Na wstępie zaznaczam: tytuł ma charakter ironiczny. Szczerze bawi mnie roztrząsanie najpierw obecności Jarosława Kaczyńskiego na spotkaniu "ojców demokracji polskiej" z Obamą, potem przeżywanie faktu podania przez niego ręki prezydentowi Komorowskiemu, itd itp. Podstawową postacią, której obecność potwierdzały na paskach media był właśnie Jarosław Kaczyński.
Jak wiadomo spotkanie odbyło się w miłej atmosferze, każdy przedstawił krótko to, co chciał. Nie wiem czego spodziewano się od Jarosława Kaczyńskiego. Że odwróci się na pięcie od Komorowskiego? Że nie poda mu ręki? Że powie Obamie, że nie uznaje rządu?
Na początku pewnie szokiem był sam fakt zadeklarowania przez niego obecności.. I od tego momentu budził wielkie emocje, których, szczerze mówiąc, całkowicie nie rozumiem.
Jeśli spodziewaliście się jakiegoś skandalu, to po pierwsze zawiedliście się, po drugie chyba kompletnie nie rozumiecie rzeczywistości.
Jarosław Kaczyński jest liderem jednej z partii opozycyjnych i jako taki wziął udział na spotkaniu z Obamą (tym pierwszym; w katedrze był jako brat zmarłego prezydenta). Nie rozumiem, dlaczego miałby z tegoż spotkania zrezygnować. Czy byłoby to w jego interesie, w interesie PiSu i w interesie Polski? Nie wydaje mi się. Jaki sens miałaby rezygnacja ze spotkania z prezydentem Stanów Zjednoczonych? Żadnego. Idźmy dalej. Jaki sens miałoby mieć jakiekolwiek wydarzenie, które można by nazwać skandalem(nie podanie ręki Komorowskiemu, czy wypowiedzi krytykujące rząd, prezydenta)? Żadnego. Tak moi drodzy, liczy się interes Polski. Czy ktokolwiek potraktowałby poważnie polityka, który odstawiłby takie szopki? Przykład macie z Wałęsą, który obrażony za brak możliwości błyszczenia i świecenia na spotkaniu indywidualnym z Obamą obraził się i wypiął na wszystkich. Ot i polityk.
Nie wiem za kogo mają Jarosława Kaczyńskiego wszyscy ci, którzy przeżywali jego obecność na spotkaniu i którzy oczekiwali jakiejś sensacji. W moim odczuciu prezentują całkowicie infantylne spojrzenie na rzeczywistość. Albo złą wolę. Albo są zmanipulowani.
Na spotkaniu w Katedrze Polowej Jarosław Kaczyńśki miał przekazać Obamie memoriał w sprawie Smoleńska. I to ten moment wykorzystał, by zwrócić uwagę na ten problem.
Z wielkim zdziwieniem dopatrzyłam się na Salonie głosu, który sugeruje, że Kaczyński popełnił błąd spotykając się razem z przedstawicielami innych partii z Obamą, gdyż "uwiarygodnił" w ten sposób "reżim w oczach świata" (więcej tutaj). Moje zdanie jest całowicie odmienne.
Otóż biorąc udział w spotkaniu uwiarygodnił jedynie swoje poważne i mądre podejście do polityki, fakt przedkładania interesu państwowego nad osobiste trudności, nie kierowanie się emocjami, itd. Nie wyobrażam sobie innej decyzji Jarosława Kaczyńśkiego. Więcej, każda inna decyzja dyskwalifikowała by go w oczach po pierwsze Polaków, po drugie opinii międzynarodowej. Byłby tylko obrażonym chłopczykiem, który ma gdzieś i Polskę i jej interes, dla którego on jest najważniejszy.
Nikt, kompletnie nikt, nie traktowałby go w kontaktach politycznych (zwłaszcza międzynarodowych) poważnie.
Dlatego, kończąc, dla mnie decyzja Jarosława Kaczyńskiego była jedyną słuszą, i nie wierzyłam w podjęcie przez niego jakiejkolwiek innej.
A odmienny jego wizerunek, podniecanie się jego decyzją jest całkowitym zmanipulowaniem przekazu o nim.
Inne tematy w dziale Polityka