Niektórzy z dzisiejszych ludzi są przekonani, że mamy wiek XXI. Niestety, mnie wśród nich nie ma. Nie ma, ponieważ widzę, co jest, a zwłaszcza to, czego nie widzą politycy. Politycy, nasz intelektualny chwast, nasza elita rezerwowych mędrców wyszarpanych z Głupiejewa, ludzie wynajęci przeze mnie do kierowania pracami rządu, parlamentu i samorządów, jeszcze na dzień przed wyborami łaszący się do moich kolan, gdy jest już po zamknięciu komnat z urnami, przestają się do mnie przyznawać i nie w głowach im obietnice, festyny i gruszki na wierzbie, te pogodne pierdołki dla mas.
W głowie im świszczą pokusy łatwego szmalu, delikatesowe apanaże, luksusowe limuzyny, medialne rozgłosy i powszechny szacunek wśród sobie równych: w piaskownicy, na podwórku, obok trzepaka dla pociech z immunitetem.
2
Kilka miesięcy temu pisałem o Cyncynacie. I tym razem też o Nim tu będzie. Pozwólcie, że przytoczę własne słowa: w odległych czasach starożytnego Rzymu znalazł się człowiek, który w obliczu zagrożenia kraju stanął na jego czele. Uważany za wzór cnót obywatelskich, sprawował urząd konsula. Obrany dyktatorem na czas wojny z Ekwami, po wywiązaniu się z zadań, powrócił do pracy na roli. Zrzekł się wszelkich zaszczytów i korzyści. Do teraz dawany jest za przykład szlachetności, patriotyzmu i odwagi cywilnej. Zwał się CYNCYNAT, a żył w V w. p.n.e.
Wierzę, że ludzi podobnego formatu, skromnych, uczciwych, niezłomnych w konsekwentnym zmierzaniu do celu, znalazłoby się trochę i w obecnej rzeczywistości.
Dlaczego ich więc nie widzę wśród posłów i radnych, dlaczego ciągle wybieram źle? Czy tak być musi? Czy już nie starczy wazeliniarstwa, potakiwania wbrew sobie? I dlaczego, jak za skwaśniałych czasów komunizmu, premiujemy miernych, ale wiernych?
Inne tematy w dziale Polityka