Orfeusz Nowakowski Orfeusz Nowakowski
234
BLOG

Ideał sięgnął bruku – TW / LW.

Orfeusz Nowakowski Orfeusz Nowakowski Polityka Obserwuj notkę 0

Załomotali w drzwi. Mocno, głośno, co tam sąsiedzi. Godzina  może trzecia w nocy, może trochę wcześniej. Zasuszona Pietrucha, moja sąsiadka wdowa po pilocie, nie spała, ciekawa - obserwowała. Wtedy nie było to  tak ważne. Zabrali mi ojca. Płakałem cały dzień, nie było go dobre parę dni, może z tydzień. Wreszcie wpadł na parę godzin, przywiózł go wojskowy samochód. Nie miałem pojęcia co się tak działo naprawdę. Nie wiedziałem. Płacz matki. Strach.

Wtedy usłyszałem pierwszy raz nazwę ,,Solidarność” .

Usłyszałem, że butelki z benzyną, że mieli mordować przywódców wojskowych, mieli takie zamiary.

Złe zamiary, płakałem, przejęty chłopiec, że jego ojciec gdzieś tam, może już nie żyje.

Dopiero potem usłyszałem nazwisko Wałęsa. Jakże nienawidziłem tego gościa, tego co przez niego zabrali mojego tatę. Tata nie żyje. Nie był jakimś tam uchem czy politycznym notablem. Nie piastował żadnych ważnych funkcji. Uczciwy człowiek, który pracował. Robił swoje, przeciętnie i biednie, gdzie indziej posmarowanie kromki chleba masłem to wskazywało na  to, że ktoś ma pieniądze. Wtedy te świnie, najczęściej czerwone opływały w luksusy, mając polityczne zaplecza, stanowiska , mogły zrobić wszystko. Moje miasto życia. Najpierw małe miasto, później stolica województwa, teraz jako powiatowe miasto.

Dużo ludzi poprzez ,,Solidarność” poustawiało się jak nikt. 

Rządzili przedtem jak to określili potocznie komuchy, wszyscy wtedy potem i tak się poukładali. Nieważne jak to się nazywało wtedy czy Magdalenki, czy Bożenki. Każdy układał się jak mógł. Teraz nazywają to w Parlamencie Europejskim ,,kompromisami”. Fajne te kompromisy po 300 tysięcy euro na głowę, za stołek na rok. Dobrze, że mój ojciec tych czasów nie dożył. Wtedy też usłyszałem słowa  internowanie. Wiedziałem co i jak, słyszałem, o Chryste, tak dużo różnych informacji. Przyjąłem je, czy dobrze czy źle, nie wiedziałem. Nie wiedziałem. Jedno wiedziałem, każdy po internowaniu jak wychodził, był najczęściej tzw. ustawiony. Zresztą te internowania samych przywódców w  Arłamowie, to pobyt prawie jak hotel, dobre żarcie i spacery. Wałęsa, usłyszałem te nazwisko, ale przedtem było Gierek, potem był Jaruzelski, Kiszczak i tylko gdzieś tam się przeplatywali. Czego nikt się nie spodziewał to tego, że Kiszczak załatwi Wałęsę. Lecha Wałęsę.

Jest to nazwisko, które tak czy tak wzbudza emocje.

Kim wtedy był naprawdę, nikt nie wie, czy tak czy tak. Bolek bez Lolka. Jednak błądzić rzecz ludzka jakby to ksiądz ujął. Człowiek legenda bez dwóch zdań, prezydent, ale prosty, mówił co chciał i to dosadnie, zawsze słownie uderzał w sedno. Lech Wałęsa po latach .Obrośnięty w tłuszcz powodzenia po  drogich płatnych wykładach, nie założył żadnej fundacji aby pomóc biednym takim jak on kiedyś. Przez niego raczej dostali po ryju inni, jego koledzy i przyjaciele.

Pan Gwiazda w wywiadach telewizyjnych prawie jak lump. Zapomniał o nim Lechu.

Widać na zdjęciach, że ten osławiony zły Kiszczak, był bardzo zaprzyjaźniony z nim, bardzo, bardzo podejrzane. Tak samo jak były kapitan SB pan Wachowski, było nie było nawet w ostatniej podróży.

Małe wspomnienie tamtych czasów:

W odlewni aluminium, był były internowany, miał dobrze. Ustawił się, ja dowalałem na trzy zmiany i musiałem wyrobić zaplanowany czas, czy jak tam. Też chciałem być jak on. Jednak nie byłem, nie chciałem się w to mieszać, ojciec - nie mieszaj się  w to, jak dostaniesz butelkę z benzyną, nie rób tego. Najlepiej nie wychodź wcale z domu. Mniejsza z tym, pamiętam Lecha. Pamiętam Wałęsę. Kiedy nieśli go na ramionach, wszyscy szczęśliwi. Podziwiali go potem wszyscy, bo rozwalił to co nikt inny przedtem.

Dostałem po ryju, kiedy powiedziałem do syna partyjnych ważniaków ,,ty czerwona świnio”.

Miał zawsze lepsze oceny, nawet jak głąb robił błędy ortograficzne, ale był synem ważniaków z PZPR- u. Nauczycielki miały za to prezenty.

Wałęsa, na tamte czasy dobrze wspominany, oczywiście symbol, jakby nie inaczej. Teraz upadek. Upadek wielkiego z piedestału. Fakt obrósł w tłuszcz nietykalności. Jednak czy słynny nadal będzie? Często historia pokazuje nam, jak wielcy upadają.

Ideał sięgnął bruku, tego też się uczyliśmy.

Wałęsa, potem z układami, bogaty, wśród elity i tego mu chyba Anna Walentynowicz też nie mogła wybaczyć. Prosty chłop, robotnik, niedouczony elektryk a tu władza, pieniądze, zaszczyty, prezydent. Wielki, bez dwóch zdań. Upadł jak Pompeje w obliczu wulkanu Kiszczakowej z pozagrobowej jak to określił zemsty. Można było tego uniknąć, nikt by nie zauważył, że wielki upada, a są ważniejsze sprawy. Stary człowiek i zemsta i akta i Bolek, a w dupę z tym. Świat leci do przodu, pokolenie w fejsbukach, kogo to właściwie obchodzi.

Miesiąc sensacji i po wszystkim. Za chwilę umilknie wszystko.

 Kto wie, czy nowa teczka Kiszczaka nie oszołomi ponownie społeczeństwo. Przysłowie mówi, każdy ma swoją szafę z trupem. Wszystko za chwile  się rozmyje. Opozycja powie, oni to zrobili specjalnie. Kto? – w umyśle bezradnej opozycji, że partia rządząca. Są dokumenty, nie do podważenia i sprawa jasna. Sam zainteresowany Lech Wałęsa w trzech różnych wypowiedziach, już nawet nie zaprzecza, że coś jednak kiedyś…

Wrócą wszyscy niebawem do zajęć. Za chwile w  TV - Petru rozśmieszy, krzykliwa Myszka – Prymus na wybiegu, pomacha, pokrzyczy, Balcerowicz w wywiadzie coś powie, że wszystko jest złe… ot i wszystko. Do przodu, dzień po dniu.

Historia osądzi, jak to mówią. 

 

autor powieści ,,My z poprawczaka" ,,Czas prawdziwej miłości" http://www.orfeusz.priv.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka