Otis Tarda Otis Tarda
106
BLOG

Z miłością o Premierze: "Ptak"

Otis Tarda Otis Tarda Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

Świtało już, gdy ministrowie rządu Premiera zaczęli się niepokoić. Od dwóch godzin siedzieli w sali, czekając na rozpoczęcie obrad, ale Premier nie pojawiał się. Może i powinni sami zacząć obrady, ale jakże tu radzić bez bystrego gospodarskiego oka? Jakże rzucać nowe pomysły, skoro nie ma kogoś, kto podpowie co i jak? Siedzieli więc ministrowie patrząc na siebie w milczeniu. Bo i o czym tu rozmawiać po próżnicy? Po co czas marnować, skoro można go przeznaczyć na rozmyślania?

I pewnie siedzieliby tak dalej, gdyby nie ptak. Ptak wleciał przez uchylone okienko, okrążył ozdobny kandelabr – spadek po mniej skromnych rządach – i, imaginujcie sobie, wylądował. Na samym środku stołu. Ani duży, ani mały, ani jaskrawy, ani czarny. Przeciętny taki.

Ministrowie popatrzyli z oburzeniem. Któż to on jest, ten ptak, żeby sobie tak wlatywać? Żeby spokój zakłócać?

- Psik – psiknął Minister Policji Tajnych, Jawnych i Dwupłciowych – psik ptaku. Ptak sobie stąd odleci. Ptaka tu ma nie być. Ptaka tu nikt nie zapraszał. Ptak nie był zarejestrowany w Księdze. Ptak ma natychmiast pójść.

Ptak nic nie powiedział, tylko przespacerował przed Ministrem PTJD. Minister zmarszczył groźnie brwi, zrobił groźną minę i spojrzał na ptaka. Nawet miał go pogonić ręką, ale przypomniał sobie, kim jest. Ministrem, nie jakimś stójkowym. Ministrowie, wiecie sami, nie machają rękami i nie gonią ptaków. Mają od tego policję i służby.

Ministrowie spojrzeli po sobie. Ptak, zachęcony, stawał się coraz bardziej bezczelny. Dziobnął krakersa, zatrzepotał skrzydłami i dalej ruszył po stole.

- Ptaku – powiedział Minister Spraw Nietutejszych – nie chcę być niegrzeczny, ale odleć sobie stąd. Jesteś persona non grata.

Powiedział to grzecznie. Bycie dyplomatą zobowiązuje.

- Ptaku – dorzucił po chwili – powinniśmy porozmawiać. Odleć sobie, a dostaniesz ciastko. A nawet dwa.

Ptak jednak nie zrobił sobie nic ze słów ministra. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.

- Nie chce rozmawiać – powiedział Minister od Tego i Owego

Zapadła martwa cisza.

- Twardy gracz – głos Ministra Spraw Nietutejszych rozbrzmiał wśród ciszy – dobra, ptaku. Niech ci będzie. Spełnimy twoje żądania, tylko wylatuj.

Nawet jeśli ptak miał jakieś żądania, najwyraźniej uznał, że nie musi ich przedstawiać. Ruszył dalej po stole w kierunku pustego krzesła, a potem – wierzyć się nie chce – zasiadł na miejscu Premiera! Ministrami aż zatrzęsło. Pewnie powinni coś zrobić, ale jakże to, zrzucać kogoś, kto na premierowskim fotelu zasiada?

Minister od Spraw Różnych zabębnił palcami.

- No i co teraz?

Bo, w sumie, nie można zazdrościć ministrom. To dopiero dylemat: zrzucić ptaka się nie da, Premier daleko, ale co, gdy wróci? No, co powiedzieć? „Panie premierze, tu takiowaki ptaszor na krześle siedzi?”. Głupio tak.

Minister do Spraw Europejskich w Stopniu Komisarza uśmiechnął się.

- Trzeba sprawdzić, czy to ptak polski czy europejski. Jak europejski, to niech się Bruksela martwi. Ptaka wymierzą, sprawdzą czy standartów – tak właśnie powiedział, „standartów” – przestrzega. A czy przestrzega, czy nie przestrzega, to się już ptakiem zajmą.

- Właśnie – powiedział minister Praw i Przepisów – przepisy są najważniejsze. Ale to nie nasz problem, jeśli to ptak europejski.

Ptak jednak dość szybko rozstrzygnął swoją przynależność. „K…wa! K…wa! K…wa!”, zakwakał, aż Minister od Dżenderu zatkała uszy, była bowiem kobietą niewinną i czystą. Minister pod Premierem aż zaklaskał z radości.

- Kaczka! – krzyknął – ha! Kaczka! Kaczka! Kaczka, kaczka, kaczka, kaczka! Zaraz napiszę o tym na twitterze.

I wybiegł.

Ministrowie patrzyli na siebie przez chwilę. Ciszę przerwał Minister ds. Dochodów.

- Udajmy, że ptaka nie ma. Nie ma ptaka, nie ma problemu. Nie ma problemu, nie musimy nic robić.

No, ale jak tu udawać, że ptaka nie ma? Siedzi na fotelu. Kuprem skaj szoruje. Dziobem w poręcz kłapie. Ministrowie pokręcili głowami. Nielzja.

Minister ds. Dochodów pomyślał chwilę.

- Mucha! – wykrzyknął – nazwijmy go muchą. Bo to w zasadzie jest mucha. Ma skrzydła, lata, krakersy wyjada, tyle, że dwie nogi, ale to nie szkodzi. To taka mucha deficytowa. A muchą się nikt nie przejmuje. Mucha może siedzieć na fotelu, może latać przy krakersach i nikomu nie przeszkadza.

