Cały ten szum medialny w sprawie śląskości niesamowicie mnie wymęczył. Już pomijam fakt, że całkowite przeinaczenie słów Jarosława Kaczyńskiego i tak naprawdę wściekłe ataki w stosunku do gęby, która została mu przyprawiona są wyrazem albo całkowitej durnoty albo niesamowicie złej woli. Pierwszą możliwość pominę, okazując tylko współczucie, co do drugiej natomiast, ufając jednak w inteligencję "obrońców śląskości" znów ujawniła się zasada: zawsze w opozycji do Kaczyńskiego. Staje się to już do granic śmieszne, zakrawające wręcz o absurd. Nie ważny jest rozum, ważne jest tylko by myśleć inaczej niż on.
Ale ja nie o tym, na to nie mam siły.
Chcę poruszyć temat narodowości. Rozumiem, że wszyscy, jak ich wyżej nazwałam "obrońcy śląskości" atakując wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego przyznają Ślązakom narodowość. Bo o ile wiem i o ile zrozumiałam dość klarowną wypowiedź prezesa nie odbiera on im regionalnej odrębności, specyfiki, kultury. Wiele regionów w Polsce taką posiada, ot choćby Górale, nawet Warszawiacy. Może jednak śląska jest lepsza, ważniejsza?
W czym tkwi problem. Może on wynikać z różnej interpretacji słowa "naród". Ja poprzez nie rozumiem grupę charakteryzującą się trzema cechami: językiem, kulturą oraz własnym terytorium. Kiedyś już o tym pisałam na przykładzie krajów europejskich i arabskich. Więcej tutaj. Stwierdziłam tam, że gdy jakaś społeczność charakteryzuje się tylko językiem i kluturą wtedy nazywamy ją ludem. Za przykład ludu w Europie możemy uznać Cyganów czy np. Żydów przed 1948 r.
Niektórzy jednak narodowość rozumieją inaczej. Ot, choćby w dzisiejszej RP Piotr Winczorek rozumie ją jako własne, subiektywne poczucie przynależności do jakiejś grupy o wspólnej przeszłości i przyszłości. Całkowicie inaczej rozumiane pojęcie, w związku z tym nie może być porozumienia, gdyż definiowanie pojęć okazuje się być całkowicie różne. To rozumienie moim zdaniem jest zbyt szerokie, pozbawione jakichkolwiek kryteriów, co je wyklucza. Może ono równie dobrze dotyczyć narodu jak i grupy etnicznej, subkultury itd. itp.
Przyjmując jednak to pierwsze rozumienie narodowości nie może być mowy o narodzie śląskim, każdy się chyba z tym zgodzi. Nie mają terytorium (mieszkają w Polsce), języka (gwara, przynajmniej prawnie tak to wygląda), kulturę mają, ale czy rzeczywiście odrębną od polskiej? O ślązakach jako o ludzie moim zdaniem też mówić nie możemy. Są częścią, choć tworzącą pewną grupę z którą się utożsamiają - słusznie, Polski.
A może by uznać Ślązaków za mniejszość narodową? Skoro robi się z nich naród.. Mogą szukać swojego terytorium jeśli chcą, ale proponuję poza granicami Polski. Wolałabym jednak by czuli się Polakami i jako tacy funkcjonowali z nami.
Jak to się ma w kontekście spisu powszechnego? Pomijam oczywiście bezprawność zapisu w nim narodowości śląskiej, sądy bowiem nie raz orzekły, że takowej nie ma. Ale prześledźmy konsekwencje przyznania się do niej.
Mamy bowiem dwie narodowości, odmienne: polską oraz śląską. To już jest kuriozum. Ale pomyślmy, wybór jednej z nich oznacza zaprzeczenie przynależności do tej drugiej, czyż nie? Ślązak zaznaczający narodowość śląską jednocześnie daje sygnał, że nie jest narodowości polskiej. Czy odwrotnie też tak jest? Ślązak zaznaczając narodowość polską przekreśla bycia Ślązakiem? Nie można być Polakiem - Ślązakiem? Jakim się pytam, prawem, rozgraniczono to? Absolutnie zaznaczając narodowość polską nie oznacza to jednocześnie nie bycie Ślązakiem, Góralem, Warszawiakiem itd.
Czy wy wszyscy "obrońcy śląskości" nie czujecie tego?
Popadliście w wielką paranoję, trochę mi was żal.
Inne tematy w dziale Polityka