Wszystko, łącznie z tolerancją i wyrozumiałością dla poczynań decydentów, ma swoje granice. Ciężko uwierzyć, że każdy polityk to niekoniecznie szumowina, jednak ostatecznie zawsze idiota, ale fakty są nieubłagane. Co zmienia lockdown w kontekście rozprzestrzeniania się tego tałatajstwa od braci chińczyków? W styczniu albo kwietniu już sczeźnie na dobre? Tak jak grypa albo komary? Za miesiąc chwilowa "odwilż", potem ponownie "przykręcimy śrubkę"?
Pewnie sęk w tym, że inne kraje tak robią. Obecnie w miastach jest już więcej kebabowni niż pierogarni ale ciągle gonimy EUROPĘ.
Hord gówniarzerii nie da się rozpędzić, chociaż wnioskując z obecnej narracji, to one stoją za przyrostem wykryć. Zamykać cyklicznie różne gałęzie gospodarki się da, wręcz należy.
Bawcie się tak dalej...