Postanowiłam wykorzystać możliwości jakie daje demokracja i napisałam List Otwarty do Premiera Donalda Tuska. Trochę się do niego już zabierałam. Otóż i on:
***
List otwarty studentki do Premiera Donalda Tuska
13.06.2011
Szanowny Panie Premierze,
Jestem studentką IV roku jednej z warszawskich uczelni. Tak że lada moment, zaopatrzona w dyplom magistra przyjdzie mi zacząć szukać wymarzonej pracy, jeśli się uda - adekwatnej do wykształcenia. Takie mam ja, ale i moi znajomi marzenia i oczekiwania. By pięć lat naszej nauki, która była naszą pracą przyniosło jakiś efekt. Ale czy to możliwe?
Przyznam szczerze, nigdy na Pańską formację nie głosowałam. Zasady demokracji są jednak jasne – decyduje większość. Dlatego przyszło mi żyć w czasie Pańskich rządów.
Losy Polski, trochę patetycznie to brzmi, nie są mi obojętne. Wręcz przeciwnie, głęboko leżą mi na sercu. Dlatego z trudem obserwuję to, co się dziś w naszym kraju dzieje. Wymienię kilka rzeczy, za które z punktu widzenia wyborcy odpowiada rząd, w tym Pan, jako Prezes Rady Ministrów. Wiem, że nie na wszystkie ma Pan wpływ bezpośrednio, ale tak już jest, że za sytuację ogólną odpowiedzialność spada na tych, którym przyszło rządzić.
Najpierw poruszę te kwestie, które dotyczą mnie jako studentki. Po pierwsze: zmiana sposobów przyznawania stypendiów, dokonana „w trakcie gry”. Otóż ja i moi koledzy staramy się od początku by mieć jak najlepsze wyniki w nauce licząc na, niewielki, ale jednak, zastrzyk finansowy, całkowicie zasłużony. Staramy się od początku semestru zimowego, znając zasady, znając próg, który obowiązuje do przyznania stypendium. I nagle wszystkie zasady się zmieniają, cała nasza dotychczasowa praca idzie na marne. Okazuje się, że stypendia dostanie tylko 10% studentów całej uczelni, tych, z najwyższymi średnimi. Zatem kiedy mamy szansę na uzyskanie takiego stypendium? Na pewno mając średnią 5.00. No, może jeszcze 4.90 się załapie, ale pewności nie ma. Nieuczciwe jest zmienianie zasad w czasie gry. Odbieramy to jako zlekceważenie studentów.
Druga sprawa to płatny drugi kierunek studiów. Rozumiem, że argumentacją za tą zmianą jest studowanie przez niektórych na kilku fakultetach, co czasem wiąże się z nieodpowiednim przykładaniem się do nich. Czy rzeczywiście jednak tak to zawsze wygląda? Znam ludzi, którzy studiują dwa kierunki i z obu są świetni. Znam też takich, którzy pomylili się w wyborze studiów na początku, by potem je zmienić na te, które już im odpowiadały. Co z nimi? Wybitne jednostki będą miały utrudnioną drogę do wiedzy, a ci niezdecydowani – będą musieli za swój błąd słono zapłacić. A przecież nie łatwo jest od razu po liceum obrać właściwą, wymarzoną i satysfakcjonującą drogę. Jak dla mnie ta ustawa jest przyczynkiem do wprowadzenia płatnych studiów, budzi więc moją niechęć i dysaprobatę.
Kolejną sprawą dotykającą bezpośrednio studenta jest wzrost cen, spowodowany między innymi wzrostem VATu. Studenci, zwłaszcza ci na studiach dziennych nie mają zbyt wiele czasu ani możliwości na zarobienie tyle, by się utrzymać. Zwłaszcza, gdy zmuszeni są wynajmować mieszkania. Stypendia socjalne często nie wystarczają, zmuszeni są więc pracować. Teraz, gdy odejdzie im jeszcze możliwość uzyskania stypendium naukowego a ceny odczuwalnie wzrosły – ich sytuacja staje się trudna. Dodajmy do tego jeszcze, jako, że warszawskich studentów to dotyczy, planowany wzrost cen biletów komunikacyjnych (oraz wody oraz śmieci, co odczują także studenci mieszkający w Warszawie). Wiem, że ta decyzja nie zależy od Pana, natomiast zalicza się do „osiągnięć” Pańskiej formacji. Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz jest bowiem prezydentem z ramienia PO, a zmiana została przegłosowana głosami radnych Pańskiej formacji.
Tyle a propos studentów. Chciałabym jednak dopisać do tej listy parę innych rzeczy, dotyczących już bardziej ogółu społeczeństwa, ewentualnie przyszłości tych, którzy dziś studiują.
Po pierwsze – galopujące bezrobocie. I częsta niemoc znalezienia pracy, także przez tych wykształconych. Studia wyższe nie są gwarantem znalezienia pracy, a na pewno nie takiej, która odpowiadałaby wykształceniu młodych. Państwo nie bierze w opiekę obywatela. Nie mam oczywiście na myśli państwa opiekuńczego, temu stanowczo się sprzeciwiam, mam na myśli państwo dające szanse, promujące tych, którzy są młodzi i jeszcze im się chce. W Polsce nie ma poczucia, że patriotyzm jest pracą na rzecz państwa, która to praca po prostu się obywatelowi opłaca. W Polsce mamy poczucie, że państwo tego, który chce coś osiągnąć próbuje wykiwać. Szanse mają tylko ci ze znajomościami. Jednych się promuje, inni nie mają szans już na starcie. A jeśli się im powiedzie, to nie na długo. Nie na tym polega zadanie i rola państwa. Nic się w kierunku zmiany tej sytuacji nie robi. Państwo jest elitarne. A afera hazardowa pokazała, że także Pańska formacja ma wiele za uszami w tym względzie. A że prawo nie dotyczy wszystkich, to takie wpadki zawsze można zamieść pod dywan.
Następna rzecz to dziura budżetowa i dług publiczny rosnący w zatrważającym tempie. Powołam się na opinię prof. Kieżuna, wybitnego intelektualisty, który ocenił sytuację Polski jako gorszą niż sytuacja Grecji. Jak ojczyzna filozofii skończyła – wszyscy wiemy. Pytanie, kiedy u nas sytuacja finansowa dosięgnie momentu, w którym wszystko się zawali. I to na naszych barkach, barkach młodych, spoczywać będą konsekwencje tejże sytuacji. W tym miejscu dodajmy jeszcze zabawę emeryturami, czyli OFE.
Dalej, reforma szkolnictwa. Sześciolatki zostają zmuszone do rozpoczęcia edukacji w kompletnie nieprzygotowanych do tego szkołach. Dodajmy jeszcze radykalne obniżenie godzin historii w liceach, kompletnie dla mnie nie zrozumiałe. Jedynym zrozumiałym dla mnie motywem ograniczenia historii może być tylko to, że głupim społeczeństwem, które nie zna swojej historii dużo łatwiej jest manipulować. Każda inna argumentacja powołująca się na ukierunkowywanie już w liceum ku temu, co się chce robić w przyszłości jest populistyczne i śmieszne. Ograbienie Polaków z wiedzy historycznej, która i tak jest w moim mniemaniu na niezwykle niskim poziomie jest czymś karygodnym i niezaprzeczalnie złym.
Wymienię jeszcze parę rzeczy, do których odnosić się nie trzeba, gdyż stwierdzenie zaistnienia ich jako faktów w zupełności wystarczy. Są to katastrofalna sytuacja na kolei (o czym świadczyć mogły kwiaty dla ministra Grabarczyka) oraz brak obiecanych dróg na EURO. Ach, i jeszcze ta fuszerka w związku ze stadionami.. Nic nie zostanie zrobione na
czas, dosłownie nic. Niektóre rzeczy w ogóle nie zostaną zrobione..
Krytycznie również oceniam Pańską wojenkę najpierw z dopalaczami, a teraz z kibicami. Nakręcenie tematu śmiertelności po dopalaczach, by potem jak dobry szeryf zrobić z nimi porządek jest przykładem wielkiej manipulacji. Najpierw dowiadujemy się, że ludzie po dopalaczach znajdują się w szpitalach, ba, umierają od nich. Potem rząd przyjmuje ustawę zrobioną na kolanie, do której zaraz po wprowadzeniu trzeba przyjmować nowelizację, jest tak niedopracowana. Wszyscy myślą, że dzięki premierowi nikt już dopalacza nie spożyje, ba, nie spożywa, bo to działa! Nikt jednak nam potem nie wyjaśnił, że ci ludzie, którzy umarli ponoć od dopalaczy nie mieli z nimi nic wspólnego.
Podobnie jest z kibicami. Odpowiedzialność zbiorowa przestała obowiązywać już w Starym Testamencie (przepraszam, że odwołuję się do Pisma Świętego, wiem, że księżom się Pan kłaniać nie będzie). Nie wszyscy kibice są kibolami. Winą niektórych jest tylko to, że krytykują rząd. To jest tak, jakby stwierdzić, że Polacy są złodziejami i wszystkim należy ręce uciąć. Co z tego, że niektórzy z nich nigdy nawet nie pomyśleli, żeby ukraść.
Są jeszcze cztery rzeczy, które chciałabym poruszyć. Pierwsza to wolność słowa, która coraz bardziej zaczyna w Polsce kuleć. Mimo obietnic ministra Sikorskiego, że włączy się w walkę o nią w internecie (kilka forów faktycznie zostało zlikwidowanych, sic!), sytuacja przybiera, łagodnie mówiąc, groteskową postać. Całkowicie kuriozalne są zachowania organów. Mandaty za antyrządowe hasła, krytykujące Pańską osobę, niemożność manifestowania na Krakowskim Przedmieściu pod namiotem (uprzedzam od razu: nie jestem członkiem Solidarnych 2010, nie jestem członkiem żadnej partii politycznej), pobicie dziennikarza, gaszenie zniczy, ostatnio kuriozalna sprawa red. Jachowicza, wkroczenie ABW do domu chłopaka – autora strony internetowej krytykującej prezydenta. Są to rzeczy niedopuszczalne w wolnym kraju. Nie uważam oczywiście, że wszystkie te działania zostały wykonane na Pańskie polecenie, broń Boże, daleka jestem od takich „spiskowych teorii”. Jednak jaka musi być atmosfera, jak bardzo ci ludzie odpowiedzialni za te wszystkie akcje muszą mieć poczucie, że tak trzeba, że „góra” tego oczekuje, że to im się może jakoś zwróci? Nazwałabym to podlizywaniem się rządzącym, i tutaj mam na myśli Pana.
Drugą rzeczą jest sprzeczne z prawem odwołanie przez Pana szefa CBA, Mariusza Kamińskiego. Za bezprawne działanie ludzie stają przed wymiarem sprawiedliwości. Jak się okazuje – nie wszyscy. Ci, którzy winni być przykładem, których obowiązkiem jest bycie nieskalanym (przede wszystkim pod względami prawnymi) nie ponoszą odpowiedzialności nawet za jawne przekroczenie prawa. Czy doczekamy się kiedyś poniesienia przez Pana odpowiedzialności za swoje decyzje? Czy odpowie Pan kiedyś przed sądem za złamanie prawa?
Odniosę się jeszcze, to trzecia rzecz, do polityki międzynarodowej, która jest wg mnie prowadzona przez Pański rząd tragicznie. Tzn. założenia, które sobie postawiliście spełniacie nienagannie, tyle, że dla mnie są one niedopuszczalne. Jeśli Polska sobie nie wywalczy pozycji na arenie międzynarodowej – nikt Polsce jej nie da za ładne oczy i podlizywanie się wielkim. Ani Rosja, ani Niemcy, ani Francja (tych uważam za rozgrywających na politycznej scenie wokół nas) nie mają interesu w tym, żeby Polska miała silną pozycję w Europie. Oni sami sobie doskonale dadzą radę. Nie chcę przywoływać historii i wydarzeń, w których te kraje decydowały o naszym istnieniu, zwłaszcza dwa z nich. Wyjściem jest szukanie sprzymierzeńców wśród krajów postkolonialnych, bliskich nam, w Europie Wschodniej, mam na myśli Ukrainę, Litwę, Łotwę, Gruzję, itp. Polska całkowicie zrezygnowała za Pańskich rządów ze współpracy z tymi krajami koncentrując się tylko na potęgach. Nie wiem czemu to ma służyć, bo na pewno nie wzmocnieniu pozycji Polski na arenie europejskiej. Chwalenie nas przez sąsiadów za to, że robimy to, czego od nas chcą nie jest równoznaczne z dbaniem o interes Polski. Przykład: fatalna umowa gazowa.
Ostatnia już rzecz, do której nie sposób się nie odwołać to katastrofa smoleńska. To za Pańskich rządów kraj nie był w stanie zapewnić bezpieczeństwa swojemu prezydentowi. I odpowiedzialność za to wydarzenie, czy Pan tego chce czy nie, spada w jakiejś mierze (mniejszej czy większej - to się okaże) na Pana. Pomijam już te tysiące zaniedbań w trakcie przygotowywania wizyt. Całkowicie niedopuszczalne jest potraktowanie przez Pański rząd tego śledztwa. Zniszczone dowody, katastrofalny stan samolotu i miejsca katastrofy (to jak ono teraz wygląda także jest niewiarygodne, byłam – widziałam), nie przeprowadzone jak się teraz okazuje sekcje zwłok, całkowity brak zawalczenia o to, byśmy w większym wymiarze uczestniczyli w tym śledztwie, nie wykorzystanie żadnej z podstawowych dróg pomocy (NATO, Unia Europejska, USA), to wszystko i jeszcze więcej spada na Pańskie barki.
A tak po ludzku: to ja, jako obywatel Rzeczpospolitej, całkowicie straciłam poczucie bezpieczeństwa. Poczucie tego, że mój kraj troszczy się o obywatela. Jeśli państwo nie potrafi zagwarantować bezpieczeństwa Pierwszemu Obywatelowi, jeśli nie potrafi wyegzekwować honorów, które mu się należą po śmierci (ciało prezydenta winno być chronione, szanowane, uhonorowane w najwyższy możliwy sposób na miejscu katastrofy, w moim poczuciu nie zrobiono niczego by to spełnić), jeśli nie walczy się, by bez żadnych wątpliwości dotrzeć do prawdy o przyczynach śmierci swojej elity, to w jakiej mierze temu państwu zależy na innych obywatelach, w tym na mnie? Ta tragedia wywołała poczucie osamotnienia, opuszczenia, braku bezpieczeństwa wśród wielu Polaków. Czy Pan tego chce, czy nie. I Pańskim obowiązkiem jest odpowiadać na postulaty, uwagi, żale obywateli swojego kraju. A nie ich deprecjonować, zbywać, oszukiwać.
Na koniec już, żeby z tradycji stała się zadość, będzie o PiSie. Szczerze mówiąc, gdy słyszę słowo PiS reaguję alergicznie. Odnoszę wrażenie, że cały program PO zawiera się w haśle: nie jesteśmy PiSem. Proponuję stworzyć takie hasło wyborcze. Ja nie chcę wiedzieć co robi PiS, nie chcę, żeby politycy rządzącej partii, premier, centralnym punktem swojego działania robili partię opozycyjną. Prawo i Sprawiedliwość NIE RZĄDZI, Jarosław Kaczyński NIE JEST premierem. Radziłabym skupić się na argumentach broniących politykę PO nie mających związku z PiSem. Wiem, że to trudne. Niemożliwe? Może właśnie dlatego odwoływanie się do opozycji jest kluczowym elementem działalności Platformy. Powiem tak: straszenie PiSem niewiele da, bo już coraz mniej osób wierzy, że może być gorzej niż jest..
Niech Pan Premier wie, że ludzi młodych niezadowolonych z Pańskich rządów jest coraz więcej. Jest także ogrom młodych interesujących się sposobem kierowania ich krajem, którzy z oburzeniem przyjmują działania obecnej koalicji. Są to zazwyczaj młodzi, wykształceni, z wielkich miast. Ale ci bez kompleksu, że muszą myśleć jak inni, ci bez kompleksu bycia na czasie, bycia nowoczesnymi. To nie ci, którzy przed Pałacem Prezydenckim rzucają pluszową kaczkę krzycząc: jeszcze jeden.
To ci, którzy nie chcą emigrować. Którzy nie zachłystują się wszystkim, co dostają z zachodu, bo nie koniecznie zachodnie musi być dla nas dobre. To ci, którzy, często znają świat dzięki podróżom, ci, którzy wiele miejsc i kultur bezpośrednio poznali, są wciąż jednak przywiązani do Polski i na jej konto chcą pracować bo wierzą, że to im się zwróci. To ci, którzy znają historię swojego kraju i którzy są z niej dumni.
Podsumowując, życzę Panu, by Platforma przegrała najbliższe wybory parlamentarne,
By Polakom żyło się lepiej! Wszystkim Polakom, nie tylko „elicie”.
Pozdrawiam,
partyzantka,
Studentka Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
P.S. List ma charakter otwarty, opublikuję go również na portalu Salon24,
www.partyzantka.salon24.pl
***
Uprzedzam pytania: podpisałam się imieniem i nazwiskiem.
List został wysłany na adres Kancelarii Prezesa Rady ministrów: kontakt@kprm.gov.pl
Inne tematy w dziale Polityka