Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1279
BLOG

Jedenaste: Nie lekceważ popu

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 11
Mój kolega Gabriel Maciejewski, znany skądinąd jako Coryllus,  na swoim blogu zajął się tematem popu, a więc czegoś czym ja niemal oddycham, a więc wchodząc na moje podwórko, sprowokował mnie do zabrania głosu. Oczywiście, odpowiedziałem Gabrielowi natychmiast komentarzem, jednak, jak to zwykle bywa, jedna myśl rodzi kolejne, i trudno niekiedy uznać, że co było do powiedzenia to się powiedziało i przejść do zajęć bardziej codziennych. A zatem proszę posłuchać.
 
      Żebyśmy mieli choć ogólne pojęcie, o co chodzi, powiem tak. Otóż Gabriel dostał propozycję udziału w debacie na temat Nergala i reprezentowanego przez niego rzekomego, czy faktycznego satanizmu, uznał, że to pop, a ponieważ pop to zdrada, on w żadnych popowych prowokacjach udziału brać nie będzie. Na to ja mu napisałem we wspomnianym komentarzu, że o tym, czy my jesteśmy pop, czy nie, decydujemy my, i nikt nas do niczego nie zmusi. A teraz, jak już wspomniałem,  mam bardzo mocną potrzebę doprecyzowania, w czym rzecz.
 
      Otóż pop w żaden sposób nie jest wartością pierwotną. Krótko mówiąc, pop nie jest czymś, co zostało stworzone przez Pana Boga. Pan Bóg stworzył świat, o którym powiedział, że jest bardzo dobry, a człowieka obdarzył wolną wolą. Problem w tym, że na to od razu pojawił się Szatan i to wszystko co było takie piękne i prawdziwe – a jednocześnie wymagające od nas pewnego wysiłku –  przetworzył w taki sposób, by było jeszcze piękniejsze, a przez to oczywiście już niekoniecznie prawdziwe, no i z całą pewnością nie wymagające z naszej strony jakichkolwiek starań; wręcz przeciwnie –  bardziej już rozkosznej gnuśności. I w ten oto sposób powstał pop, który – nie mogło być inaczej – wykorzystał to wszystko co w człowieku najgorsze, no i opanował świat.
 
      I teraz pojawia się pytanie: jak my mamy reagować na pop? Czy mamy go lekceważyć? Czy mamy z nim polemizować? Czy mamy mu coś tłumaczyć i starać się go przekonać? Nawrócić? Gabriel uznał, że o żadnej dyskusji mowy być nie może, bo pop to zło, a on od zła odwraca się plecami. I tu właśnie ja się z nim zasadniczo nie zgadzam. Niedyskutowanie z popem bowiem w żaden sposób nie oznacza popu lekceważenia. W momencie, kiedy powiemy sobie, że my popu nie zauważamy, skazujemy się na czysty fałsz, a to z tej prostej przyczyny, że dziś właściwie, poza popem nie ma nic. To wszystko co nie jest popem, jest w nas i nigdzie indziej. A i to w najlepszym wypadku. I jeśli mamy kontrolę nad sobą, jesteśmy w stanie wygrać każdą dokładnie walkę. A walka ta z reguły polega na jednym: na pokazywaniu owego popu palcem i dawanie świadectwa. Bez pokazania go palcem, nie ma mowy o jakiejkolwiek walce.
 
      Blog ten prowadzę od ponad już czterech lat i bardzo często spotykam się z zarzutem, że się tu skupiam na rzeczach nieistotnych, czy ludziach, którzy na naszą uwagę zwyczajnie nie zasługują. Pewnie nikt mi dotychczas nie zarzucił dosłownie, że się tu zajmuję popem, a powinienem kulturą wysoką, natomiast z tych wszystkich pretensji wyłania się dokładnie ten zarzut: po co się pochylać nad czymś tak niskim? „No wiesz! A cóż mnie obchodzi TVN?” „Nie wygłupiaj się. Będziesz nam teraz opowiadał o Olejnik?” „Ja do Tesco nie chodzę. Kupuję u siebie na targu”. „Nergal? A kto to taki?”
 
      Otóż rzecz jest w tym, że – i jestem o tym święcie przekonany – żaden z tych tekstów tak naprawdę nie dotyczył nigdy ani galerii handlowych, ani Nergala, ani Moniki Olejnik. Przepraszam bardzo, ale tak nisko to ja jeszcze nie upadłem, natomiast jestem wystarczająco świadom tego, że nie mam najmniejszej możliwości ukazania prawdy, jeśli nie skonfrontuję jej z kłamstwem. Jeśli przyjmę jako swoją strategię lekceważące podejście do tych wszystkich gadżetów, jakie nam dał do zabawy Szatan.
 
       Gabriel Maciejewski – mój kolega i autor jednoznacznie wybitny – odmawia udziału w debacie na temat Nergala i satanizmu. Bo to pop. A ja uważam, że przyjmując tego typu podejści, zupełnie nieświadomie przystępuje on do swoistego paktu, na którego końcu wcale nie znajdzie wyzwolenia, ale zwykłą alienację. Z tego prostego względu, że ową wysoką kulturę, której postanowił się Gabriel Maciejewski poświęcić, oderwaną od popu, pozostawioną bez tego kontekstu, będzie mógł sobie najwyżej powiesić nad łóżkiem w formie jakiegoś celnego bon motu.
 
      Nergal to gówno. To zaledwie jedna z wielu zabawek w rękach Demonów Jeśli Bóg uzna tylko za stosowne, odbierze im tego biedaka jednym krótkich ruchem. Jeśli taka będzie Jego wola, Nergal od najbliższej niedzieli zacznie regularnie uczestniczyć w niedzielnych nabożeństwach, wcześniej oczywiście przystępując do Spowiedzi Świętej. Jeśli Bóg tak będzie chciał. Tyle że Nergal nie jest tu żadnym problemem. Problemem są Demony. No i przede wszystkim, Demony nie są pop. O nie! Demony to wyższa kultura. I ja na miejscu Gabriela Maciejewskiego, mojego kolegi i wybitnego autora, uważałbym bardziej na nich, a nie na jakiegoś gitarzystę.
 

       I gdybym mógł mu coś doradzać, powiedziałbym, że ja na jego miejscu jak najbardziej zgodziłbym się na udział w tej debacie. I przyszedłbym tam, by opowiedzieć o tym, jak to Demony zrobiły nam pop.

 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka