Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1875
BLOG

O umiarkowanych faszystach z Lublina

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 12
      Właśnie się dowiedziałem, że miasto Lublin przeżywa ciężki czas. Otóż stało się tak, że w pewnej podstawówce miejscowe dzieci redagują gazetkę szkolną pod nazwą „Kurier Szkolny”. Gazetka wygląda tak, że na pierwszy rzut oka nie ma w niej nic szczególnego, pomijając może tylko to, że jest to coś estetycznie znacznie wykraczającego poza inne tego typu dziecięce projekty.  Gdyby jednak przyjrzeć uważniej okładce najnowszego wydania gazetki, możnaby zauważyć coś jeszcze. Mianowicie w dziale, w którym dzieci polecają do czytania różnego rodzaju lektury, znalazła się książka zatytułowana "Zamach w Smoleńsku”. No i to ona właśnie spuściła na Lublin ów wspomniany na początku kataklizm.
 
      Kolej zdarzeń była następująca: Najpierw, jak już zostało powiedziane, jedno z dzieci poleciło tę książkę w owym szkolnym „Kurierze”, rekomendacja ta wpadła w oko jednemu z rodziców, który natychmiast dostał cholery i zrobił pierwszą rzecz jaka mu przyszła do głowy, a mianowicie o wszystkim poinformował lokalny oddział „Gazety Wyborczej”. Lubelscy pracownicy „Agory” na doniesienie zareagowali natychmiast, w związku z tym skandalem przeprowadzili dziennikarskie śledztwo, i wszystko należycie opisali na tak zwanych łamach.
 
      Oczywiście większość z nas, którzy się tu spotykamy, dokładnie wiemy, jak ta akcja mogła wyglądać, i moja relacja jest tu nie specjalnie potrzebna. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na troje głównych bohaterów tych wydarzeń. Pierwszy, to oczywiście ów anonimowy rodzic-szpicel, który zachował się dokładnie według starych, sprawdzonych, i wydawałoby się oficjalnie już skompromitowanych wzorów. Wypatrzył wroga i pospieszył z donosem do władz. I jeśli o niego akurat chodzi, nie mam zbyt wiele do powiedzenia, poza może tylko powtórzeniem wstępnej obserwacji, że to jest niezwykle ciekawe, jak on błyskawicznie zorientował się dokąd się udać. Nie poszedł do Dyrekcji, nie zgłosił sprawy to Kuratorium, nie złożył nawet odniesienia o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury, ale siadł do komputera i napisał donos do „Gazety Wyborczej”. A my możemy tylko zadławić się z wrażenia, widząc jak przez ostatnie lata te instynkty zostały wyćwiczone. Ale to jest temat na inną refleksję, na przeżywanie której dziś nie mam akurat nawet siły. Drugi ze wspomnianych bohaterów to dyrektor szkoły, w której doszło do tak drastycznego zakłócenia porządku, pan Ryszard Pawka. Ja oczywiście mam co do niego swoje podejrzenia, a mianowicie takie, że on jest klasycznym pisowcem i moherem. I to akurat jest dla mnie sytuacja niezbyt komfortowa, chociaż oczywiście wcale nie dlatego, że do pisowców i moherów nie czuję sympatii, bo to jest jak wiemy nieprawda. Sytuacja ta jest dla mnie mało wygodna z tego względu, że ja bym o wiele bardziej wolał, by ten dyrektor był typowym urzędnikiem na służbie Systemu, który jednak ma w sobie pewien szacunek do demokracji, szczególnie wówczas, gdy z jej dobrodziejstw chcą korzystać również dzieci. Byłbym bardzo wzruszony, gdyby dyr. Pawka osobiście uważał, że z tym Smoleńskiem to zawracanie głowy, a Lech Kaczyński był złym prezydentem, jednak w sytuacji kiedy chodzi o kształtowanie w małych dzieciach postaw obywatelskich i czegoś tak cennego jak samodzielność myślenia i obywatelska odwaga, jego przekonania schodzą na drugi plan. Niestety obawiam się , że tak się nie dzieje. Że zarówno on, jak i nauczycielka języka polskiego, która sprawuje opiekę nad redagującymi swoją gazetę dziećmi – to tak zwani „nasi”. Co oczywiście nie zmienia faktu, że bardzo milo się słucha, gdy dyr. Pawka wyjaśnia cynglom z „Wyborczej”, czym jest wolność słowa i przekonań.
 
       To zresztą prawdopodobnie te wyjaśnienia kazały służbom prasowym „Agory” poszukać w Lublinie i okolicach odpowiedniej osoby, związanej z systemem edukacji dzieci i młodzieży, która zgodziłaby się publicznie i pod nazwiskiem dokonać odpowiedniej krytyki postępowania dyr. Pawki i potępić to co się wydarzyło w jednej z lubelskich szkół. Osobę tę owe służby jak najbardziej odnalazły, i oto przed nami ów trzeci bohater lubelskiej afery – dyrektor lubelskiego gimnazjum nr 18, historyk Marek Krukowski. Dla niego zrobimy wyjątek i zacytujemy go w całości:
 
      „Sprawa katastrofy w Smoleńsku ciągle budzi ogromne i skrajne emocje. Szóstoklasista nie jest w stanie samodzielnie wyważyć racji, może ulegać różnym wpływom. Ocena tej tragedii nie jest tematem odpowiednim do gazetki wydawanej przez uczniów szkoły podstawowej. Tym bardziej jeśli o Smoleńsku pisze się w kontekście politycznym. W tym przypadku błąd popełnił dorosły, który powinien wiedzieć, że nie każda książka wydana drukiem jest godna polecenia dla dwunastolatka”.
 
      Oczywiście możnaby było sobie polemikę ułatwić i zapytać, czy ten Krukowski byłby tak samo pryncypialny, gdyby chodziło nie o książkę o Smoleńsku, lecz na przykład o kolejne refleksje Władysława Bartoszewskiego, Kazimierza Kutza, Jana Grossa, czy choćby wywiad kabareciarza Andrusa z Marią Czubaszek? No a niechby to i nawet była książka o Smoleńsku, tyle że wyjaśniająca przyczyny tej katastrofy z pozycji bardziej umiarkowanych, a więc zbliżonych do Komisji Millera. I ja wcale nie chcę tu sugerować, że on by nie miał nic przeciwko tym lekturom dlatego, że jemu stanowisko dyrektora tego gimnazjum załatwiła Joanna Mucha. Tego nie wiem i uważam, że jest całkiem możliwe, że on nawet nie musi być człowiekiem władzy. Wystarczy bowiem, że dyr. Krukowski to ten znany nam świetnie typ, który źle znosi sytuacje kontrowersyjne w klasycznym rozumieniu tego słowa. Nie będę też tu sugerował rozwiązania wręcz oczywistego, że ów Krukowski za powyższą wypowiedź – czy może bardziej za swoje intelektualne i zawodowe kompetencje, które ta wypowiedź jak najdobitniej wyraża – powinien zostać wyrzucony z pracy w ciągu pięciu minut i pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Jak wiemy bowiem, ja na tym blogu mam ambicje znacznie poważniejsze, niż stwierdzanie faktów znanych każdemu w miarę przytomnemu czytelnikowi. Tu cele są skierowane znacznie wyżej.
 
     Otóż przy okazji tego co się wydarzyło na linii „Gazeta Wyborcza” – Szkoła Podstawowa nr 50 w Lublinie, przyszło mi do głowy, że tu tak naprawdę nie chodzi ani o to, kto w tym sporze ma rację, ale o pewną bardzo wyraźną tendencję, która polega na niszczeniu tego, co stanowi podstawę rozwoju wszystkich społeczeństw, a więc wolną debatę. Mówię o tendencji polegającej na ograniczaniu prawa do poglądów, które przez tych, którzy je ograniczać postanowili, uważane są za radykalne. Mam na myśli tendencję, która w efekcie ma doprowadzić do tego, że oficjalnie wolno będzie prezentować poglądy albo rządowe, albo ewentualnie opozycyjne, tyle że przez władzę autoryzowane jako temat debaty. Mówię wreszcie o tendencji, którą ostatnio z taką intensywnością możemy obserwować tu w Salonie24. Eliminowania ze sceny wszystkiego, co choćby pozornie mogłoby robić wrażenie undergroundu. Mówię o tym wszystkim, bo to jest, moim zdaniem, jak idzie o debatę publiczną, naszym głównym nieszczęściem. Że jeśli mamy do czynienia z poglądami choć trochę marginalnymi, to one mają prawo bytu wyłącznie po tak zwanej „lewej” stronie. Czy to będzie jakaś Środa, czy Palikot, czy ten człowiek podający się w polskim Sejmie za kobietę, czy to jest Seweryn Blumsztajn informujący Polskę, że on „pierdoli, nie rodzi”, czy te zaćpane bandy gówniarzy szczających na krzyż, czy wreszcie cała gromada jakichś schlanych blogerów gadających co im ślina na język przyniesie – oni wszyscy potrafili się tak skutecznie rozepchać, że dziś nikt nawet się nie odważy powiedzieć im, ze mają milczeć, bo są alienami. A jeśli ktoś się odważy, zostanie natychmiast zamknięty w jakimś getcie dla ekstremistów.
     
      I – muszę to powtórzyć raz jeszcze – Salon24 świetnie sobie w ramach tych nowych standardów radzi. Jestem przekonany,  że jak idzie na przykład o – trzymajmy się już tego tematu – Katastrofę Smoleńską, gdyby w jakiejś publicznej dyskusji mieli obok siebie stanąć Igor Janke – choć też przecież i którykolwiek inny z tych tak zwanych „autorów niepokornych” –  i, dajmy na to Kazimierz Kutz, i pojawiłoby się pytanie zadane prosto i jednoznacznie: „Czy uważa pan, że w Smoleńsku doszło do zamachu?”, Kazimierz Kutz powiedziałby, że owszem – tyle ze strony Jarosława Kaczyńskiego, który postanowił zabić swojego brata, i w ten sposób samemu zostać prezydentem, natomiast sam Igor Janke prędzej by dostał zawału serca, niż wyksztusił z siebie to jedno słowo: „Tak”. Ale jestem też pewien, że gdyby pedagogicznej opieki nad tą gazetką nie sprawowała ta pani od polskiego z Lublina, ale administracja Salonu24, ten tytuł by tam opublikowany nie został. No i oczywiście wiem z całą pewnością, że gdyby na miejscu owego dyrektora wynajętego przez „Agorę” do niszczenia tej biednej szkolnej gazetki i tych dzieci próbujących wziąć udział w życiu publicznym, posadzić któregoś z czy to właścicieli Salonu, czy pracowników jego administracji, oni by sobie tam poradzili wcale nie gorzej od niego. I to – nigdy zbyt wiele tych zapewnień –  nie dlatego, że oni trzymają sztamę z mordercami spod Smoleńska, bo to jest oczywista nieprawda, ale dlatego że nie znają innych kroków, jak tzw. świński trucht.
 
      Już po napisaniu tego tekstu pojawił się czwarty bohater tej historii – lubelski kurator oświaty Krzysztof Babisz i powiedział co następuje: „Książki proponowane do przeczytania uczniom w gazetce szkolnej powinny być dostosowane do ich wieku. Ta nie jest.  Czy dziecko jest w stanie zrozumieć zawiłości i wątpliwości, których w tej sprawie nie są mogą wyjaśnić nawet dorośli? Nie sądzę. Dlatego nie dziwię się, że rodziców to mogło zbulwersować”.
 
      A ja już jestem w takim nastroju, że jedyne co mi przychodzi do głowy, to taka oto refleksja: Jeśli w Polsce nie dojdzie natychmiast do zmiany władzy, ten Babiarz już niedługo może zostać szefem MEN-u zamiast matematyczki z Knurowa. A wtedy, przy obserwowanej przez nas wszystkich tendencji, następnym ruchem może być pojawienie się jego bloga w Salonie24, i wtedy już mu z całą pewnością nikt nic nie zrobi.
 
 
      Na sam koniec, żeby się troszkę świątecznie zabawić, popatrzmy na coś, co przynajmniej przypomina stary dobry big beat.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka