Być może to nadmiar optymizmu, ale załóżmy że ktoś kiedyś zwrócił życzliwą uwagę na moją tu pisaninę. Ten byt hipotetyczny, drogi mój Czytelnik, musiałby w końcu dostrzec, że moje stare notki szybko stąd znikają. Dzieje się tak z prawie każdą, i już tłumaczę dlaczego.
Bieżąca polityka (administracji S24) ma otóż to do siebie, że żywi się głównie newsem. News zaś to propagandowa papka, podawana nam do wierzenia głównie przez polskojęzyczne media - czy to w rękach niemieckich, czy w piso-amerykańskich, zupełnie wszystko jedno. Fakt faktem, że te newsy wszyscy tu przeżuwają, trawią i przetrawione puszczają dalej w obieg. Jest to cokolwiek niesmaczne, więc nie ma też nic w tym dziwnego, gdy strona główna Salonu przypomina szambo. W istocie jest to pudło rezonansowe i pas transmisyjny oficjalnej propagandy Systemu, która idzie w lud. Czyli końcowy odcinek mediów głównego ścieku. Inaczej i nieco uprzejmiej - komentatornia (celowo tak napisałem, żeby niektórzy mnie uznali za ruskiego trolla) bieżączki.
Z tego powodu notki niezwiązane z aktualnymi wiadomościami dnia mają marne szanse na zauważenie - od razu lądują w piwnicy. Tam zaś dostają jakieś kilkadziesiąt wyświetleń, a raz na ruski rok pojedynczy komentarz. I takich notek tu trzymać nie widzę zbytniego sensu. Dlatego większość, lub wszystkie, czeka eksterminacja. Wyjątkiem są moje próby poetyckie, wierszydła stare, znaczy. Na nie chcę żeby ktoś trafił, choćby i przypadkiem.
Inny przypadek stanowi tekst o reformie sądownictwa, której nigdy nie będzie. Jest to notka, która wpisała się w aktualny w swoim czasie nurt newsów i dzięki temu pojawiła się na SG, a pod nią rozkwitła dyskusja, całkiem zresztą ciekawa. I właśnie ze względu na to ten tekścik powisi dłużej.
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym zignorować bieżącą politykę (administracji) i robić po prostu swoje. Mogę tu pisać cokolwiek, to w końcu mój blog. Gdybym codziennie dodawał nową notkę, to w końcu stałbym się znany jak dajmy na to Coryllus i ludzie wchodziliby do mnie bezpośrednio przez nicka, ignorując zupełnie tematy ze strony głównej.
Przyznam jednak szczerze, że brak mi samozaparcia i nie traktuję tego bloga jako potencjalnego źródła przyszłych dochodów ani życiowej misji. Ot, czasem się tutaj podzielę swoimi przemyśleniami. I jeśli taka forma komuś odpowiada, to oczywiście zapraszam...