Przez salę przeszedł szmer. „Mucha, mucha” „W sumie racja, mucha, czemu nie”. „Dobrze gada, taka mucha nie szkodzi”. I znowu zapadło milczenie. Tyle, że zawsze się jakiś malkontent znajdzie.

- Mucha – powiedział, wstając, Minister Mediów i Wizerunku – mucha muchą. Ale to mucha polityczna. Kto wie, co zrobi opozycja? Kto wie, czy nie będzie muchą judzić? – tu przerwał, czując na sobie groźny wzrok Ministra ds. Równości i Tolerancji – znaczy się, będzie knuć. Cyganić. Znaczy się, kłamać. Podgryzać. I co wtedy? Co wtedy powiemy? Że za naszych rządów muchy mają dwie nogi, a nie sześć? Tu trzeba z rozmysłem. Tu trzeba myśleć, jak myśli Pan Premier.

Łatwo powiedzieć. Spróbuj człowieku, myśleć jak Premier. Spróbuj doścignąć niedościgłą myśl Premiera. Równie dobrze żaba mogłaby chcieć skakać jak kangur, albo żółw dogonić geparda.

Minister Mediów i Wizerunku powiódł wzrokiem po zgromadzonych.

- Tu trzeba wyobraźni. Wysilicie się, panowie! Co zrobiłby Pan Premier?

Minister od Tego i Owego podrapał się w głowę.

- Rozwiązałby problem?

- Tak. Ale, że Premiera z nami nie ma, musimy sobie radzić sami. A wiecie, co zrobiłby Pan Premier? Zawołałby Arcytrefnisia.

I, patrzcie, nie minęły dwie minuty, gdy sam Arcytrefniś stanął w drzwiach. Rozejrzał się, popatrzył uważnie, uśmiechnął się. Minister Mediów i Wizerunku nie musiał wiele mowić.

- Ptak – powiedział – problem. Rozwiązać.

Arcytrefniś nie myślał długo.

- W Pałacu dawali dzieciom cukierki ze szkłem i bawią się w gwiazdę – powiedział – zaraz napiszę o tym na blogu.

I wybiegł.

- Widzicie – uśmiechnął się Minister Mediów i Wizerunku – teraz mucha nam niestraszna. Byleby ją jakoś przegonić, zanim na… nam salę zapaskudzi. Ale to już radźcie sobie sami.

Minister Wojny i Pokoju podskoczył na krześle.

- Dość tego – ryknął i walnął pięścią w stół – skoro sobie nie radzicie, trzeba wprowadzić stan wyjątkowy. Wprowadzić na ulice Gwardię Narodową. Zapewnić ochronę powietrzną. Zablokować loty interkontynentalne. Cywile, do licha. Cywile. Nic nie wiedzą. Nic nie umieją.

To były słowa! Aż Minister Szkół spojrzała z podziwem!

- A ja już chciałam kazać maturzystom robić karmniki dla ptaka – szepnęła.

- Widziałem na filmie – dodał Minister Wojny i Pokoju już ciszej – a teraz państwo wybaczycie. Muszę iść skonsultować się z sojusznikami. Może pożyczą nam Gwardię Narodową, samoloty i czołgi.

I pobiegł w stronę drzwi.

Ministrowie odetchnęli z ulgą. Problem był rozwiązany. I w tym momencie do sali wszedł Premier. Rozejrzał się bacznym okiem, kolejno przywitał ministrów. W końcu podszedł do fotela.

- Hu-hu-hu – zaśmiał się z miłością – a kogóż my tu mamy? Cóż to za gość nam zawitał?

- Mucha! – krzyknęła Minister Szkół – mucha tse-tse!

Premier pokręcił głową. Minister Szkół spłoniła się jak uczniak. „Zobaczycie” – pomyślała – „od przyszłego roku każę zmienić podręczniki. I wtedy wyjdzie na moje!”. Reszta ministrów milczała, by po chwili zacząć się przekrzykiwać. „Ptak! Przyleciał! Mucha! Pałac! Wojsko! Gwardia! Odlecieć nie chce! Europa! Normy!”

- Ciszej, ciszej – mitygował ich Premier – spóźniłem się, urwisy, bo musiałem negocjować zawieszenie świętej wojny między Śląskiem a Zagłębiem, a tu takie buty. No, ale zobaczymy, co się da zrobić.

Po czym podszedł do ptaka, szepnął mu do ucha parę słów, ten zaś odleciał. Ministrowie popatrzyli z niedowierzaniem.

- Panie premierze – spytał któryś – ale… ale co właściwie pan mu powiedział?

- Ech, łobuziaki, łobuziaki. Do gadania pierwsi, ale czasem nic pomyślunku. Widział ktoś z was, co to za ptak?

- Ptak-ptak – zażartował Minister od Spraw Nieważnych

Wszyscy się roześmieli, tylko Minister Telefonii zaczerwienił się i schował swój najnowszy model komórki.

Ministrowie milczeli. Premier pokręcił głową.

- Oczywiście, że kaczka. A wiecie jaka kaczka?

- Tse-tse?

Premier westchnął.

- To kaczka dziennikarska! A w Polsce, moi mili, każdy pracownik mediów zrobi to, o co Premier go poprosi.

Otis Tarda
O mnie Otis Tarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości