Andrzej Owsiński
Knock down opozycji jeszcze przed I rundą
500+do 800 zł, darmowe leki dla 65+ i 18-, a na dodatek darmowe autostrady to cios po którym opozycja może się już nie podnieść.
Wyścig wyborczy polegający w Polsce na licytacji obietnic darów władzy na rzecz ludu, jeszcze się nie zaczął, a już PiS wyprzedził konkurentów o wiele długości, praktycznie nie dając im szans na doścignięcie.
Z punktu widzenia taktyki wyborczej w naszych, specyficznych warunkach, było to pociągnięcie genialne, chociaż sama konwencja na której Jarosław Kaczyński tego dokonał była tylko bladym tłem. Niewykluczone, że tak było zaplanowane, żeby zademonstrować pozycję prezesa. Trzeba też przyznać że „Prezes Polski” podobnie jak w swoim czasie Naczelnik przerasta swoich przeciwników nie o jedną, ale o kilka głów w zdolności poruszania się w bagnisku zwanym „polską sceną polityczną” będącą raczej „obsceną”, jako jedyny polityk z prawdziwego zdarzenia w całym tym zbiorowisku. Niezależnie od notowań w sondażach, wykonywanych zresztą na wyraźne zamówienie wyniku, PiS zyskał realnie głosy emerytów i rodziców.
Na frekwencję wyborczą może liczyć w znacznie większym stopniu wśród osób starszych, jeżeli jeszcze uda się uzyskać jakieś beneficja emerytalne.
Znaczny odsetek głosów wyborców w wieku twórczym przypada na osobiste sympatie lub mody wyznaczane przez media głównego nurtu, lub raczej „ścieku” prounijnego, wrogiego wobec obecnych rządów w Polsce. Taki jest niestety poziom politycznego wyrobienia polskiego społeczeństwa. Pokutuje w nim w znacznej mierze przekonanie wyniesione z PRL, że rząd wszystko może dać, tylko rzadko mu się chce.
W tych warunkach wizja Polski, która powinna decydować o różnicach programowych partii politycznych nie odgrywa znaczącej roli. Zresztą większość obecnie funkcjonujących partii nie posiada jej wcale, dążąc jedynie do przejęcia władzy i czerpania z tego odpowiednich korzyści.
Niestety w ciągu przeszło trzydziestu lat nie zrobiono niczego skutecznego żeby mentalność ludzką w Polsce zmienić.
Brakuje też obywatelskiego wychowania i zdolności działań samorządowych, nie tylko w sferze terytorialnej, która zresztą podzielona na trzy szczeble przedstawicielskie zajęta jest walką o kompetencje. Stąd taki żałosny obraz i niska frekwencja wyborcza.
Natomiast zasadniczy program rozwoju Polski ciągle jeszcze pozostaje w fazie zapowiedzi, że potrzebujemy mocy ducha i materialnej, żeby zająć należne nam miejsce w Europie.
Potrzebne są konkretne plany działań zmierzających do podniesienia poziomu naszego życia o czym zresztą piszę od wielu lat.
Zaległości są ogromne i wymagają zaangażowania ze strony władz państwowych, głównie w stworzenie odpowiedniej infrastruktury, a także dogodnych warunków dla polskiej twórczości.
Liczenie na inwestycje zagraniczne może okazać się zawodne, a nawet niekiedy szkodliwe dla naszych interesów.
Obserwujemy niedostatek naszej, imiennej obecności na forum międzynarodowym, zarówno w sensie materialnym jak i intelektualnym.
To są najważniejsze zadania których trzeba się podjąć, wymagają jednak trudu znacznie większego niż cząstkowe załatwianie bieżących dolegliwości.
Muszę jednak stwierdzić z ubolewaniem, że najlepszy program w tej dziedzinie nie wpłynie na wynik wyborczy, decydująca jest ciągle licytacja w obietnicach, a w tym względzie już na wstępie PiS uzyskał zdecydowaną przewagę.
W związku z tym można mieć nadzieję (to nie kosztuje), że tym razem zabierze się do rzeczy wielkich, wymagających całkowitej przebudowy państwa. Te wybory należy traktować jako ostatni dzwonek.
Na marginesie warto zwrócić uwagę na sposób prowadzenia kampanii, samochwalstwo i ciągłe demonstrowanie osoby rzekomo największego przeciwnika, którego natrętne widoczki przyprawiające o mdłości, zmierzają najwyraźniej do fabrykowania zeń najważniejszej postaci na polskiej (ob)scenie politycznej.
Niech wreszcie za propagandę i informację prorządową weźmie się jakiś inteligent, a nie uczeń „sputnika agitatora”.
Inne tematy w dziale Polityka