fot. Remigiusz Pajor
fot. Remigiusz Pajor
RemigiuszPajor RemigiuszPajor
265
BLOG

Kościół jak teatr. Na co nam msza?

RemigiuszPajor RemigiuszPajor Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Będąc na ostatnich święceniach diakonatu w pyrzyckim kościele pw. Wniebowzięcia NMP po raz kolejny przekonałem się, jak piękna i bogata jest liturgiczna tradycja katolicka. W świecie, w którym przez zabieganie i ciągły hałas Bóg schodzi na dalszy plan kościół staje się miejscem oddechu i wytchnienia. Można się w nim zatrzymać i skupić na tym co najważniejsze – samym Bogu. Ogromną rolę odgrywa w tym muzyka.

W czasie wspomnianych we wstępie święceń muzyka odegrała niesamowitą rolę. Oto działający pod patronatem parafii zespół wokalny „Cantus Delicium”, niby niepozorny bo na bocznym chórze kościoła całkowicie niewidoczny pokazał jak powinna wyglądać oprawa muzyczna na najwyższym poziomie (przynajmniej z perspektywy mnie jako słuchacza). Części stałe – Kyrie, Sanctus i Agnus wykonane po łacinie na melodię mszy de Angelis czy tradycyjne pieśni „Zbliżam się w pokorze” i „Kłaniam się Tobie” dodawały tej podniosłej uroczystości jeszcze dostojniejszego charakteru i wzmacniały poczucie sacrum całej celebracji. Natomiast litanii do Wszystkich Świętych śpiewanej na tzw. melodię rzymską mogli nowemu diakonowi zazdrościć klerycy niektórych innych polskich seminariów. Cóż… Nawet najlepiej śpiewająca schola parafialna z jak największą ilością instrumentów nie dorówna chorałowi gregoriańskiemu, czy pieśniom wykonywanym przez chór w akompaniamencie jedynie organów.

Czy tylko ja mam wrażenie, że my, katolicy zatraciliśmy to co jest sednem katolicyzmu i co nas odróżnia od innych gałęzi chrześcijaństwa, czyli kult eucharystyczny? Zapominamy, że Msza Święta to nie jest spotkanie przy kawie z przyjaciółką, albo wypad z kumplami na bilard, ale po pierwsze to ofiara. Msza to misterium, w którym każde przyklęknięcie, każdy gest jaki w jej czasie wykonujemy ma określone znaczenie, chociaż często robimy to mechanicznie.

Dla katolika biała hostia, którą kapłan podnosi w czasie liturgii jest autentycznym ciałem Chrystusa. Dlatego, gdy coraz bardziej zaczęło to do mnie docierać przestałem przyjmować komunię na stojąco, a obecnie przyjmuję ją jedynie klęcząc. To co dla nas jest najświętsze, dla protestanta będzie zwykłym symbolem. W świecie, w którym podejmujemy (co zaznaczam: potrzebny) dialog z innymi wyznaniami nie możemy zapominać o naszym dziedzictwie i o naszej tożsamości. Inaczej za kilka, może kilkanaście lat nie będziemy już mówić o święceniach kapłańskich, a ordynacji (jak to jest w protestantyzmie), a komunia stanie się jedynie jakimś symbolem, który nie będzie miał większego znaczenia, bo od katolickiej tradycji będzie dla nas ważniejsza ewangelicka zasada „Sola scriptura”. Warto tu jednak przypomnieć jeden z memów „I choćby przyszło tysiąc pastorów i teologii pińćset doktorów, i każdy nie wiem jak się wytężał nie przeistoczą. Bo to nie księża.” (pisownia oryginalna)

Wielokrotnie słyszałem z ust praktykujących katolików, że tak naprawdę się protestantyzujemy. Ile to razy słyszymy o dodatkowych „atrakcjach” w czasie liturgii „dzięki” którym msza z Najświętszej Ofiary staje się paranabożeństwem z elementami rytu rzymskiego i komunią? Ja jako świecki katolik aktywnie uczestniczący w życiu swojej parafii nie mam nic do radosnych spotkań modlitewnych, ale jak już wspominałem – msza to raczej misterium, a nie spektakl teatralny (chociaż Artur Żmijewski spektakl z niej zrobił). Może więc warto byśmy troszczyli się o to, aby wielkie bogactwo naszego dziedzictwa było cały czas wykorzystywane, a msza – szczyt chrześcijańskiego życia zawsze miała swoje wyjątkowe miejsce?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo