Wizyta w Stanach Zjednoczonych zawsze jest doskonałą okazją do uważnego przestudiowania tamtejszej prasy wolnorynkowo-konserwatywnej. Stąd też jedne z pierwszych kroków na amerykańskiej ziemi kieruję zawsze do księgarni sieci Barnes&Noble, aby przy kawie Starbucks spokojnie przejrzeć co ciekawsze tytuły, po czym nabyć te wydające się być najciekawszymi. W tym roku będąc w Waszyngtonie zaopatrzyłem się w następujące tytuły: „Liberty”, „Republic Magazine”, „The Economist”, „Time”, „Reason”, „The American Spectator”, „The National Review”, w końcu udało mi się otrzymać również egzemplarz miesięcznika „The American Conservative Magazine”, którego jednak w żadnej księgarni nabyć nie mogłem.
Ponieważ lektura tych czasopism wydaje się być lekturą na tyle zajmującą i interesującą, postanowiłem, że dokonam swego rodzaju autorskiego przeglądu prasy, dzięki czemu większe grono ludzi w Polsce będzie wiedzieć, o czym pisze się w amerykańskiej prasie.
Zacznijmy od „Liberty”, jednego z moich ulubionych pism. Niestety, na wstępie dowiedziałem się, że trzymam w ręku ostatni numer tego pisma, które ukazywało się nieprzerwanie od 23 lat w wersji papierowej. Od nowego roku, „Liberty” będzie dostępne już tylko online (www.libertyonbound.com), gdyż koszty wydań papierowych znacznie przewyższały zyski.
Odchodzenie od papierowych wydań magazynów w przypadku Stanów Zjednoczonych jednak mnie nie dziwi. Przez tydzień miałem okazję poruszać się waszyngtońskim metrem, gdzie uważnie obserwowałem współpodróżnych. Upadek prasy drukowanej mnie nie dziwi; właściwie w metrze nie zachodzą między ludźmi żadne interakcje, bo wszyscy, od najmłodszych po starsze pokolenie są skupieni na swoich aparatach telefonicznych. Grupka młodych ludzi mimo, że rozmawia ze sobą to w ogóle na siebie nie patrzy, bo wciąż gapi się na swój telefon. Właściwie co kilkanaście sekund młodzież nerwowo sprawdza ekran telefonu, jakby czekali właśnie na jakąś niezwykle ważną wiadomość. Podobnie 80 proc. pasażerów. Nikt na nikogo nie patrzy, bo jest pochłonięty facebookiem, myspace’m, ustawianiem piosenek w swoim iphonie, sprawdzaniem poczty w blackberry itd.
O tym jak nowa generacja telefonów zmieniła życie Amerykanów, będzie okazja napisać jeszcze przy innej okazji.
Wracajmy do lektury ostatniego papierowego „Liberty”. Znajdziemy w nim ciekawy tekst o przyszłości Kuby (co ciekawe, to bardzo częsty temat wszystkich amerykańskich magazynów). Po tym jak rząd Raula Castro ogłosił coś na kształt „zielonego światła” dla inicjatywy prywatnej pojawiły się głosy, że być może Kuba zmieni się w podobnym kierunku, jak Chiny.
Jak pisze Robert H. Miller w tekście Cuba: Change We Can Count On?rząd zamierza blisko milionowi ludzi, którzy stanowią ok. 20 proc. całej tamtejszej siły roboczej, udzielić prawa do pójścia do pracy na własny rachunek. Czy to oznacza jednak, że Kuba ma szansę na pójście drogą Chin? Z tekstu w „Liberty” wynika, że nie. Że jest to jedynie przykrywka do przyciągnięcia inwestorów zagranicznych, którzy wybudują czy też zabudują niektóre obszary wyspy pod wysokopłatne kurorty turystyczne. Rząd planuje bowiem wybudowanie m.in. 18 pól golfowych, wielu hoteli i apartamentów o wysokim standardzie.
Ciekawy jest również tekst ObamaCare: The Fine Print Steve’a Murphy’ego, który dokonał rzeczy niezwykłej, gdyż przebrnął przez 906-stronicową ustawę znaną jako ObamaCare. Z tekstu dowiadujemy się, że uchwalenie tej ustawy spowoduje powstanie ponad 100 komisji rządowych dotyczących służby zdrowia. Mówi się o 159, ale ile dokładnie, nikt pewności do końca nie ma, bo jak wykazuje autor, cały dokument jest przygotowany i napisany w ten sposób, aby był mało jasny w odbiorze. Stąd pojawiają się m.in. słowa że te ów 159 komisji będzie przygotowywać „studia”. Autor podsumowuje swój tekst słowami, że niektóre słowa klucze, które występują w ustawie mogą jedynie przyprawić go o zawał serca! Tyle bowiem w nich niejasności, wieloznaczności i możliwości różnego interpretowania. Wniosek najważniejszy jaki jest z lektury tego tekstu jest następujący: zdrowie jest w ogromnym niebezpieczeństwie!
Jo Ann Skousen recenzuje nowy film Olivera Stone’a „Wall Street: Money Neper Sleeps”, będący kontynuacją kultowego “Wall Street” z 1987 roku. Czy chciwość jest zła? Z filmu wynika, że tak, ale autorka recenzji stara się udowodnić, że z filmu można wyciągnąć również wolnorynkowe przesłanie. „Chciwość” jest dobra, ale własny interes jest zdecydowanie lepszy. I to jest właśnie kapitalizm.
„Republic Magazine” nabyłem po raz pierwszy, ale pewnie dlatego, że to dopiero 19. numer tego czasopisma, które za cel stawia sobie przywrócić amerykańską konstytucję. W numerze pojawiają się ciekawe teksty Michaela Badnarika, byłego kandydata libertarian na prezydenta, który stwierdza, że XVI i XVII poprawka do konstytucji USA zmieniły Amerykę z kraju wolnego w kraj tyranii większości.
Redaktor naczelny George Shepherd stwierdza jednak we wstępie, że po kongresie w 2009 roku, głos tych, którzy żądają powrotu do idei ojców założycieli wciąż jest żywy, słyszalny i rozpoznawalny w Ameryce. Oby był jak najdłużej.
W piśmie zwraca uwagę ogromna liczba reklam złotych sztab oraz srebrnych monet. Zdaje się, że jeden ze sloganów reklamowych oddaje sedno: Buy Gold Now Before The Stimulus Wites You Out, czyli kup złoto zanim kolejny pakiet stymulacyjny przetrzebi twój portfel do reszty.
W kolejnej części postaram się przybliżyć i streścić ostatnie numery „Ekonomista”, „The National Review”, „The American Conservative Magazine” oraz „The American Spectator”.
Paweł Toboła-Pertkiewicz
www.pafere.org
"Najważniejszym imperatywem ekonomicznym jest przykazanie Nie kradnij!. Stosowanie się do niego przez władze, jak i przez obywateli, jest podstawowym warunkiem optymalnego rozwoju gospodarczego i dobrobytu" - Jan M. Małek, założyciel i Prezes Fundacji PAFERE. Wesprzyj nas: Volkswagen Bank Direct PL 3321 3000 0420 0104 0942 1500 01 Przelewy spoza Polski: SWIFT: ING BP LPW PL 33 2130 0004 2001 0409 4215 0001
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka