Żyjemy w świecie, w którym dotychczas uznawane wartośći są relatywizowane, a nawet odrzucane. W wielu krajach małżeństwo to już niekoniecznie związek mężczyzny i kobiety, a osoby, które upierają się przy tradycyjnej definicji są oskarżane o "homofobię". Prawa człowieka stały się swoją karykaturą, gdyż zasady uznane wcześniej, takie jak wolność religijna (obejmująca również prawo do głoszenia swych przekonań publicznie) zostają odrzucane na rzecz niedyskryminacji osób o odmiennej orientacji seksualnej. Taką dyskryminacją może być np. "mowa nienawiści", a za taką uznać można stwierdzenie, że zgodnie z Biblią akty homoseksualne stanowią grzech.
W tym ponurym świecie pojawił się jednak nieoczekiwany sojusznik. W pewnym kraju zakazuje się "propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych" wśród nieletnich". Kraj ten to Rosja. Środowiska gejowskie nawołują do bojkotu Olimpiady w Soczi, natomiast środowiska chrześcijańskie, przynajmniej niektóre:
http://www.fronda.pl/a/rosja-nie-boi-sie-homopropagandy,29991.html
patrzą na nowe prawo z życzliwością.
Cała sprawa wygląda dziwnie. Organizacje broniące praw człowieka nie reagowały na inne posunięcia Rosji, a tu nagle problemem jest jeden zapis ustawy, wcale nie najbardziej represyjny. Czyli być może będzie słuszny bojkot ze złego powodu.
Oczywiście w przypadku Rosji jest jeszcze inna wątpliwość: czy prawo to nie będzie stosowane jako pretekst do represji przeciwników politycznych. Zawsze można komuś zarzucić, że propaguje "inne formy seksualności", nawet, gdy po prostu mówi o ich istnieniu. Jeśli mówi to ktoś, kto naraził się władzy skazać go można właśnie z tego paragrafu.
Osobiście nie zachwycałabym się takim "sojusznikiem". O tradycyjne wartości walczyć należy powołując się na prawo do wolności właśnie. Do wolności religii, wolności sumienia i wolności słowa, a zwłaszcza tej ostatniej w Rosji brakuje.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka