Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1345
BLOG

A ja uważam rze nie

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 32

       Dziś, o samym bladym świcie, spotkała mnie niezwykła przygoda. Otóż wstałem, żeby trochę pouczyć, a w kuchni siedziała już sobie moja starsza córka, która też wstała, tyle że po to by, jak przystało na bardzo wybitną absolwentkę biotechnologii, poniańczyć trochę pewne dzieci, i czytała najświeższe „Uważam Rze”. I od razu, zanim zdołałem na dobre otworzyć oczy, przypędziła do mnie z takim newsem: „Czy ty wiesz, że Rosjanie w latach 1936 – 1938 zamordowali co najmniej 150 tys. Polaków i że o tym w ogóle nie piszą w książkach do historii?”

 
      Wyrzuciło moje dziecko z siebie to zdanie, a ja od razu oprzytomniałem, i przez moją głowę przeleciało od razu – tak jak to niestety ze mną w moim późnym już wieku bywa – dziesięć różnych refleksji, a wśród nich i ta, że ja chyba jednak nie zgadzam się z moim kolegą Coryllusem w tych jego niekończących się pretensjach do między innymi właśnie środowiska redagującego takie „Uważam Rze”. No bo, zachowując oczywiście wszelkie nasze zastrzeżenia, nie można lekceważyć tego prostego i oczywistego faktu, że gdyby nie właśnie takie ośrodki jak te reprezentowane przez „Uważam Rze”, ktoś taki jak moja córka nie tylko nie usłyszałby o tym, że przez te dwa krótkie i szybkie jak strzał z pistoletu typu nagan lata, jeszcze w czasach, gdy o wojnie w Europie nawet nie wspominano, komunistyczna Rosja dokonała owych straszliwych etnicznycczystek, ale o wielu innych, równie istotnych dla nas faktach. I nie tylko ona. W końcu to własnie dzięki ludziom takim jak Paweł Lisicki, czy bracia Karnowscy prof. Andrzej Nowak może nas nauczać nie tylko w tak okropnie niszowych miejscach, jak jakieś krakowskie „Arkana”, czy na jakiś organizowanych przez Kluby Gazety Polskiej spotkaniach na polskiej prowincji, ale jak najbardziej w głównym nurcie medialnego przekazu. A zatem, jakie ma znaczenie, co to tak naprawdę są za ludzie i na ile ich zaangażowanie jest szczere i poważne?
 
      Tak sobie oto pomyślałem, a następnie wziąłem to „Uważam Rze” do ręki, przejrzałem to co nam opowiada Andrzej Nowak, zapamiętałem te osiem nazwisk historyków – Burda, Walczak, Ustrzycki, Dolecki, Gutowski, Smoleński, Roszak i Kłaczkow – których System wytypował do najważniejszego dziś być może zadania, a mianowicie do ostatecznego zamieszania we łbach polskiej młodzieży, i kiedy wszystko tak pięknie się przejaśniało, przewróciłem stronę ciut dalej, w głąb tego numeru – wciąż zastanawiając się nad tym, czy my naprawdę musimy być tacy małostkowi – i tam znalazłem kolejny tekst, autorstwa tym razem już aż dwóch osób, Janiny Blikowskiej i Marka Kozubala, zatytułowany „Władzo kochana, proszę mnie zamknąć!” Gdyby komuś sam tytuł nie wystarczył, by się domyślić w czym rzecz, jest jeszcze podtytuł o następującej treści: „Głupota przestępców nie zna granic. Stróżom prawa także zdarza się ‘popisać’ inteligencją” (na wszelki wypadek, drobne wyjaśnienie: ten cudzysłów przy „popisać” to nie ja; to oni).
 
     Tekst Blikowskiej i Kozubala stworzony został  prawdopodobnie w następujący sposób: Blikowska (albo Kozubal) poszperała w Internecie i znalazła kilka ciekawych przypadków owych biednych polskich przestępstw, gdzie ktoś się włamuje do piwnicy, kradnie stoik ogórków, a później wpada prosto na policyjny patrol, natomiast Kozubal (albo Blikowska) wszystko to wszystko opisał w kilku prostych zdaniach. To jeśli idzie o technikę pracy reporterskiej. Jak mowa o poziomie wyznaczanym przez wspomniane proste zdania, tekst Bulikowskiej i Kozubala – niepokornych autorów „Uważam Rze” – zbudowany jest tak oto: najpierw jest wstęp następującej treści:
 
     „Niekiedy działania naszych przestępców przebijają postacie duńskich gamoni z filmowego gangu Olsena. Ale i zachowanie niektórych mundurowych przypomina głupotę inspektora Clouseau”.
 
     Dalej mamy już pojedyncze akapity, zorganizowane w taki sposób, że jeden akapit to jedna historia jednego nędznego przestępstwa. A wygląda to tak. Akapit pierwszy: „Wyjątkową bezmyślnością popisała się rodzina włamywaczy z Brodnicy. Ona nie mogła nie wpaść w ręce policjantów”. Akapit drugi: „Niezły tupet miał zaś 33-letni mieszkaniec Pyrzyc kolo Szczecina”. Akapit trzeci: „Niezwykłą bezczelnością wykazał się za to 19-latek z Międzyrzecza (Lubelszczyzna)” – swoją drogą, owo „za to” sugerowałoby chyba, że Kozubal (albo Bulikowska) uważa, że tupet i bezczelność to znaczeniowe przeciwieństwa. Akapit czwarty: „Niewątpliwie na tytuł szczególnie nierozgarniętego złodzieja, zasługuje 32-letni mieszkaniec Otwocka Jarosław S. Kiedy włamał się do samochodu i ukradł z niego narzędzia warte 780 zł., myślał, że jest specem w swoim fachu”. Akapit piąty: „Za to niezwykłego pecha mieli dwaj młodzi ludzie, którzy w Zielonej Górze włamali się do kiosku ruchu”. Akapit szósty: „Wszelkie granice głupoty przekroczył z kolei 17-latek ze Szlichtyngowej (Lubuskie)”. Akapit szósty: „Instynktu samozachowawczego zabrakło też niewątpliwie 63-letniemu Grzegorzowi T.”. Akapit siódmy: „W Chorzowie dwóch mężczyzn napadło na 76-letnią kobietę na klatce schodowej domu przy ulicy Podmiejskiej”.
 
    Czy jest coś  jeszcze? Ależ oczywiście. Jest ten styl. Prosto z dawnych kronik filmowych. Posłuchajmy:
 
    „Na nic się jednak zdała zabawa w chowanego. Przestępca został złapany. Nie ma teraz co liczyć na łatwe rozgrzeszenie. Tego na pewno nie da mu prokurator. Tym bardziej, że za to co zrobił, grozi mu 12 lat odsiadki”.
 
    A zatem, osiem przypadków bardzo zabawnego zachowania bardzo zabawnych durniów. I obok tego te dwa umysły i dwa talenty. Ale, zgodnie z zapowiedzią, mamy też policjantów. I tu jest niestety gorzej, bo po wstępnej informacji, że „Nie tylko przestępcy mają problem z myśleniem. Podobne sytuacje zdarzają się też policjantom. A ci potrafią się śmiać sami z siebie. Na internetowym forum policyjnym od kilku lat organizowany jest plebiscyt ‘Złota Pala’ dotyczący najgłupszych wypowiedzi  i decyzji przełożonych”, Bulikowska (albo Kozubal) zdołała zaledwie zebrać wyniki kolejnych rozstrzygnięć dorocznego konkursu. Poza tym, brakuje tu jednak przygód policjanta, który gonił złodzieja, a zamiast niego złapał niewinną staruszkę, albo jego dwóch kolegów, którzy zaplątali się w smycz swojego psa i z tego była kupa śmiechu, i jak się okazuje ów śmiech policjantów „samych z siebie” polega na tym że oni w Internecie opowiadają sobie nawzajem o tym, jaki to ich szef jest głupi. Poza tym, to i tak już prawie koniec tego wybitnego tekstu.
 
     Na koniec, zgodnie z zasadami sztuki dziennikarskiej, jest i podsumowanie. I to już jest naprawdę coś. Otóż Bulikowska (albo Kozubal) zatelefonowała do kabareciarza i artysty rockowego Skiby i poprosiła go o jakiś specjalny komentarz. I oto mówi Skiba:
 
     „Żyjemy w kraju, w którym jest tradycja bałaganu i chaosu. I on przez lata był obśmiewany. Zespół Bielizna miał taką piosenkę o pani z PKP, która co prawda sprzedawała bilety, ale myślami była gdzie indziej. To się nie zmieniło. Dziś ta pani rozwiązywałaby w pracy krzyżówki, albo rozmawiała przez telefon…”.
 
     Ktoś powie, że ja już tylko mogę dodać, że ona mogłaby też się włamywać do kiosku ruchu, lub pisać teksty w tygodniku opinii „Uważam Rze”. Ale to by zdecydowanie było za mało. To co „Uważam Rze” zaprezentowało w swoim najnowszym wydaniu wymaga czegoś znacznie więcej, niż paru celnych bon motów. A więc proszę posłuchać.
 
     Wielokrotnie i tu, na tym blogu, ale też w wielu innych miejscach i przy różnych okazjach dyskutowaliśmy na temat tak zwanego moralnego wymiaru projektu o nazwie Wielka Orkiestra Świąteczny Pomocy. Ci z nas, którzy nie są w stanie znieść tej duszącej nas od dwudziestu już lat agresji fałszu i obłudy, a niewykluczone też, że i bardzo przebiegłego przekrętu, są wciąż atakowani jednym jedynym argumentem: Nawet jeśli Owsiak kradnie i oszukuje, nawet jeśli jego tak naprawdę los tych dzieci w ogóle nie obchodzi, to co z tego, jeśli z jednej strony, do tych wszystkich szpitali płynie nieustanna pomoc, co chwilę któreś dziecko żyje, zamiast umrzeć, a w dodatku jeszcze tyle dobrych i czystych serc ma tę jedyną być może okazję, żeby okazać solidarność z drugim człowiekiem? I nie mają tu już znaczenia jakiekolwiek argumenty, włącznie z tym wydawałoby się kluczowym, a więc wynikającym bezpośrednio ze słów Jezusa, bo na końcu każdej dyskusji i tak stoi to dziecko, które miało umrzeć, a żyje.  A mimo to, my wszyscy wiemy, że tak naprawdę to my mamy słuszność, bo za nami stoi przekonanie o tym, że dobroć nie może być przedmiotem handlu. Po prostu.
 
     Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, szczególnie dziś, kiedy zobaczyłem to zestawienie – z jednej strony tekst Andrzeja Nowaka, a z drugiej, niemal obok niego, ten stek kompletnych idiotyzmów nie wiadomo dla kogo i Bóg Jeden wie, po co, i uświadomiłem sobie, że tu mamy do czynienia z sytuacją w pełni analogiczną. Grupa dziennikarzy, w większości wykonujących ten zawód wyłącznie dzięki temu, że ktoś gdzieś kogoś poznał i się z nim zaprzyjaźnił, i w większości zaangażowanych w tę pracę dokładnie w taki sam sposób, w jaki ktoś się może zaangażować w popieranie jednej z dwóch drużyn piłkarskich jedynie przez to, że jakoś tak głupio nikomu nie kibicować, postanowili się wziąć za patriotyczne edukowanie całego narodu. I kiedy im się mówi, że to co oni robią tkwi na bardzo niskim, niekiedy wręcz żenująco niskim poziomie, a w dodatku część z nich jest i historycznie i politycznie kompletnie niewiarygodna, jeśli wręcz nie skompromitowana, oni wszyscy nagle podnoszą rwetes pod hasłem: Głosimy prawdę!
 
    Otóż nic z tego. Tak jak Owsiak ze swoją Orkiestrą nie są w stanie uczynić nawet najmniejszego rzeczywistego dobra, organizując ów swój projekt w taki sposób, by jak najwięcej na nim zarobić również na rzecz swojego osobistego powodzenia, tak samo cały ten patriotyczny coaching, dopóki z jednej strony będzie oparty na najgorszego typu amatorszczyźnie, a  drugiej strony nawet nie będzie ukrywał swojej pogardy dla tych, do których jest faktycznie adresowany, i którzy w gruncie rzeczy mają go finansować, to jeśli z niego wyjdzie cokolwiek dobrego, to owo coś z miejsca zostanie zdławione przez tę najbardziej ordynarną tandetę i kłamstwo.
 
      Wydaje mi się, że przedstawiam swoje tu racje wystarczająco jasno. Jeśli jednak wciąż ktoś czegoś nie rozumie, to powiem to bardziej dobitnie. Jeśli nauczycielem historii, a przy okazji etyki, jest ktoś, kto tym nauczycielem został głównie z taką intencją, żeby wyrywać co ładniejsze uczennice, a w ramach tego planu uznał, że ten zamiar będzie mu się lepiej realizował, jeśli go wesprze odrobiną porządnego patriotyzmu z domieszką tradycyjnej pobożności, to ta cała historia i tak będzie gówno warta. I nie zmieni tego nawet fakt, że wszyscy jego uczniowie  będą znali na pamięć dokładną liczbę pomordowanych w Katyniu polskich oficerów, a przy okazji pierwszych dorosłych wyborów każdy z nich pójdzie głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? Bo tak to jakoś jest. I tyle.
 
     Pewnie większość z czytających ten tekst wie, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że takich tekstów jak ten, może tylko bardziej refleksyjnych i tematycznie uniwersalnych, można znaleźć dużo więcej w mojej książce „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie”, którą można kupić choćby w księgarni Coryllusa na stronie www.coryllus.pl. Serdecznie polecam. Ona jest bezsprzecznie i bez porównania lepsza niż wszystko co się pojawia choćby w tym nieszczęsnym „Uważam Rze”. I oni to oczywiście wiedzą. I nie tylko oni.
    
 
     

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka