Dzisiaj proponuję Wam dwa posty. DWA, lecz ich wspólnym tematem jest CZŁOWIEK. Pierwszy powiada, że to od nas zależy, kim będziemy. Drugi, kim jesteśmy. Pierwszy jest pocieszeniem, a drugi...
NIKT NIE RODZI SIĘ ZŁY
Wydawałoby się często, że jesteśmy zbiorem paradoksów, katalogiem kontrastów, kłębowiskiem poplątanych dróg, często dla nas samych niezrozumiałych.
Rodzimy się nie tylko z tabula rasą, ale przede wszystkich z czystą duszą. Wielu, wielu ludzi dałoby wszystko, by jeszcze raz mieć taką szansę... By móc oczyścić się ze swoich błędów, zacząć od nowa z całkowicie czystym kątem, zapomnieć o swojej przeszłości. Myślę jednak, choć może to być mało pocieszające, że pomimo, iż drugiej szansy nie ma, to ważna jest umiejętność nazwania swoich błędów, których się żałuje i każdego problemu z osobna po imieniu.
Uważam, że nikt nie rodzi się zły. Złymi tworzą nas inni, złymi tworzymy siebie my sami popadając w złe sytuacje, popełniając błędy, ulegając własnym słabościom.
Kiedy obserwuję maleńkie dzieci, przynoszone do chrztu, najbardziej podniosły jest dla mnie, godny pozazdroszczenia, moment, kiedy zostają oczyszczone poprzez chrzest z grzechu pierworodnego. Jest to wyjątkowa chwila, bo jedyna w swym rodzaju. Tylko wtedy człowiek jest najbardziej czysty i najbardziej dobry, jak tylko może być tu na ziemi. Jest najbliżej Stwórcy. Potem zaczyna się życie, za które z biegiem lat bierzemy coraz większą odpowiedzialność, życie na zawsze naznaczone przeszłością...
Wpływa na nas przede wszystkim dom, wychowanie, to czy było w nim bezpiecznie, spokojnie. Czy było tam ciepło i czy otaczała nas miłość. Bagaż doświadczeń, jaki stamtąd wyniesiemy, będzie nam towarzyszył do końca naszych dni, choć często nie będziemy zdawać sobie sprawy, jak wiele decyzji będzie naznaczone naszymi rodzinnymi doświadczeniami. Idąc dalej z naszym bagażem rodzinnych doświadczeń, emocji i uczuć wchodzimy w świat miłości i przyjaciół, na których będziemy mieć wpływ, tak jak i oni na nas...
Zaczynamy coraz bardziej sami kształtować siebie. Nadawać, jak rzeźbiarz, coraz bardziej wyraźny kształt naszej duszy, sercu, umysłowi...Wyciągamy z naszej walizeczki rodzinnych doświadczeń to, w co zostaliśmy zaopatrzeni. Czasem ten bagaż nam ciąży, bo tyle w nim zapakowanego bólu, krzywd, rozczarowań, łez, poczucia niezrozumienia i niekochania albo nadopiekuńczości i despotyzmu rodziców. Często tyle toksyn starannie zawiniętych, które jednak wybuchną w nieznanym dla nas momencie.
Taki bagaż zawsze ciąży, bo jedyny słuszny nadbagaż, to ten przepełniony miłością pełną zrozumienia i szacunku dla godności drugiego człowieka.
17 October 2006
SPRING_GIRL (13:45)
II
Temat bliski, tym bardziej, że w miarę upływu lat, dorastamy do pewnych myśli. Z wiekiem rozpoczyna się w nas proces budzenia się z letargu niefrasobliwości. Coraz częściej przystajemy nad sobą. Zadajemy sobie pytania o sens i cel naszego biegu przez życie. O przeznaczenie będące nagrodą w tym galopie.
WSPÓŁCZESNY BRAK ZAANGAŻOWANIA
Mam takie wrażenie, że we współczesnym świecie ludzie coraz mniej angażują się we wszystko działając coraz częściej na coraz bardziej powierzchownych uczuciach. Spłyca się emocje, spłyca się problemy, a nam częśto nie chce się głębiej angażować w daną sytuację.
Żyjemy szybko, żyjemy krótko. Czy brak nam czasu, czy brak ochoty, chęci na wewnętrzny rozwój, na głębsze poznanie siebie i innych?Współczesny człowiek coraz częściej czuje się wyzwolony.
Myśli, że o wszystkim może i jest w stanie decydować sam, że jest niezastąpiony, nie mówiąc już o tym, że nie wierzy, że to jego właśnie może spotkać coś złego.
Coraz częściej wyklucza Boga, zastępując go wiarą w samowystarczalność.Tymczasem współczesny, pseudo wyzwolony człowiek, jest bardziej uwikłany w zniewalające schematy myślenia, niż mu się wydaje. Często nie ma czasu, albo ochoty wgłębić się w siebie, zastanowić nad drugim człowiekiem, otaczającym światem. Łatwiej mu przyjąć pewne myśleniowe schematy, powierzchownie określające dane zjawisko.
A przecież współczesny człowiek uważa się za myślącego zdobywcę Ziemi, człowieka techniki i podboju cywilizacji. Tak wiele wie, a jednak tak mało rozumie...
Swoją wartość mierzy rzeczami materialnymi, a nie tym, co ma we wnętrzu. Bo przecież nie ma już czasu, by się nad sobą zastanowić, przystanąć na chwilę i głęboko popatrzeć w swoje życie. Trzeba przecież być zdobywcą i mieć jak najwięcej z tego, co daje świat, być pierwszym, być lepszym, bo tego od nas wymagają. Tylko, no właśnie, kto? Więc biegnie i biegnie, a jego związki z innymi są coraz bardziej powierzchowne i krótkotrwałe, wirtualne, na poziome globalnej sieci.
Powierzchowny związek, szybki romans, szybki sex i szybkie zadowolenie...oby tylko na nic nie czekać, nad niczym się nie zastanawiać, nad niczym nie pracować, bo nie ma na to czasu...
Lecz ten coraz większy brak zaangażowania współczesnego człowieka we wszystko, wcale go jednak nie uszczęśliwia, bo staje się on obcy i sobie i innym, wyobcowany i samotny w wielkim świecie pełnym ludzi i możliwości...
07 December 2006
SPRING_GIRL (13:12)
http://globalnikkaroliny.blog.onet.pl/
--------------------------------
(zachęcam do odwiedzin tego bloga)
Inne tematy w dziale Polityka