Dziś kolejna miesięcznica. I znów odbyła się Msza Św. w archikatedrze warszawskiej, i znów odbył się marsz pamięci pod pałac prezydencki. Tym razem niejaki Ruch Poparcia Palikota postanowił poprzeszkadzać uczestnikom comiesięcznego marszu. Tuż po wyjściu z kościoła p. Anita Czerwińska ostrzegła nas, że pan Palikot i jego trupa znajdują się pod pałacem prosząc, by nie dać się im sprowokować. Tak więc poszliśmy jak co miesiąc Krakowskim Przedmieściem, słyszeliśmy tylko w oddali nawoływanie bodajże Palikota, a potem puszczaną przez głośniki muzykę. Nie przeszkodziło to w dokończeniu marszu.
Jako, że na początku trochę się denerwowałam, żeby nie doszło do żadnych incydentów (młodzież typu Tarasa nie przebiera jak wiemy w środkach), dlatego po zakończeniu marszu udałam się w stronę namiotu pana Palikota.
Jakież było moje rozczarowanie gdy zobaczyłam garstkę ludzi, w porywach do 50 osób (to już MAX) oddzielonych od nas kordonem policji. Jakże ta ilość kontrastowała z tysiącami uczestników marszu. Mówię Wam, ubaw po pachy. Śmieszny to był widok. W kontrakcji zgromadziło się wokół nich trochę ludzi skandujących różne hasła, ale po jakimś czasie, gdy już się wykrzyczeli(śmy) szkoda było czasu i energii na RPP i całkowicie zignorowali(śmy) już całą tę manifestację.
Gdyby nie nagłośnienie, puszczana głośno muzyka i gwizdki - nikt z tej gromadki nie zaistniałby.
Panie Palikot, skończ waść, wstydu oszczędź. Boś śmieszny już na potęgę.
Inne tematy w dziale Polityka