Znalazłem rozwiązanie i chyba jest to rozwiązanie dobre. Z czego w pewnym sensie czuję się zadowolony. Ponieważ moją rzeczą jest pokazywanie drogi do celu, a nie – jego realizacja. Realizację celu, ziszczenie zamiaru, wdrożenie i optymalne wykonanie pomysłu, zostawiam ludziom mądrzejszym, lepszym, specjalistom. A zatem lekarzom, psychologom, prawnikom.
Nie jestem żadnym z nich. Pojęcie o wymienionych tu dziedzinach mam mniej więcej blade i jedynie na byciu chorym wyznaję się jako tako. Jako tako, gdyż co człowiek, to inna reakcja. Na ból, na cierpienie, na swoją odrębność przeżywania świata. Np. mamy dwóch chorych na SM. Jeden ma ją dopiero rok, a drugi – przeszło 40. Pierwszy ma złudzenia, drugi już nie. Pierwszy jest młody, ma silny organizm, wiele może przetrzymać i ciągle myśli, że się wykaraska ze swojej przypadłości, drugi nie widzi przed sobą perspektyw, jest zmęczony złudzeniami, ma dosyć wywijania optymizmem.
Pierwszy, to ja przed laty, a drugi, to ja TERAZ. Teraz wiem, że choroba musi być rozpatrywana indywidualnie; niby diagnoza jednakowa, lecz po drodze człowiek się zmienia, zmienia skórę, nastawienie do siebie.
Inne tematy w dziale Polityka