Już dziś prezydent Duda obejmuje urząd i pewnie nie tylko u nas w domu atmosfera jest przepełniona wszelkiego rodzaju refleksjami. W dodatku, jak pewnie większość z nas zauważyła, ostatnie dni pomieszkiwania Anny i Bronisława Komorowskiego w Belwederze zostały przyozdobione trzema, moim zdaniem, niezwykle znaczącymi wydarzeniami. Pierwsze z nich, to oczywiście odpowiedź, jakiej Jarosław Kurski udzielił prezydentowi-elektowi na jego aż nazbyt uprzejmy bardzo list do czytelników „Gazety Wyborczej”, natomiast dwa pozostałe, to oba telewizyjne wystąpienia odchodzącego prezydenta i jedno, wciąż jeszcze urzędującej, premier Kopacz. Wszystko to musi świadczyć, że przed nami wojna, którą jeśli przegramy, będziemy mogli ogłosić prawdziwy koniec naszej wiary, nadziei, a ktoś słusznie powie, że i naiwności.
Pisałem tu parę dni temu o człowieku nazwiskiem Kędryna, o awansach, jakie on wydaje się czynić wobec prezydenta Dudy i o naszych związanych z tym czymś obawach. Jutro ostatecznie wszystko się wyjaśni, a ja pozostaję w nadziei, że moja wiara w to, że jednak są granice hucpy, miała swoje podstawy. Wbrew temu jednak, co możemy sobie radośnie wyobrażać, ów Kędryna, nawet jeśli robi bardzo szczególne wrażenie, wcale nie jest naszym jedynym zmartwieniem, i nawet jeśli w końcu się okaże, że on był tu zaledwie nędznym uzurpatorem, bagaż, z którym zostajemy jest wystarczająco ciężki.
Dziś urząd Prezydenta RP obejmuje Andrzej Duda, a jego służby prasowe – co z tego, że społeczne – nawet jeśli już bez łaskawej obecności Marcina Kędryny, prezentują poziom, który syn mój właśnie określił komentarzem: „To prawdziwy cud, że myśmy wygrali mimo to!”.
Przede mną trzy ostatnie wydania tygodnika „W Sieci”. Oto tekst z numeru z 13 lipca i cotygodniowy satyryczny felieton Łukasza Warzechy:
„- … no wiesz, Asiu, wtedy tak stajesz, bokiem… Nie, czekaj, drugim bokiem, bo to stamtąd jadą, potem trzeba podnieś lewą nogę…
- Ewcia, rękę chyba.
- Tak, tak, rękę, oczywiście, o, takim ruchem delikatnym, jak Majkel Dżekson, i wtedy samochody mogą jechać. Takich mnie rzeczy nauczyli w Legionowie. Proszę bardzo”.
Najnowszy numer tygodnika i felieton Pawła Korsuna:
„Raczej to Lis, Żakowski i Wołek mają słaby koniec , w którego zaliczaniu ten ostatni może świecić przykładem, nawet w nocy. Właściwie wszystko, czego się imał – czy to była gazeta, czy telewizja – szybko kończyło swoje ‘Życie’. Kolegów z POiska nie martwią te ‘przewołki’ tak długo jak na syrenę stawia się gotowy do straszenia Kaczyńskim i kpienia ze Smoleńska. Od lat TFałszN i inne platformy Platformy mogą liczyć na bajkoPiSarski opad jadu Wołka.”
A gdyby ktoś myślał, że ja się tu znęcam nad jakąś drobnicą i uciekam w kabaret, zobaczmy, co słychać na najwyższych piętrach politycznej analizy. Oto Mazurek z Zalewskim i ich tak zwany „Przegląd Tygodnia” z 27 lipca:
„Radzio Sikorski nie będzie kandydował do Sejmu i w ogóle wycofa się z polityki. Przynajmniej na jakiś czas. W sumie niewiele się zmieni – Radzio jak był nikim, tak będzie nim dalej”.
I to jest ten poziom, i to jest to, jak oni nas traktują – jak bandę idiotów, którzy złapią się na każdą przynętę. A pamiętajmy, że Warzecha, Mazurek i Korsun to nie są dobroduszni blogerzy, którzy się zaangażowali w walkę o Polskę, najczęściej za jeden życzliwy komentarz. To są poważni prawicowi dziennikarze, którzy będą tworzyć medialne wsparcie nowej polskiej polityki i którzy z tej pracy będą żyć.
Stoją więc przed nami, wciskają nam te swoje analizy, patrzą na nas z pogardą, a następnie udają się do kasy. Bardzo bym chciał, byśmy ich nigdy nie stracili z oka. Szczególnie wtedy, gdy zarówno prezydent Duda, jak i rząd Beaty Szydło zaczną odnosić same sukcesy.
Przypominam, że nakład książki o siedmiokilogramowym liściu już się wyczerpał, natomiast wszystkie pozostałe moje książki można kupować w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam.
Inne tematy w dziale Polityka