Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1790
BLOG

Paint It Black, czyli szatan istnieje

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Kultura Obserwuj notkę 46
      W tych dniach Coryllus, po raz kolejny oświadczył, że dla niego jedną z nielicznych osób w Polsce, które mają świadomość powagi sytuacji, jest ksiądz Natanek. Możliwe że to kogoś zaskoczy, ale ja się tu z Coryllusem zgadzam, a w dodatku jeszcze – biorąc pod uwagę fakt, że on jest zdeklarowanym poganinem – zgadzam się z nim podwójnie. Podobnie jak Coryllus, uważam, że ksiądz Natanek faktycznie jest jedną z niewielu publicznych postaci w Polsce, które wiedzą, że żartów nie ma i stara się z tej wiedzy wyciągać wnioski.
 
      Dlaczego zatem ja sam o księdzu Natanku nie chcę pisać z tak prostą jednoznacznością? Otóż wynika to z tego, że ja nie jestem taki odważny jak Coryllus. Osobiście uważam, że są pewne opinie, które są na tyle kontrowersyjne, że głoszenie ich publicznie może sprawie więcej zaszkodzić niż pomóc. Jeśli my z Coryllusem chcemy z pewnymi ważnymi prawdami dojść do jak najszerszej publiczności, to, moim zdaniem, powinniśmy bardzo uważać, by przy okazji  nie wzbudzać zupełnie niepotrzebnych posądzeń o to, że my mamy zwyczajnie nie po kolei w głowie. Żeby zilustrować to co mówię jakoś dobitniej podam niedawny przykład komentarza, jaki na tym blogu zostawił nasz kolega Mr White. Otóż przy jakiejś – nie pamiętam już jakiej – okazji wyraził on opinię, że Bob Dylan to gówno, poza jedną jedyną piosenką, która i tak jest ciekawa tylko z tego powodu, że ma intrygujący tekst. Otóż, pomijając już fakt, że moim zdaniem, tego rodzaju pogląd świadczy o panu Białym jak najgorzej, uważam że są pewne rzeczy, których przez wzgląd na ich drastyczność lepiej nie wypowiadać, jeśli chce się zachować staranność co do rzeczy ważniejszych. Ja na przykład mam głęboką wiarę w to, że piosenkarka Miley Cyrus jest absolutnie zjawiskowa, a jej głos jest czymś największym od głosu Dolly Parton, a przecież nie będę się z tym poglądem obnażał publicznie, bo po co mi robić sobie opinię głupka? Wystarczy że straciłem już szacunek u swojej najmłodszej córki.
 
     Kiedy jednak myślę o Coryllusie i o księdzu Natanku, coraz mocniej czuję, że tu akurat chować się nie ma co. Tu trzeba chyba jednak wykazać odpowiednią odwagę i powiedzieć jak jest. Bo, jak mówię, żarty się skończyły i sama ta wiedza to zdecydowanie za mało. Jak może część z czytelników tego bloga wie, po swoim mieście poruszam się albo na piechotę, albo komunikacją miejską. Nie wiem, jak to się dzieje i jak to się stało dotychczas, ale kilka dobrych razy zdarzyło mi się napotkać pewną dziewczynkę, w wieku – czy ja wiem? – może 16, a może 17 lat, która zrobiła na mnie wrażenie niezwykłe. Otóż to co się, jak idzie o nią, rzuca w oczy, to przede wszystkim to, że ona swoją twarz ma przyozdobioną kilkunastoma kolczykami. Wszystkie one są czarne i oblepiają jej wargi, nos i uszy. Dziewczynka jest blondynką, a więc te kolczyki odbijają się na jej twarzy szczególnie wyraźnie. Jest wiecznie smutna. Czy jest brzydka, czy ładna? Trudno powiedzieć, ale raczej brzydka. Tyle że, z kolei, bardzo możliwe, że gdyby ona zechciała się też nad tym zastanowić, to mogłoby się okazać, że jest jednak bardzo ładna. Ale najwyraźniej to akurat nie jest jej zmartwieniem. W dodatku, ona w taki sposób ustawiła sobie swój image, że jej włosy zakrywają jej oczy, co z kolei sprawia, że normalny człowiek – za którego wciąż się niekiedy uważam – zastanawia się już tylko, jak ona jest w stanie znieść tak ciężką niewygodę.
 
      Jednak zastanawiam się jeszcze nad czymś oprócz tego. Otóż, ponieważ widziałem ją kilka razy, jednak zawsze pozbawioną jakiegokolwiek towarzystwa, chciałbym wiedzieć, czy ona jest samotna, czy nie? Czy jest szczęśliwa, czy ma mamę i tatę, czy ma brata i siostrę, czy chodzi do szkoły, czy ma przyjaciół.? Czy jej znajomi ja lubią, czy może uważają ja za dziwadło i idiotkę? A jeśli tak, to czy ona się tym martwi, czy nie? Czasem to dziecko bawi się komórką, chociaż może się i nie bawi, tylko z kimś sobie wysyła esemesy? Nie mam pojęcia. Tak czy inaczej, robi ona na mnie wrażenie przygnębiające w stopniu maksymalnym. A przygnębiające w tym sensie, że ja mam bardzo głębokie przekonanie, że ono spada na łeb na szyję.
 
      Spytałem o nią swoją najmłodszą córkę – tę która się ze mnie śmieje, że ja lubię Miley Cyrus – która zna najróżniejsze typy snujące się po jednej czy drugiej okolicy, opisałem ją najlepiej jak umiałem, ale mi odpowiedziała krótko, że ona się z emo nie zadaje. No tak. Więc wyszło na to, że to dziecko, które mi tak bardzo ostatnio zawraca w głowie, to zwykłe emo. Czy więc nie ma o czym gadać? Otóż chyba jednak jest. Powodów do rozmowy jest przynajmniej kilka, a podstawowy z nich, to ten, o którym już wcześniej wspomniałem. Jaki pojedynczy los stoi za tego rodzaju upadkiem? Córka moja twierdzi, że to jest zwykła wieśniacka moda. A ja sobie myślę, że może i jest to zwykła wieśniacka moda, tyle że to wciąż nie załatwia sprawy do końca. Bo zawsze się można dalej zastanawiać, dlaczego taka akurat moda i dlaczego tych dziwnych mód, nastawionych na to, że człowiek ma wyglądać smutno, brzydko i tak okropnie samotnie, jest tak bardzo ostatnio dużo?
 
      Kiedy tak się snuję po moim mieście, obok tej dziewczynki, mam okazję często widzieć inny typ dziecka. I to jest, jak podejrzewam, coś bardziej już popularnego, a wręcz nagminnego. Mam na myśli ubrane na czarno dziewczynki, wprawdzie bez powbijanych w swoje blade twarze kolczyków, ale za to z jakimiś tatuażami, i obwieszone wszelkiego rodzaju ‘metalową’ symboliką. One wszystkie, niemal bez wyjątku, są okropnie brzydkie, często bardzo grube, i znów – gdyby nie rzucały się tak bardzo w oczy – mogłyby się nagle okazać i ładne i sympatyczne i mądre i wesołe, tyle że one najwidoczniej mają taki właśnie cel. Wyglądać źle i ten swój fatalny wygląd możliwie starannie akcentować. A więc są takie jakie chcą być – grube, wstrętne, z tymi naciągniętymi na swoje ciężko otłuszczone nogi i pupy dziurawymi, siatkowanymi rajstopami. Czasem na nie patrzę i myślę sobie dokładnie o tym samym, o czym myślałem przy okazji tamtego blond dziecka ze zmasakrowaną twarzą. Czy one mają rodziców, dom, brata, siostrę, czy chodzą do szkoły, i czy są w ogóle na tyle przytomne, by się w ogóle zastanawiać nad swoim szczęściem? I nieszczęściem.
 
      Kiedy się nie ma samochodu, kiedy się jeździ tramwajami i autobusami, kiedy się wreszcie chodzi dużo ulicami, a na dodatek ma się ten charakter, który każe jednak zauważać ludzi, można zobaczyć naprawdę wiele. I to zarówno rzeczy pięknych, jak i ohydnych. Rzeczy świadczących o wielkości człowieka, ale też o jego upadku. A jeśli na domiar wszystkiego ma się naturę chętną do refleksji – choćby tej najprostszej refleksji wiejskiego głupka – naprawdę nie jest łatwo machnąć na ten świat ręką i powiedzieć sobie, że jest jak jest i pora coś zjeść.
 
      Pomyślałem sobie o tym wszystkim już jakiś czas temu,  kiedy w telewizji – a jakże – pokazano reportaż, ogólnie rzecz biorąc o tak zwanych sektach, co jednak stanowiło głównie pretekst, by dokopać księdzu Natankowi. Tego, kim ów ksiądz jest, czym się zajmuje, jakie tumany śmiechu wzbudza swoimi wypowiedziami, w tym chyba tej najsłynniejszej, że jeśli dziecko maluje sobie paznokcie na czerwono, to znaczy że już się za nie wziął Szatan, było tam bardzo dużo.
Natomiast jakoś nie udało mi się nigdzie usłyszeć, by ktoś tę przedziwna opinię spróbował na poważnie skonfrontować z czystą, nagą rzeczywistością. I może właśnie dlatego, kiedy jechałem autobusem przez moje miasto i nagle zobaczyłem tę dziewczynkę z czarnymi kolczykami powbijanymi w twarz, pomyślałem sobie, że gdyby obok mnie siedział ksiądz Natanek to by powiedział, że ona jest opętana przez Szatana.
 
      Czemu tak sądzę? Otóż, z tego co słyszę, ksiądz Natanek uważa najprawdopodobniej, że ta dziewczynka po raz pierwszy spotkała na swojej drodze Szatana w momencie nawet nie, gdy umieściła sobie w wardze pierwszy kolczyk, ale jeszcze wcześniej – kiedy pomalowała sobie paznokcie na jaskrawo czerwony kolor. Z tego co słyszę, tak właśnie przedstawia się przesłanie księdza Natanka. Kiedy dziecko maluje swoje paznokcie na jaskrawe kolory, staje się dzieckiem Szatana. I to jest właśnie przedmiot kpin z tego co ksiądz Natanek robi, co mówi, i kim jest. Ksiądz Natanek wierzy, że kiedy dziecko sięga po książkę o przygodach Harrego Pottera, w tym momencie obok niego staje Szatan. I dlatego z księdza Natanka świat się śmieje.
 
      Otóż ja się z księdza Natanka ani nie śmieję, ani śmiać nie zamierzam. I to wcale nie dlatego, że to co on robi i w co wierzy, i to jak on postępuje, uważam za bezwzględnie słuszne. Mowy nie ma. Ja biorę pod uwagę, że ksiądz Natanek jest w bardzo ciężkim błędzie. Uważam, że typ aktywności, jaki on przedstawia i proponuje, jest najpewniej niemądry, a może nawet i szkodliwy. Jednocześnie jednak uważam, że ksiądz Natanek znalazł się w miejscu, w którym znalazło się bardzo wielu z nas, a mam tu na myśli sytuację, którą po angielsku – tak już mam z tym angielskim – określa się przy pomocy wyrażenia ‘cross-over’. A więc ksiądz Natanek przekroczył pewną granicę, i znalazł się tam, gdzie akurat obca myśl nie jest w stanie sięgnąć. A z tego akurat śmiać się nie wolno.
 
      Ale nie śmieję się z księdza Natanka jeszcze z innego powodu. Otóż uważam, że takich księży jak Piotr Natanek, ale nie tylko księży, bo i osób świeckich, jest na całym świecie całe mnóstwo, i ich poglądy i aktywność są przez ten świat z wyrozumiałością zaakceptowane. Szczególnie choćby w amerykańskich kościołach protestanckich. Księży, którzy uważają, że wyzywające stroje u młodych dziewcząt, moda na tatuaże, zaczytywanie się w przygodach Harrego Pottera, słuchanie muzyki rockowej, świętowanie Hallowe’en, włóczenie się po centrach handlowych, czy nawet oglądanie telewizji – to wszystko jest służbą Szatanowi. Dlaczego? Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że to jest reakcja na jakieś ciemne procesy, jakie zachodzą nie w ich mózgach, lecz jak najbardziej ciemne procesy zachodzące w otaczającym ich świecie. Ludzie ci widzą, że świat zmierza ku ruinie, i wyciągają z tego takie wnioski a nie inne. I mają do tego prawo. A my nie mamy prawa się z nich śmiać.
 
      Jest jednak jeszcze jeden powód, dlaczego nie śmieję się z księdza Natanka, natomiast mam jak najgorsze zdanie o tych, którzy znajdują rozkosz w układaniu na jego temat najróżniejszych kpin i żartów. Otóż ja wiem na pewno że nasz świat jest dziś w bardzo marnej kondycji. I jeśli ktoś nie dość że tego nie widzi, to jeszcze próbuje tę prawdę zakrzyczeć śmiechem,  to znaczy że musi być opętany.
A więc niech mnie piekło pochłonie, jeśli kiedykolwiek będę się śmiał z księdza Natanka i z jego uwag na temat czerwonych paznokci. Świat bowiem, który któregoś dnia księdzu Natankowi runął na głowę, zrobił naprawdę wiele, żeby już tylko budzić podejrzenia. I to podejrzenia rozmaite, od ziemi do nieba, od wschodu do zachodu słońca. A jeśli ktoś jedzie sobie tramwajem i nagle widzi to tak strasznie poturbowane dziecko, którego twarz jest tak straszliwie zdemolowana tymi czarnymi kolczykami, i którego oczy są tak kompletnie zasłonięte przed światłem dnia grzywką jasnych jak piasek włosów, z tym smutnym telefonem komórkowym w dłoni, i myśli że nic się nie stało, jest bezużytecznym głupcem, który nie ma żadnego powodu, żeby dłużej zabierać powietrze innym. I to niezależnie od tego, co ksiądz Natanek powie w swoim kolejnym kazaniu.
 

      Skorośmy już sobie tyle powiedzieli, to jeszcze mam drobną uwagę. Jest jeszcze jeden blog. Większość pewnie to wie, ale gdyby komuś to się do czegoś przydało, to zapraszam do siebie: www.toyah.pl 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Kultura