W polskich mediach o tym cisza.
***
W jednej z opublikowanych depesz uważa się, że za śmiercią byłego podpułkownika KGB - Aleksandra Litwinienki, stoi ówczesny prezydent Rosji. Litwinienko, rosyjski emigrant krytykujący rządy prezydenta Putina, zajmował się między innymi kwestią Czeczenii. W listopadzie 2006 roku, prowadząc śledztwo w sprawie zabójstwa znanej dziennikarki Anny Politkowskiej, Litwinienko nagle poczuł się źle. Badania lekarskie wykazały, że najprawdopodobniej został on otruty toksycznym izotopem polonu 210. Mimo wysiłków angielskich lekarzy (przebywał wtedy w Londynie), Aleksander Litwinienko zmarł 23 listopada 2006 roku.
Asystent sekretarza stanu USA, Daniel Fried, napisał dwa tygodnie po śmierci Litwinienki, iż Władimir Putinrozkazał go zlikwidować. Jak napisał Fried, „wnioskuję to po skłonności Putina do kontrolowania wszystkiego”. Odrzucił tezę, że za otruciem stali „zbuntowani agenci, którym nie podobała się współpraca Litwinienki z Izraelem i USA”. Rosjanie wydali się jeszcze bardziej podejrzani, gdyż jak dowodzą notatki konsulatu USA w Niemczech, robili wszystko aby utrudnić zbadanie samolotu, którym miał zostać przewieziony polon z Hamburga do Londynu. Ostatecznie ten trop w śledztwie był „ślepą uliczką”, ponieważ jak dowodzi notatka, „Rosjanie sprytnie zamienili samoloty [przed rozpoczęciem inspekcji]”.
Według amerykańskich dyplomatów, zabójcą Litwinienkimoże być Andriej Ługowoj, były agent KGB, a obecnie członek Dumy chroniony immunitetem. Miał odebrać truciznę, którą, według hipotezy, następnie dodał do herbaty Aleksandra Litwinienki.
źródło
***
Naprawdę, żadnych wątpliwości w związku z prowadzeniem przez Rosję śledztwa smoleńskiego oraz zawłaszczenia przez nią dowodów nie ma?
Czy nie zasadne stałoby się pytanie, które PODOBNO zadała wczoraj premierowi p.Kochanowska, dotyczące bezpieczeństwa osób, domagających się prawdy?
Inne tematy w dziale Polityka