Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3738
BLOG

Chciałoby się spytać... ale mniejsza z tym

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 129
      Bloger FYM – podkreślam tego blogera, bo w dzisiejszym stanie rzeczy, bycie autentycznym blogerem, to prawdziwy rarytas – kiedy jeszcze pisałem w Salonie24, że tak powiem, oryginalnie, był moim kolegą i to kolegą do tego stopnia, że znaliśmy swoje numery telefonów, nazwiska i od czasu do czasu wymienialiśmy się różnymi spostrzeżeniami. Niestety tak się złożyło, że moje odejście z Salonu związało się niefortunnie ze smoleńskim zamachem i nasze kontakty praktycznie zanikły, a ja się zająłem już tylko swoją stroną www.toyah.pl.  Dowiedziałem się później, że FYM przestał pisać o Gomułce, Gierku, Jaruzelskim i Kiszczaku i poświecił się całkowicie badaniu przyczyn tej katastrofy, i szczerze powiem, że to by mnie nawet i ucieszyło, gdyby nie fakt, że z tego co zdążyłem zauważyć, wpadł on z przysłowiowego deszczu pod równie przysłowiową rynnę. Ale cóż – widać niektórzy tak już mają, że jak się angażować, to na całego.
 
      Przyznaję, że przez te wszystkie miesiące FYM-a nie czytałem z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że intensywność przeżycia związanego z samą katastrofą nie pozwalała mi na zajmowanie się czymś co wyglądało w dużym stopniu jednak na zabawę, a po drugie z tego powodu, że teksty jakie on pisał z każdym dniem stawały się dla mnie coraz bardziej niezrozumiałe i w pewnym momencie zwyczajnie odpadłem. Owa niezrozumiałość jego przekazu była też zresztą głównym powodem, dla którego wszelkie prośby, bym w jakiś sposób skomentował stanowisko FYM-a co do przyczyn katastrofy, musiałem zlekceważyć. Ja zwyczajnie nie byłem w stanie zrozumieć o co FYM-owi chodzi, a w dodatku miałem wrażenie, że w pewnym momencie to co on pisze, wręcz obiektywnie jest nie do pojęcia dla kogoś, kto nie śledził prezentowanego przez niego toku myśli systematycznie i od samego początku.
 
      Niedawno, przy okazji skompaktowania przez FYM-a tych wszystkich jego tekstów w jedną książkę i ukazanie się recenzji owej książki autorstwa mojego innego kolegi z dawnych czasów, Rolexa, odzyskałem tu pewną nadzieję, ale niestety i tu znów stanąłem oko w oko z murem w postaci jakiegoś kompletnego… nie powiem bełkotu, bo w końcu mam przed sobą było nie było kolegów, ale czegoś co absolutnie przekracza moje możliwości. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko to co ja tu piszę może świadczyć o tym, że to ja przez te minione lata kompletnie zgłupiałem i nie rozumiem najbardziej prostego przekazu, jednak faktem jest też to, że kiedy pod tekstem Rolexa na przykład ukazał się komentarz Ściosa – który, zaznaczam, też nie jest moim szczególnie ulubionym autorem – ja ze zrozumieniem tego co on chciał powiedzieć, nie miałem najmniejszego problemu.
 
       I oto nagle wczoraj FYM opublikował kolejny wpis, która tym razem dotyczył wywiadu jakiego „Naszemu Dziennikowi” udzieliła stewardessa z samolotu, który wylądował w Smoleńsku niedługo przed naszym biednym tupolewem, pani Aneta Żulińska-Pondo, i w którym to wpisie FYM się najzwyczajniej w świecie do tej kobiety dopieprza. I tym razem ja wszystko doskonale rozumiem. Nie ma takiej możliwości, bym tu czegoś nie zrozumiał. Tu akurat wszystko jest jasne jak słońce. Tym samym więc przyszedł moment, bym mógł napisać parę słów na temat tego, co od dwóch lat wyprawia FYM.
 
        Na mnie przede wszystkim zrobiło wrażenie to, że pani Żulińska-Pondo w ogóle udzieliła wywiadu „Naszemu Dziennikowi”, co świadczyć o niej akurat musi jak najlepiej, i ustawiać ją bardzo konkretnie w bardzo konkretnym kontekście. Co o tym sądzi FYM? Nic. Przynajmniej nie daje po sobie niczego poznać. On, jak porządny prokurator, pozostaje odpowiednio skoncentrowany na sprawie i na rzeczy. O co więc mu chodzi? O to mianowicie, że przede wszystkim „Nasz Dziennik” nie chce rozmawiać z panią Pondo w taki sposób, w jaki by z nią rozmawiał FYM, a poza tym ona stanowczo kręci. Jak kręci? Proszę bardzo. Oto przykład pierwszy z brzegu. Mówi Pondo:
 
      „Stojąc na płycie lotniska w Smoleńsku, czekałam z załogą (my przylecieliśmy wcześniej Jakiem-40) i usłyszałam ten przerażający ryk silników, jak próbowali poderwać samolot do góry. Ale była cisza. […] Kiedy usłyszałam ryk silników, wiedziałam, że tupolew próbuje się poderwać i chce odejść. Niestety, po jakimś czasie usłyszałam głuchy trzask łamanej czy gniecionej blachy, potem nastała cisza”.
 
        Co na to FYM? „Chciałoby się spytać: a co z wybuchami? Nie było dwóch wybuchów? Co było widać? Czy był słup ognia i dymu? No ale mniejsza z tym”. No jasne. Mniejsza z tym. Kto ma wiedzieć, ten wie. I dalej słuchajmy Pondo:
 
        „Od razu wiedziałam, że się rozbili, zaczęłam krzyczeć. Moi koledzy z załogi niedowierzali”.
 
        I też na te słowa wchodzi FYM. Oooooo! To bardzo ciekawe. Niedowierzali? A czemuż to niedowierzali. Czyżby to co słyszała Pondo to było nie to co słyszeli inni? Czyżby jej się coś zadawało? W końcu każdy z nich to poważny fachowiec. Czemu niedowierzali?
 
        Słuchajmy dalej: „Czułam bezradność, miałam nadzieję, że dziewczyny przeprowadzają ewakuację, że ratują pasażerów, chciałam im pomóc”. I znów wchodzi FYM.  A czemu Pondo, skoro była taka ciekawa co się stało, nie zadzwoniła z komórki do swoich koleżanek stewardess z tego tupolewa? Słuchajmy dalej:
 
         „Pamiętam, że od razu znalazło się przy nas rosyjskie wojsko”. I tu też mamy FYM-a z jego słynną dociekliwością. A czym przyjechali? Samochodami? A może przyszli na piechotę? Czemu Pondo tego nam nie mówi? I tak przez cały ten tekst, który – co warto być może zauważyć – nosi prosty jak lufa nowiutkiego colta tytuł „Stewardessa”. A ja już nie mam wątpliwości, że jeśli książka, którą w oparciu o swoje śledztwo na blogu wydał ostatnio FYM jest skonstruowana wokół tej metody, to ja ją mam głęboko w nosie. Ona mnie nic nie obchodzi i uważam, że równie dobrze mogłoby jej nie być. Oczywiście może być tak też, że ona jest bardzo rzetelna i pod każdym względem dopięta na ostatni guzik, jednak z tego co widzę w tym ostatnim tekście FYM-a, nic na to nie wskazuje. I stąd właśnie ten mój dzisiejszy tekst.
 
       Wcześniej napisałem, że mimo wielu prób zgłębienia tej kwestii, nie udało mi się tak naprawdę do końca dowiedzieć się, jaką to tezę jak idzie o smoleńską katastrofę stawia FYM. Nie jest to jednak pełna prawda. Ja bowiem coś tam na ten temat wiem. Otóż – mam nadzieję, że nikt mi tu nie zarzuci błędu – jemu chyba chodzi o to, że do zamordowania prezydenta Kaczyńskiego i reszty pasażerów tupolewa nie doszło w Smoleńsku, lecz w innym miejscu. Że to cośmy oglądali 10 kwietnia i w pewnym sensie oglądamy do dziś to zakrojona na szeroką skalę mistyfikacja. Że ten samolot, który dziś leży w tym smoleńskim błocie to wyłącznie przykrywka. Że w tym ruskim teatrze brało udział więcej samolotów niż ten jeden, którym leciał Prezydent. Że ten prawdziwy został zwabiony w jakieś dyskretne miejsce i tam wszyscy zostali zwyczajnie rozstrzelani, a to co nam pokazano to już tylko zwykły cyrk. Skąd FYM to wie? Tego z kolei ja już nie wiem, ale ponieważ on na ten temat napisał jakieś tysiąc stron, domyślam się, że coś tam na podparcie tej swojej tezy ma. Tyle że ja – jak już napisałem na początku – ani nie potrafię, ani nie mam ochoty brać w tym udziału.
 
       Bardzo mnie jednak interesuje sprawa tej stewardessy i to co do niej ma FYM. Osobiście przyznaję, że jej nazwisko po raz pierwszy spotkałem przy okazji omawianej notki FYM-a i wszystko co o niej wiem to to, że ona była na miejscu, że udzieliła wywiadu „Naszemu Dziennikowi”, i że FYM ma do niej parę pytań. O ile dobrze FYM-a zrozumiałem, owe pytania sprowadzają się do tego, żeby ona wyjaśniła, czemu zamiast powiedziec jak było, to coś kręci. Ponieważ, jak się domyślam, ona sama FYM-owi nie odpowie, spróbuje to zrobić za nią. Otóż chciałbym, żeby mój kolega FYM wiedział, że osobiście jestem głęboko przekonany, że gdybym to ja zamiast tej kobiety stał tam w Smoleńsku tamtego poranka i widział to co się tam działo, dziś nie byłbym w stanie powiedzieć nic na pewno. Powiem więcej. Jestem szczerze przekonany, że nawet tamtego dnia, gdyby ktoś mnie poprosił bym opowiedział, co widziałem, nie byłbym w stanie nic powiedzieć na pewno. Ja nie umiałbym nawet sam sobie powiedziec, co było naprawdę, a co mi się zdawało. Co zapamiętałem dobrze, a co źle. Dlaczego? Dlatego, ze jest pewien rodzaj wydarzeń jakie spadają na nasze biedne głowy, których w pewnym momencie nie jesteśmy w stanie ocenić na zimno.
 
      Pamiętam jak byłem dzieckiem i z kolegami poszliśmy do parku na wycieczkę. W pewnym momencie przyszło paru starszych chuliganów i jednemu z nas wlali. Ponieważ byłem na miejscu i wszystko widziałem, zostałem powołany na świadka w sądzie. Do dziś pamiętam, że tamten mój występ to była kompletna kompromitacja. Raz, że od razu okazało się, że ja nic nie pamiętam, a dwa, że to co mi się zdawało, że pamiętam, wedle zeznań innych kolegów wyglądało zupełnie inaczej. Ja ani nie umiałem powiedzieć, jak daleko stałem od tego zdarzenia, ani ilu nas było, ani ilu było tych chuliganów, co oni temu mojemu koledze zrobili, ani w ogóle tak naprawdę nie umiałem powiedzieć nic. Dlaczego? Otóż myślę, że dlatego, że to co się stało było czymś dla mnie zbyt stresującym, by to spokojnie zaobserwować i zapamiętać.
 

      Jestem więc tym bardziej pewien, że gdybym to ja trafił na przesłuchanie do FYM-a, a on by się mnie pytał o tych ruskich żołnierzy, czy oni przyjechali samochodami, czy piechotą, i chciałby ode mnie wiedzieć, dlaczego ja stałem tam jak bałwan zamiast skorzystać z telefonu komórkowego, co ja mam do powiedzenia na temat tego, że tylko ja mogłem uwierzyć w to co widziałem, a inni nie, to bym mu powiedział, że nie wiem. Że mówię co pamiętam, a pamiętam co zapamiętać potrafiłem, lub co wydaje mi się, że potrafię dziś. Natomiast wiem też coś jeszcze. Że gdyby FYM zaczął mnie dręczyć jakimiś sugestiami typu „chciałoby się spytać… ale mniejsza z tym”, to bym mu powiedział, żeby się ode mnie odpieprzył. I może pojechał na jakieś zamknięte tygodniowe rekolekcje. Może być nawet do Tyńca.  

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (129)

Inne tematy w dziale Polityka