MarekMalcher MarekMalcher
437
BLOG

Opowieści okołomorskie 3. Wojna, ropa i kongestia – wielkie zatłoczenie

MarekMalcher MarekMalcher Kultura Obserwuj notkę 2

6 października 1973 roku, w żydowskie święto Jom Kipur, o godzinie 14, wojska egipskie i syryjskie zaatakowały izraelskie pozycje na Wzgórzach Golan i w rejonie Kanału Sueskiego. Atakiem tym koalicja państw arabskich: Syrii, Egiptu, Iraku, Arabii Saudyjskiej, Libii, a także Maroka rozpoczęła wojnę październikową, znaną też pod nazwą wojny Jom Kipur. Po stronie arabskiej czynnie opowiedział się Związek Sowiecki, natomiast Izrael popierały Stany Zjednoczone. Konsekwencje tej wojny przegranej po trzech tygodniach przez stronę arabską były dalekosiężne i długoletnie. W tym także dla światowej żeglugi i wobec tego dla nas, marynarzy. Niektóre z tych wydarzeń okazały się dla ruchu statków korzystne – po dwóch latach od wojny w 1975 roku ponownie otwarto na mocy porozumienia pokojowego Kanał Sueski zamknięty od ośmiu lat.

Skutkiem wojny, który w dużym stopniu zmienił światową gospodarkę, było ogłoszone w końcu października 1973 roku przez stowarzyszenie państw produkujących ropę naftową OPEC embargo na dostawy ropy naftowej do wszystkich krajów sprzymierzonych z Izraelem, głównie do Stanów Zjednoczonych. Ten krok spowodował gwałtowny wzrost cen surowca o mniej więcej 600 procent. Był to koniec czasów taniej ropy.

Tu dygresja. W późnych latach 80., chyba w Londynie, byłem świadkiem rozmowy dwóch mieszkających na emigracji Polaków, którzy zgadali się co do tego, że obaj pracowali kilkanaście lat wcześniej w Iranie, jeszcze za szacha Rezy Pahlawiego. Jeden z nich był ekonomistą, drugi architektem. Zaczęły się wspominki, ustalili, że byli w podobnym czasie w jakiejś irańskiej miejscowości na pustyni. Obu zaszokowało to samo. Oto na stacji benzynowej w tejże wiosce, przy kolejce samochodów czekającej na tankowanie, pracownik stacji nie fatygował się zamknięciem pompy między jednym samochodem a drugim. Po prostu lał paliwo w piasek do czasu, aż podjechał następny samochód.

Pięć lat po wojnie ceny ropy, która przed kryzysem kosztowała około 10 dolarów za baryłkę (152 litry), wzrosły do około 100 dolarów. Historycznie – po okresowych spadkach osiągnęły maksimum w roku 2008, kiedy to cena baryłki zbliżała się do 150 dolarów. Ten wzrost cen uruchomił w światowej gospodarce intensywne poszukiwania tańszej ropy, a także – zwłaszcza w USA – uzmysłowił konieczność wyzwolenia się spod dyktatu państw dostarczających ropę. To od wojny październikowej datuje się gwałtowny rozwój poszukiwań tego surowca na morzu, a później także opracowanie metody wydobycia ropy i gazu z łupków. To też skłoniło przemysł samochodowy do produkcji samochodów o mniejszych silnikach.

Znacznie szybciej ujawniły się także inne skutki drogiej ropy. Niektóre z mniej rozwiniętych państw eksporterów zostały zalane strumieniem gotówki. Najbardziej spektakularnie i widocznie dla całego świata wyglądało to w Nigerii, a dokładnie na redzie portu Lagos. Otóż miejscowe władze postanowiły znacznie rozbudować port. Wobec tego zakupiły olbrzymią ilość cementu. Ale przecież nie tylko cementem człowiek żyje, wobec tego wszyscy członkowie nigeryjskiej elity zaczęli sprowadzać dobra znacznie sympatyczniejsze w użyciu od cementu, takie jak pralki, lodówki, dobre jedzenie, czy też motocykle i drogie samochody. Szaleństwo zakupów. Efekt był nieprawdopodobny. Ze względu na ograniczone możliwości przeładunkowe portu w końcu lat 70. na redzie Lagos stało na kotwicy i czekało na rozładunek około 500 statków! Te z cementem czekały najdłużej, bo około dwa-trzy lata.

To zjawisko kongestii miało miejsce również w portach arabskich, takich jak Dżudda w Arabii Saudyjskiej. Mnie kongestia dotknęła bezpośrednio w końcu 1976 roku w Al-Hudajda w Jemenie. Staliśmy na redzie razem z naszym niewielkim miasteczkiem około 20 statków przez ponad miesiąc. Czekaliśmy, odwiedzaliśmy szalupą sąsiadów i nudziliśmy się jak mopsy. Na redzie Lagos było gorzej. Statkom tam czekającym chronicznie brakowało wody i żywności. Niektóre z nich rezygnowały z postoju. Plagą stały się napady piratów. Najczęściej ofiarą napadów padały statki przypływające z dobrami konsumpcyjnymi, łatwymi do rabunku, co jednoznacznie wskazywało na pomoc z lądu, ponieważ port zawsze wie, jaki ładunek przychodzi.

Jak zwykle takie sytuacje rodzą tak zwane urban legends (miejskie legendy, choć tu chyba raczej morskie legendy). Jedna z najbardziej popularnych głosiła, że na redę przypłynął sowiecki statek, który ogłaszał wszem i wobec, jakie to wspaniałości przywiózł. Rzucił kotwicę w kilkunastomilowym oddaleniu od reszty. Oczywiście znakomita okazja do napadu. Tyle że sowieccy marynarze nie byli tak zupełnie bezbronni. Nikt z piratów nie wrócił na ląd. Podobno w czasie wyładunku wielokrotnie pytano załogę, czy byli bezpieczni na redzie. Tak, byliśmy bezpieczni – odpowiadali marynarze. Mało to prawdopodobne, choć znając naszego wielkiego sąsiada… Podobno sowieckich statków od tamtej pory nie atakowano.

Wróćmy jednak do ropy. Cena 147 dolarów za baryłkę osiągnięta w lipcu 2008 roku jest prawdopodobnie nie do pobicia. Od tamtej pory ropa powoli stawała się coraz tańsza. Wreszcie w roku 2020, kiedy piszę te słowa, na skutek epidemii koronawirusa i związanej z nią przestojem światowej gospodarki, w dniu 21 kwietnia cena ropy osiągnęła historyczne minimum. Przez kilkadziesiąt minut tego właśnie dnia ropa nawet miała cenę ujemną: kontrakty terminowe na dostawę w maju 2020 przez parę chwil osiągnęły cenę minus 50 dolarów. Po prostu płacono tym, którzy chcieliby tę ropę odebrać.

Nie pracuję już od paru lat, ale nietrudno wywnioskować, że jest to prawdziwy armagedon dla przemysłu wydobycia ropy naftowej z morza. Z tego, co dowiaduję się od znajomych marynarzy, oficerowie, którzy kończą kontrakty na statkach offshoru, bardzo często nie znajdują już pracy po urlopie. Z tego, co słyszę i czytam, nie wydaje się też, aby popyt na ropę i gaz wrócił po pandemii do poprzednich wielkości. Zmiany klimatyczne, wywołujące światowy boom na odnawialne źródła energii, przemiany w przemyśle motoryzacyjnym, możliwe użycie wodoru jako paliwa, wszystko to wskazuje na powolną utratę znaczenia paliw kopalnych.

PS. 1. Notka jest fragmentem mojej książki „Przepustka na ląd”, która ukaże się na początku grudnia nakładem wydawnictwa „Sorus”. Wszystkich zainteresowanych zmianami jakie nastąpiły w światowej żegludze w ciągu ostatnich 40 lat, pracą polskich marynarzy na oceanicznych polach naftowych oraz losami polskich marynarzy i oficerów w zmieniającym się świecie -zapraszam do lektury.

  2. Ten fragment książki pisany był w końcu 2020 roku. Dzisiaj 22.10.2021 ropa znowu kosztuje około 84 $ za baryłkę i wcale nie jestem już tak przekonany, że przy wzrastającej inflacji i gwałtownym wzroście cen energii nie pobije cen z 2008 roku.

Marek Malcher


emerytura po czterdziestu latach na morzu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura