Otacza nas szablon, rutyna i banał. Po drodze do wolności zgubiliśmy duszę.
Przebywamy w nerwowej kotłowaninie sprzecznych pragnień, na rozdrożu, pomiędzy pracą, a zdobywaniem mamony na papu, między wyniszczającą pogonią za pieniędzmi, a troską o rodzinę.
Żyjemy w światopoglądowym zapętleniu.
Tupet, bezczelność, stalowe łokcie, sprężysty grzbiet i dyspozycyjne przekonania, są to cechy umożliwiające nam istnienie. Delikatność, subtelność, honor, są to pojęcia zabytkowe, odległe od skrzeczącej rzeczywistości.
Po wielu trudach związanych z likwidacją ustrojowej nędzy, powróciliśmy do punktu wyjścia i mamy teraz PRL bis.
Odpoczywamy od myślenia, od minimalnego zainteresowania się tym, co winno pasjonować nas naprawdę, od pytania, czym żyjemy, co nas gnębi.
A zapowiadało się nieźle.
Osowiałe społeczeństwo zerwało z apatią, roznosił je optymizm, entuzjazm, poczuło swoją moc i zawładnęła nim powszechna życzliwość.
Zanosiło się na raj.
Raj spełnionych oczekiwań.
Nie na biedę, bezrobocie, wyzysk i strach przed utratą pracy.
Każdy miał szczęście w plecaku i od niego zależała przyszłość. Każdy czuł się wolny, miał cel, perspektywy, nadzieję, był u siebie i wszystkim się zdawało, że tak będzie już zawsze.
Że na zawsze zapanowała mądrość, równość, sprawiedliwość, że nie może być inaczej. Aż przyszli bełkociarze.
Bełkociarze numer jeden, wprowadzili stan wojenny rozpieprzając ludzkie więzi i masowy ruch. Wróciła więc apatia, lęk, zniechęcenie. I znowu nikomu się nic nie chciało. Znowu byliśmy obojętnymi kibicami zaprzepaszczonych marzeń...
Po wielu latach emocjonalnej zgagi, czkawek i politycznych palpitacji, po przerwie na gospodarcze drgawki, na upiorną renowację zgliszcz, nastali bełkociarze numer dwa, uzdrowiciele, wizjonerzy, obłudne kołki ze zdelegalizowanej partii.
Z furią godną lepszej sprawy, wierząc, że gdy chce się naprawić dach, należy zerwać podłogę, kołki te zabrały się za wyjaśnianie rzeczy oczywistych, i, nie bawiąc się w odcedzanie prawdy od fałszu, hurtem, do korzeni, do fundamentów, poniszczyły, rozwaliły, zohydziły, obśmiały wszystko, co przedtem było dla nich słuszne i niezbywalne, a teraz było zanadto czerwone i, kojarzyło się źle.
Pod skocznym hasełkiem ulepszenia Państwa, obróciły w perzynę cały niezaprzeczalny dorobek pokoleń; miast zreperować (jak z powodzeniem zrobiono w innych zdechłych demoludach), zniosły
P.G.R –y, jeszcze bardziej obniżyły rachityczny poziom kultury, nauki, zainteresowań.
Jak?
Poprzez zlikwidowanie powszechnej edukacji, poprzez wprowadzenie kapitalizmu z ludzką paszczą, dziewiętnastowiecznej wersji ekonomicznego piractwa.
Uderzmy się we własne piersi: powodem obecnego stanu rzeczy jest brak odpowiedzialności za cokolwiek.
Wszechobecna pogarda dla Człowieka i przyzwolenie na nią.
To efekt panowania kultu Najjaśniejszej Pani Kasy.
Do spółki ze reformatorami z przeceny, wyprodukowaliśmy sobie ten pasztet.
Zgadzamy się na nonsensy, regulaminy, procedury, przepisy i ustawowe buble pozwalające przestępcom na hasanie po wolności.
To rezultat naszej mętnej paplaniny o tym, jak zdobyć szmal, a nie mówiącej, jak wyjść z gnojówki.
To skutek rad, z kim opłaca się pójść w biznesy i legalne przekręty, a z kim nie warto iść po olej do głowy.
Winna jest nasza bezmyślna zgoda na wypaczenie pojęć takich, jak tolerancja, demokracja, prawo.
Nie respektujemy praw Człowieka, lecz skrupulatnie przestrzegamy praw Gangstera.
Nasza bierna zgoda pomaga oprychom, gdyż dajemy im zamiast kary, nagrodę za wredne sprawowanie.
Finansujemy im z budżetu resocjalizacyjną fikcję, ochronki do garowania, te wylęgarnie przestępstw (miesięczne utrzymanie więźnia – 1500 zł).
To my spłacamy za nich grzywny, alimenty i nawiązki.
Doliniarz, którego przyłapano na zalotach do cudzej portmonetki i którego Policja goni beczkowozem przez pół miasta, nie idzie odsiadywać swojej niewinności, ale, śmiejąc się z sądu, krokiem dumnym i obrażonym, wraca po ukryty w krzakach, zwędzony portfel i domaga się od nas odczkodowania oraz przeprosin za szykany.
Pielęgniarki molestowane przez brak rozumu wyciągają wcześniaka z inkubatora i pozują do pamiątkowej fotografii.
Snajper walący z fuzji do przechodniów jest zaszokowany, gdy słyszy, że kropić do ludzi jest niegrzecznie.
Bandyta idzie do pudła na zdrowotny urlop, by odpocząć przed kolejnym zabójstwem. Za bycie prymusem w pierdlu, czyli - Wzorowym Kryminalistą, wychodzi na przepustkę i szlachtuje następną ofiarę.
Oto nasz zysk.
Inne tematy w dziale Polityka