Paweł Miter, 25letni student politologii na Uniwersytecie Wrocławskim ujawnił dzięki swojej prowokacji wykazał skrajne upartyjnienie Telewizji Polskiej (coś mi się przypomina, że PO zamierzało odpartyjnić telewizję publiczną). Wystarczył jeden spreparowany mail z Kancelarii Prezydenta, by chłopak dostał program i wynagrodzenie w wysokości 13 tys. zł. Dodatkowo, gdy program już ruszy, Miter miał dostawać około 5 tys. zł. za odcinek. To jeszcze nie wszystko, kolejnymi przywilejami był samochód z kierowcą oraz przepustka VIP.
Sprawa wyszła na jaw, całą historię opisuje szczegółowo Rzeczpospolita.
Cała sprawa widocznie nie spodobała się pewnym środowiskom, bowiem Paweł Miter najpierw otrzymywał smsy z pogróżkami. Powiedział o tym w wywiadzie, który ukazał się w Naszej Polsce.
Dwa dni później, 24 marca Paweł Miter został dotkliwie pobity.
Zostałem poobijany, wybito mi przedni ząb i przekazano ostrzeżenie, żebym uważał z kim rozmawiam i nie kontaktował się już z prasą,donosi KSD.
***
Sytuacja jak żywo od razu nasuwa mi skojarzenie "wolnego" dziennikarstwa w Rosji. Gdy za coś, co nie podoba się Putinowi czy innym wpływowym środowiskom - dziennikarzy zastrasza się w ten sam sposób co Pawła Mitera. Podobieństwo jest oczywiste, wniosek ma być jeden: z niektórymi nie należy zadzierać.
Oby skutki nie były tak dramatyczne jakie mieliśmy na przykładzie Anny Polikowskiej czy Aleksandra Litwinienki.
Jestem bardzo zaniepokojona i zaskoczona tym incydentem.
Inne tematy w dziale Polityka