Bardzo krótko, bo muszę, jak już wspominałem, nadganiać z książką o zespołach. Dwa tygodnie, które mi zjadło to tłumaczenie, to jednak nie w kij dmuchał. Dziś w dodatku jeszcze poszedł nowy wpis na www.toyah.pl, no a poza tym jest wtorek i jeszcze muszę napisać tekst dla Piotra Bachurskiego.
Otóż przekazano mi wyjaśnienie od pana Romana Pichety, człowieka, który schlastał moją pracę, z którego to wyjaśnienia wynika, że on się przede wszystkim nie spodziewał, że sprawa przybierze taki obrót. Dokonując sprawdzenia, on uwzględniał trzy poziomy: poprawność, styl i wreszcie coś, co można byłoby określić zdaniem „Ja bym to powiedział inaczej”. Ponieważ wszystkie poprawki oznaczył identycznie, wyszło na to, że każda z nich ma tę samą rangę, i tak zostało to ocenione przez firmę, z którą podpisałem umowę, którą to oceny nie należy traktować, jako jego.
Również słyszę od osób, które pana Pichetę dobrze znają, że on faktycznie jest wybitnym fachowcem, a poza tym bardzo porządnym, uczciwym i niezwykle miłym człowiekiem.
Co obiecałem tu napisać, i co niniejszym czynię.
Inne tematy w dziale Kultura
