Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1660
BLOG

O kościele w którym zawiść nie jest grzechem

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Rozmaitości Obserwuj notkę 29
         Dawno dawno temu, kiedy jeszcze mój blog w Salonie24 traktowany był przez Administrację jako pewna wartość, sam Igor Janke wyróżniał mnie osobistymi mailami, a dla blogera Sowińca wszystko co pisałem było „bingo”, doszło do pewnego spięcia. Otóż – dziś już nie pamiętam kontekstu – w jednym z tekstów wspomniałem o krakowskim dziennikarzu Jerzym Skoczylasie i nazwałem go „ruskim bucem”. O co poszło? Jak mówię, nie pamiętam, ale wydaje mi się, że na samym początku tego aktu stała historia jaką rzeczony Skoczylas nosi na swoich plecach jeszcze od czasów tak zwanej „inwigilacji prawicy”.
 
         No i okazało się, że Skoczylas mój blog czyta, że na tego „ruskiego buca” zareagował nerwowo i zażądał ode mnie ujawnienia danych, tak by on Skoczylas mógł mnie podać do sądu. Ja mu oczywiście szyderczo powiedziałem, żeby się walił, natomiast to co się stało, to to, że w jednej chwili na blogu pojawił się bloger Sowiniec i Skoczylasowi posłał bardzo przyjacielski adres w stylu: „Witaj Jurku, przyjacielu, kopa lat, co tam u Ciebie?” W tej sytuacji, nie pozostało mi nic innego, jak Sowińca z mojego bloga wyprowadzić za uszy, a następnie spuścić go ze schodów. W reakcji na tego bana, Sowiniec uniósł się do tego stopnia, że na swoim blogu opublikował wpis zatytułowany „Blok od Toyaha” , czy jakoś tak, i ten tekst przez kolejne kilka dnia stał się prawdziwą strzelnicą z jedną jedyną tarczą, z wizerunkiem Toyaha. Używanie było tak tam wielkie, że, jak idzie o liczbę odwiedzin i komentarzy, tekst ten na sowińcowej liście blogerskich osiągnięć zajął ostatecznie liście najwyższe miejsce, której przez dłuższy czas, nic nie mogło zagrozić, a ja po raz pierwszy poczułem, czym jest sława. Co znaczy i jakie ciągnie za sobą konsekwencję umieszczenie w tytule notki w Salonie24 nazwy „Toyah”.
 
       Od tego czasu mechanizm ten miałem okazję obserwować parokrotnie, i, co ciekawe, sprawdzał się on wręcz idealnie, nie tylko w przypadku blogów uznanych i szanowanych, takich jak blog Sowińca, ale w miejscach wręcz kompletnie nieistotnych. Mamy jakiegoś blogera, który wstawia zwykle parozdaniowe teksty o niczym, teksty których nikt nigdy nie czytał, teksty które uzyskały zaledwie dwa komentarze – oba od samego autora na zasadzie post scriptum do notki – i nagle postanawia zrobić karierę publikując tekst zatytułowany „Żebrak Toyah”, albo „O kłamstwach Toyaha”. I oto sukces! Pierwszy przychodzi Sowiniec ze swoim „bingo”, a za Sowińcem już cała reszta, i szafa gra!
 
      Dzisiejsze refleksję powstały właśnie na podstawie tego typu obserwacji z ostatnich dni. Pod jednym z ostatnich tekstów, internauta Bumerang zagroził mi, że ze mną się porachuje jakiś gangster, więc chcąc sprawdzić, co to za jeden ten Bumerang zajrzałem do jego komentarzy. No i tam, znalazłem coś co on napisał na blogu kobiety, o której wcześniej nie słyszałem, a podpisującej się nickiem „prowincjałka”. Okazało się, że owa Prowincjałka napisała tekst zatytułowany w taki sposób, by za jednym zamachem oprzeć się i na Toyahu i na Coryllusie, no i kiedy tam zajrzałem, pędziła prosto do wspomnianego wcześniej sukcesu. Rozmawiając sobie telefonicznie, jak co dzień, z Coryllusem, wspomniałem mu o tym tekście, a on nie dość że tam podobnie jak ja zajrzał, to jeszcze napisał parę komentarzy. No i się zaczęło. Teraz, kiedy piszę te słowa, Prowincjałka ma tam ponad 440 komentarzy, czyli wielokrotnie więcej niż kiedykolwiek w życiu, wszystko wskazuje na to, że to nie koniec.
 
     I oto zagadka. O czym są te wszystkie komentarze? O czym ta cała dyskusja? Co sprawiło, że oni tam wszyscy przyszli, żeby jakoś spędzić kolejny dzień? Otóż w ogromniej większości cel był jeden. Pogadać sobie o tym, jakie z tego Coryllusa i Toyaha zera. Jakie to gówno. Jaka to nędza nie warta nawet uwagi ze strony ludzi prawdziwie dobrych, wiernych i uczciwych. Właśnie tak.
 
     Jak wiemy, w Salonie24 publikuje regularnie polityk Marek Migalski, a osobą najczęściej u niego komentującą jest wspomniany wyżej Sowiniec. O czym głównie pisze u Migalskiego Sowiniec? O tym mianowicie, że on jest zbyt zajęty, by zajmować się czymś tak nieistotnym jak blog Migalskiego. Że on do Migalskiego nie ma ani czasu ani serca. Że on by może coś napisał, ale jemu się nie chce. Że Sowiniec jest ponad to. Więc tak to właśnie wygląda. Prawie tak. Bo czego taki Sowiniec zazdrości mnie i Coryllusowi, to ja wiem świetnie. A czego Migalskiemu – nie wymyślę. Chodźmy mnie łamano kołem, tego nie zgadnę. A mimo to najwidoczniej mu czegoś zazdrości. Może to jednak chodzi o to, że oni wszystkiego zazdroszczą wszystkim. Zawiść o wszystko do wszystkich. Takie życie. Taki los. Jak oni sami lubią mówić – taka karma. Chyba tak. Karma. Przynajmniej kierunek bardziej odpowiedni. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Rozmaitości