Salon24 był kiedyś jak wielorodzinna kamienica, gdzie każda rodzina miała kibel i śmietnik we własnym mieszkaniu. Administracja jednak uznała – i uzyskała wsparcie z zagranicy – że zrobi się za to na każdym piętrze zsyp ogólny, a na półpiętrach – 4 wspólne kible. Bo to będzie integracja i pogadać będzie można o lokalnych sprawach. Sama administracja nie mieszka w tej kamienicy (nie wspominając już o entuzjastach zza granicy), ale w papierach wygląda to rewelacyjnie.
Komu porównanie z kamienicą nie leży to niech sobie wstawi uparcie się Bieruta z Gomułką + Gierka na centralne planowanie gospodarką. S24 w trzeciej bodaj wersji konsekwentnie kroczy „naszą drogą do wymiany poglądów” i choć zęby w ścianę wbij – nie zgryziesz, choć tłumaczyć możesz. Zawsze postęp.
Ja wiem, że te lubczasopisma są autorskim projektem któregoś z mocowładnych teoretyków S24; że są dźwignią handlu i w ogóle z aplauzem pomysł ten przyjęty został w kraju i za granicą. - Tam się spodobał, został doceniony i uznany za rewelacyjny, a ty blogerze zapchlony masz wąty?... - taki argument wprawdzie nie padł bezpośrednio, ale sobie rzecz całą tak z języka salonowego konwertuję.
Walczyć zresztą z lubczasopismami nie mam zamiaru, bo – jak wspomniałem – niebagatelne argumenty za nimi stoją i żeby się dziś cała społeczność salonowa wściekła, to póki czas nie minie - trwać będą. Wzorując się zatem na słusznym: „socjalizm tak, wypaczenia nie” i nie chcąc podważać międzynarodowych sojuszy, które pozwalają trwać s24 we względnym dobrobycie sugeruję trzy konkretne posunięcia:
- prawo-góra czyli SB – przywrócić stan poprzedni czyli spływające „jak leci” wpisy;
- lewo góra pod tą nieużytą ramką kategorii tematycznych – w pionie do samego dołu strony wkleić chronologicznie albo randomem awatary i nazwiska „publicyści zawodowi”; tam miejsce jest dobre i eksponowane, a teraz się marnuje;
- ostatnie, ale najważniejsze: umożliwić gospodarzowi bloga meblowanie u siebie – słowem te wszystkie elementy stałe niech będzie można przesuwać albo i wyrzucać przez okno, jeśli się tak spodoba. Przecież wszyscy mają teraz te same meblościanki z paździury, więc jeśli nie można mieć bidermajera z późnego rokokoko, to choć może pozwolić na wepchnięcie obligoatoryjnej szkarady w jakiś kąt.
Tak to widzę na gorąco.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości