazywania jakiejkolwiek informacji na temat negatywnych aspektów aborcji, a nawet dawania pod rozwagę innych alternatyw w stosunku do niej (oferowanie pomocy materialnej, miejsca w domu samotnej matki itp.). Kłóci się to z deklarowaną afirmacją prawa wyboru. Prawdziwy wybór istnieje tylko wtedy, gdy osoba świadoma jest tego co faktycznie wybiera. Jeśli pozbawi się ją informacji na temat różnych aspektów danej sprawy - nie ma możliwości rzetelnego wyboru. Zwolennicy zakazu twierdzą, że przecież można protestować, a także oferować pomoc poza strefą. Niby tak, ale wtedy szanse dotarcia do adresata protestu są o wiele mniejsze. W przypadku innych protestów nikt nie kwestionuje tego, że odbywają się one przed instytucjami, do których są kierowane. Jeśli nie podoba się działanie ze strony jakiegoś obcego państwa - zwykle protest jest przed ambasadą. Jeśli negatywnie oceniana jest praca rządu czy parlamentu - protesty są przed gmachami tych instytucji. Jeśli nie podoba się działanie ze strony Kościoła - protesty są przed kościołami. Oczywiście, gmachy rządowe czy ambasady są chronione, ale nie zabrania się pokojowych protestów. Dlaczego więc kliniki aborcyjne miałyby być wyjątkiem? 

Przypominam jednak, że powyższe rozważania nie odnoszą się do sytuacji Isabel Vaughan Spruce, ponieważ ona nie wykonywała żadnej czynności, którą można by uznać za formę protestu. Czy Birmingham Magistrates Court stanie po stronie zdrowego rozsądku? Być może dowiemy się już wkrótce. Sprawa może nie skończyć się 2 lutego. Będę informować o jej kolejnych odsłonach.

Na zakończenie, nieco spóźnione życzenia noworoczne, gdyż to pierwszy wpis w Nowym Roku. Oby Nowy Rok nie przyniósł kolejnych ograniczeń w zakresie wolności. 


Żródła:

Wywiad z Isabel Vaughan-Spruce https://www.youtube.com/watch?v=ZdZqkeXKo4w 

Obszerny artykuł po polsku https://kamilosieglewski.substack.com/p/uk-to-sie-juz-dzieje-brytyjska-policja 

O podobnych przypadkach i próbach legislacji https://adf.uk/public-prayer-ban/


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo