O spotkaniu z maskami buddyjskich Strażników.
Przyszły do mnie. Wyglądały tak, jak wyglądają. Wiedziałam, że to maski Strażników. Można by powiedzieć, że strasznie wyglądały i próbowały mnie straszyć. A ja się do nich uśmiechałam i czułam miłość. One coś buczały- wydawały takie jakieś... jakby przerażliwe dzwięki i straszyły mnie, a ja śmiejąc się powiedziałam im, że się ich nie boję, że je kocham. Dodałam, że wiem, czemu służą: muszą straszyć, bo czegoś strzeżą, ale dla mnie nie są straszne, lecz piękne. Na to one wysłały do mnie te „najstraszniejsze” z nich. A moja reakcja była identyczna. Zaczęłam śmiejąc się mówić im, że mnie nie przestraszą, bo je kocham. I one wtedy zaczęły śmiać się razem ze mną. I zaczęliśmy tańczyć razem. To był piękny, kosmiczny taniec.
Ja w zasadzie nic z buddyzmem nie mam wspólnego. I nawet nie wiedziałam wcześnij, czym te maski są, co symbolizują itd. Dopiero po tym spotkaniu przeczytałam, że na przykład ta maska drewniana, (której zdjęcie poniżej wkleiłam) przedstawia Mahakalę - najpotężniejszego Strażnika Dharmy w buddyzmie tybetańskim. Mahakala jest uważany za gniewną i potężna emanację Awalokiteśwary- buddy współczucia.
Korona z pięciu czaszek reprezentuje/symbolizuje przemianę pięciu negatywnych emocji [myślę, że związanych z pięcioma zmysłami, ale to moja intucja] ludzkiej natury w pięć mądrości.
I tak sobie przypominam różne rzeczy o sobie… Ponieważ wszyscy jesteśmy całością, tworzymy całość, jesteśmy Jednym... Które oczywiście przejawia się w nieskończonej ilości form i światów, a może nawet wszechświatów?