ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU
50
BLOG

WSZYSTKO JEST W NAS

ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU Polityka Obserwuj notkę 1

Tekst ten poświęcony będzie - ZJAWISKU, manierze, tendencji, naszej skłonności do bezinteresownego opluwania innych. Jakkolwiek w poście tym mówię o Basi Czarnowieskiej, krakowskiej poetce żyjącej teraz w U.S.A., autorce prowadzącej blog POKONAĆ RAKA, dzielnej, zaszczutej kobiecie, znanej w onetowskim cyberświatku jako Miriam. Miriam pisze na swoim blogu od czterech lat.

Tytuł sygnalizuje obecność dwóch spraw. Pierwsza, to rak, a druga, zawarta jest w słowie o konsekwentnym zwyciężaniu go. Zatem jest to blog poświęcony afirmacji życia. Mówi o tego życia UMIŁOWANIU. A więc blog to jest przesycony radością.

Dominuje w nim wesołość, gdyż Basia prowadzi walkę ze smutkiem, z przygnębieniem, z jego płaczliwą teatralizacją.

Miriam stworzyła blog przytulny. Oazę przemyśleń. Blog ocieplany sercami przychodzących tam ludzi. Ludzi połączonych pasją sprzeciwu wobec wszelkiej patologii, przyjaźnią, ciekawością wspólnego bycia razem, wzajemnego podróżowania, zwiedzania i odkrywania nieznanych miejsc, zapomnianych cudów przyrody...

Stworzyła terapeutyczne miejsce spotkań ludzi wrażliwych. Basia znalazła niezawodną, jedyną mądrą, bo SKUTECZNĄ receptę na ilustrowanie swojego stosunku do raka, do cierpienia, do pokonywania go i cieszenia się życiem: własny przykład.

W ostatnim, pożegnalnym poscie (mam nadzieję, że internetowe robactwo przestanie ją nękać, że pozwoli jej na powrót) pisze, dlaczego dawanie osobistego przykładu jest takcie ważne. Dlaczego poprzez mówienie o sobie jest prawdziwsze od teoretyzowania o cierpieniu. Dlaczego swój blog traktowała jak jak ożywczą i orzeźwiającą kąpiel w ciszy.

Nie teoria, drętwe moralizatorstwo, amatorskie, pseudonaukowe i wyraźnie pogłoskowe gęgałki na abstrakcyjny, zasłyszany temat, nie emocjonalne uzurpatorstwo, lecz praktyka, lecz mówienie, dlaczego warto żyć.

Dlaczego warto żyć WBREW stereotypowym, tradycyjnym, głupkowatym przekonaniom, że chory nie ma prawa do chwil szczęścia, że powinien być nieustannie zalany łzami.

Człowiek skazany na nieuleczalną chorobę (sam nim jestem, z tego powodu lepiej, niż pyszałkowate trolle, rozumiem Basię; rozumiem i wierzę w to, że kwestią czasu jest uporanie się z nieuleczalnością), broniąc się przed spisaniem na straty, przed bezmyślnym okrucieństwem ludzi zdrowych, przed ich brakiem wyobraźni, usiłuje pokazać, że z chorobą należy walczyć, nie poddawać się jej presjom; nie ulegać jej. Bo, jak pisze Miriam ( Jej blog: 12 październik 2004):

WSZYSTKO JEST W NAS.

ZŁO I DOBRO,

ZDROWIE I CHOROBA.

WSZYSTKO ZALEZY OD NAS SAMYCH.

II

Każdy z nas, nie przelotnie, a dożywotnio chorych, gdy otwiera oczy i wstaje lewą nogą z łóżka, uświadamia sobie, gdzie jest, kim jest, co go czeka. A niektórych ogarnia rezygnacja; jak mokra ścierka, oblepia im świat.

Wszystko dla nich jest spocone, czarne, niemrawe, przerażone i nie ma końca, perspektyw, nadziei. Nadzieja, śmiech, zażenowana, wstydliwa próba oderwania się od codziennej udręki, udręki cierpienia, jest przez postronnych, zdrowych kibiców tragedii, traktowana jako grzech. Jako WYKROCZENIE przeciwko TRADYCJI.

Ponieważ nasza przeklęta tradycja tolerowania ciężko chorych nakazuje, by znosić obecność tych tylko, którzy jęczą na temat tego, jak im źle, niełatwo, nie tak jak trzeba.

Innych, a zatem tych, co się nie poddają, tłamsi, wyszydza, ośmiesza, czyli sprowadza do swojego, prymitywnego, bezwyobraźniowego poziomu. Zostaliśmy nauczeni pesymizmu.

Do perfekcji opanowaliśmy wygodną sztukę poddawania się. Ucieczka, chowanie głowy w piach, to nasze metody ratunku, nasze chwytania się brzytwy.

Obezwładnia nas, paraliżuje świadomość bezsensu podejmowania walki. Przekonanie, że niczego robić warto, nie ma z kim, że to daremny trud.

Każdy z nas chętnie by coś w tym swoim życiu zmienił na lepsze, każdy by był za jakąś normalnością, ale nie lubimy wybiegać przed orkiestrę, wyrywać się z przedwczesną, nieuzgodnioną aprobatą, życzymy sobie dołączyć do tłumu smętniaków, a nie do garstki szczęśliwców, bo dołączyć się bez pewności zwycięstwa, to dla wielu z nas zbyt wielkie ryzyko.

Ps.

przytaczam post z blogu Miriam z 4 października 2007:

PRAWIE 4 LATA TEMU ZACZĘŁAM PISAĆ TEN BLOG DLA TYCH, ZWŁASZCZA W POLSCE, KTÓRYCH LOS DOTKNĄŁ TAK JAK MNIE.

ŻYJĄC W MENTALNIE TROCHĘ BARDZIEJ CYWILIZOWANYM KRAJU, UCZYŁAM SIĘ, JAK ŻYĆ Z RAKIEM, JAK NIE POPADAĆ W DEPRESJĘ, JAK ROZMAWIAĆ O TYM Z INNYMI, MÓWIĆ O SWOICH SŁABOŚCIACH, NIE CHOWAĆ SIĘ W KĄCIE Z ZASMARKANYM NOSEM.

PISAŁAM, ŻARTOWAŁAM, POKAZYWAŁAM, SKOCZYŁAM ZE SPADOCHRONEM TUŻ PO CHEMII, ŻEBY ROZWESELIĆ WSZYSTKICH TYCH, O KTÓRYCH POLSKA "TRADYCJA" MÓWIŁA: ACH TO RAK, TO JUŻ KONIEC.

TO NIE KONIEC, TO NIE JEST PRAWDA !!!!

MOŻESZ JECHAĆ NA WYCIECZKĘ, POJECHAĆ W GÓRY, SPEŁNIĆ SWOJE MARZENIA !! NIE SŁUCHAJ POCHYLONYCH NAD TOBĄ ZAMARŁYCH ZE STRACHU TWARZY. ŻYJ, JAK TYLKO MOŻESZ , ŻYJ NAJLEPIEJ, ZACHWYCAJ SIĘ KAŻDYM PROMYCZKIEM, KAŻDYM LISTKIEM, BO SĄ WIELE PIEKNIEJSZE, NIŻ DURNE PROGRAMY W TW, PRZED KTÓRYMI LEŻYSZ I PŁACZESZ, ŻE UMIERASZ !!!

O, POLSKA NIENAWIŚCI !

DALAŚ SIĘ WZNIEŚĆ TAK WYSOKO. KRÓLUJESZ WSZĘDZIE. NIE MA JUŻ NASZEGO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO BEZ NIENAWIŚCI. NIE MA SĄSIADÓW POPIJAJĄCYCH RAZEM KAWĘ, NIE MA PRZYJAŹNIĄCYCH SIĘ DZIECI MIĘDZY BLOKAMI NA TRZEPAKACH. NIE MA UKOCHANYCH NAUCZYCIELI. JEST NIENAWIŚĆ I UDOWADNIANIE TEJ NIENAWIŚCI.

TAK TEŻ JEST NA BLOGACH.NIE MA DAWNYCH PRZYJAŹNI I WSPÓLNYCH PODRÓŻY. NIE MA WSPÓLNYCH DUSKUSJI NA TEMAT FILMU. WSZĘDZIE SĄ PODPISUJĄCY SIĘ OBŚLIZGŁYM NICKIEM ANONIMOWI SZUBRAWCY, MAJĄCY NAJWIĘKSZĄ WIEDZĘ NA KAŻDY TEMAT. NAJLEPIEJ ZNAJĄ SIĘ NA WSZYSTKIM, NAJLEPIEJ OŚMIESZAJĄ, NAJLEPIEJ WYGWIZDUJĄ, NAJLEPIEJ ZŁORZECZĄ. ROZWALAJĄ KAŻDĄ PRZYJAŹŃ, ROZDEPTUJĄ KAŻDE ZDANIE. TUPIĄ NOGAMI ALBO PLUJĄ NA WSZYSTKO UDAJĄC WIELKICH PANÓW Z CYGARAMI KUBAŃSKIMI W WYDĘTYCH POGARDLIWIE OBŚLINIONYCH WARGACH. POTEM SPOKOJNIE KŁADĄ SIĘ SPAĆ MRUCZĄC Z ZADOWOLENIA, ŻE TEN, KTÓREMU DOWALIŁ, JUTRO JUŻ NA PEWNO ZAMKNIE TEGO SWOJEGO BLOGA. JUŻ ZA DŁUGO SIĘ TAM WYMĄDRZA.

I TAK POZAMYKAŁY SIĘ BLOGI, NAJCIEKAWSZE, MĄDRE, CZYTANE PASJAMI. ODESZŁY LAWENDY, KRASNALE, YAVY I AMELIE, WIELE WIELE,ODESZŁO DOBRYCH BLOGÓW. i ODEJDZIE JESZCZE WIELE. BO ONET RZUCIL PERŁY PRZED WIEPRZE, A NAD WIEPRZAMI NIE ZAPANOWAŁ.

ZOSTAŃCIE W POKOJU I POZWÓLCIE MI W POKOJU ODEJŚĆ.

CHCIAŁABYM PRZED ŚMIERCIĄ JESZCZE DUŻO SIĘ UŚMIECHAĆ.

DZIĘKUJĘ PRAWDZIWYM PRZYJACIOŁOM.

BASIA

JEJ BLOG: http://miria.blog.onet.pl

Blog poświęcony Basi http://tylko-dla-miriam.blog.onet.pl/

Poezja Miriam http://poezjamiriam.blog.onet.pl/ 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka