Od razu zaznaczam: nazwy są całkowicie umowne. Poprzez "Krakowskie przedmieście" rozumiem tych, którzy czują się związani z tym miejscem, tych, którzy już w niedzielę przyjdą tam, by w ten sposób okazać pamięć wszystkim, którzy rok temu zginęli pod Smoleńskiem. Są to ci, których na pewno niektórzy określili by mianem PiSowców, a którzy często z PiSem mają niewiele wspólnego. Chodzi mi także o tych, którzy co miesiąc okazują pamięć zmarłych właśnie na Krakowskim Przedmieściu, o tych, którzy pragną pomnika w niedalekiej okolicy pałacu prezydenckiego. Ale także o tych, którzy nazwani zostali obrońcami krzyża.
Nie są to grupy synonimiczne. Nie da się łatwo zakwalifikować wszystkich tych ludzi jako obrońców krzyża.
Mianem "reszty" określiłam tych, którzy nie zgadzają się i nie rozumieją potrzeby zbierania się na Krakowskim Przedmieściu. Tych, którzy protestowali przeciwko obecności krzyża, tych z grupy Dominika Tarasa. To także ci, którzy sprzeciwiali się pochowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Ci, którzy nie życzą sobie pomnika zmarłych niedaleko pałacu prezydenckiego.
Bardzo uogólniłam, zdaję sobie sprawę, że te przynależności do grup nie są często jednoznaczne, że się nie wykluczają, że niekiedy się nawet przenikają. Chcę natomiast pokazać pewną rzecz, do której taki podział jest potrzebny.
Można by to zrobić w sposób prostszy. Otóż wziąć pod uwagę dwie skrajne grupy: np. tzw. obrońców krzyża oraz tych, którzy przeciwko krzyżowi protestowali (chodzi mi o tych protestujących fizycznie, przychodzących pod krzyż by okazać swoją dezaprobatę).
Tym pierwszym często zarzuca się, że nie zależy im na pamięci wszystkich ofiar tylko skupiają się na pamięci wyłącznie Lecha Kaczyńskiego. Że są uwikłani politycznie, że mają polityczne motywacje. Że oskarżają rządzących, domagają się swojej prawdy, chcą, by poniesiono konsekwencje. Itd itp, dobrze to znamy.
Chcę zadać wobec tego pytanie: czy przedstawiciele tej grupy wypowiedzieli się kiedyś krytycznie, z brakiem szacunku, z pogardą, z nienawiścią w stosunku do jakiejkolwiek osoby, która zginęła pod Smoleńskiem?
Jeśli ktoś zna takie przykłady - proszę podać. Chodzi mi tylko o tych, którzy już nie żyją, którzy zginęli.
Co do drugiej grupy, przeciwników.. takich przykładów można mnożyć. Ot, choćby krzyż z puszek po lechu, skandowanie: jeszcze jeden, rzucanie kaczką..
Te sytuacje dotyczą osoby, która już nie żyje, która nie może się bronić.
Widzicie różnicę?
Jakiekolwiek oskarżenia obrońców krzyżadotyczą żywych, którzy łatwo mogą udowodnić (jeśli rzeczywiście mogą), że argumenty podawane przez przeciwników są nieprawdziwe.
Drugiej stronie nie wystarcza wyżywanie się tylko na Jarosławie Kaczyńskim. Musi także naruszyć coś, co powszechnie powinno być uznawane za niedpuszczalne, haniebne.
Podobną sytuację można zauważyć w stosunku do forsowanych medialnie przyczyn katastrofy: łatwo jest zrzucić winę na tych, którzy obronić się już nie mogą.
***
Jeśli nawet ktoś uważa, że niedopuszczalne są postulaty, słowa, oskarżenia grupy pierwszej to nie może zarzucić jej braku szacunku oraz pamięci do zmarłych. WSZYSTKICH ZMARŁYCH, niezależnie od opcji politycznej.
W grupie drugiej te przejawy braku szacunku i podłości w stosunku do tego, co do tej pory było święte - niestety są niezaprzeczalne.
Inne tematy w dziale Polityka