Dziś u Lisa dwóch wdowców - p.Deresz oraz p.Węcławek.
I znowóż epatowanie cierpieniem. Jak to jest, jak było, co pan czuł.. Nie wiem, dla mnie to na tyle intymne sprawy, że słuchając po raz kolejny o sprawach tak osobistych odczuwam niesmak.
Dla mnie przyjaciele są tymi, z którymi dzielę ból. A nie społeczność medialna.
Mówię oczywiście o takich osobistych sprawach, do których Lis zawsze nawiązuje. Dochodzenie przyczyn uważam za sprawę publiczną, wagi państwowej, wchodzącą w zakres sprawiedliwości a nie intymności.
Pan Deresz występuje wszędzie, gdzie mowa jest o katastrofie. Mam wrażenie, że bardzo go dużo wszędzie. Nie mogło zabraknąć go i u Lisa.
Rozmawiali o tym jak sobie radzą, o świętach trochę i życiu codziennym bez bliskich, by potem przejść do rozmowy na temat śledztwa i przyczyn katastrofy.
Paweł Deresz mówił najpierw o tym, że stara się dementować wszelskie teorie spiskowe, wszelkie kłamstwa, które powstają na temat katastrofy (mgła, dobijanie rannych, zamach itp. itd.). Mówi, że poważni ludzie nie powinni zajmować się nieprawdopodobnymi teoriami.
A potem mówił, odnosząc się do Jarosława Kaczyńskiego i PiSu, że nie można wydawać wyroków, że jest za wsześnie, że trzeba poczekać na raport MAKu.
Ze tak spytam: czy nie przeczy sam sobie?
Najpierw neguje hipotezy katastrofy, by następnie stwierdzić, że nie wolno ich negować.
Eh, gubię się w logice myślenia.
Generalnie moim zdaniem program przyczynił się do utwierdzenia podziału w rodzinach. Do shierarchizowania ich. Są ci gorsi, bez sensu czepiający się mnóstwa nieprawidłowości oraz ci normalni, cierpliwie czekający, nie robiący zamieszania.
A ja się pytam.. Czy nie zależy im na prawdzie?
Inne tematy w dziale Polityka