Każdego roku to samo. Jesteśmy w świąteczny czas zdrowi, szczęśliwi, spokojni i w ogóle zadowoleni z życia. Pod takim gradem, wciąż tych samych zwykłych - niezwykłych słów, trudno sobie wyobrazić, by mogło to wyglądać inaczej.
A może jest tak, iż potrafimy uroczo siebie oszukiwać, bo tak naprawdę nic nie zmienia naszego samopoczucia, a wyjątkowość tego czasu liczona jest wigilijnymi potrawami, otrzymanymi prezentami, wyśpiewanymi kolędami, czy spotkaniem z bliskimi nam osobami...? Czy bez tradycji, atmosfery, tej całej otoczki świąt, potrafilibyśmy gromadzić w sobie i dzielić się z innymi - dobrym słowem, empatią, pozytywnymi emocjami...?
Chwilami odnoszę wrażenie, że święta są po to, abyśmy jako ludzie przypominali sobie, o istnieniu takich podstawowych prawd. Świąteczny nastrój przemija. Wyjątkowość chwili staje się wspomnieniem, a my wracamy do "normalnego życia i normalnych praktyk".
Oznaczałoby to, iż życzyliśmy sobie wiele, bo tak wypada. Byliśmy dla siebie uprzejmi, gdyż nie przystoi burzyć rodzinnej atmosfery tego czasu. Celebrowaliśmy tradycję - przecież w każdy zwyczajny dzień, stajemy się tak samo zwyczajni...
Jestem jednak niepoprawnym optymistą w tej kwestii. Wciąż wierzę, że jesteśmy z natury dobrzy. Po prostu w różnych sytuacjach, to dobro się objawia. Czasem niezauważone nawet...
Chciałbym wobec tego życzyć wszystkim - świąt na co dzień.
Niech życie pisze Wam dobre scenariusze.
Niepowodzenia staną się li tylko nieszkodliwym przerywnikiem w drodze do sukcesu. Jakiegokolwiek. Nawet najmniejszego.
Niech plany, marzenia, (przynajmniej niektóre) będą miały satysfakcję spełnić się.
Pogody ducha i sporo sił na kolejny rok życia.
Niech nad wszystkimi - bez wyjątku - czuwają dobre anioły.

Inne tematy w dziale Kultura