Polska wydaje się być podzielona. Nikt nie ma chyba co do tego wątpliwości. I niczyja wygrana w wyborach tego podziału nie zdoła zatrzeć. Zawsze będą ci, którym decyzja narodu się nie spodoba. Nie mówię tutaj o tych, którzy trzymają rękę nad systemem, mam na myśli zwykłych Polaków. Przy wygranej PO - duża grupa ludzi będzie nieusatysfakconowana (łagodnie mówiąc). Przy wygranej PiSu - także. Nie ma rozwiązania, potrzeba jest jakiejś narodowej zgody, porozumiena. Czy jest to możliwe i na czym miałoby polegać?
Do tej pory byłam pesymistką. Nie widziałam rozwiązania. Jednak ono istnieje. Może jest odległe, wydaje się nieosiągalne, ale cóż to dla nas. Nie takie rzeczy działy się w naszej historii. W czym wobec tego widzę wyjście z sytuacji?
Jan Paweł II w swojej encyklice Ut unum sint,której tematem jest ekumenizm, a więc sposób współistnienia i współdziałania tych, którzy zostali podzieleni (Polacy dziś także są podzieleni, w tym widzę analogię) pisze tak:
Umiłowanie prawdyjest najgłębszym wymiarem autentycznego dążenia do pełnej komunii między chrześcijanami. Bez tej miłości nie można by stawić czoła obiektywnym trudnościom teologicznym, kulturowym, psychologicznym i społecznym, jakie się napotyka przy omawianiu istniejących różnic. Z tym wymiarem wewnętrznym i osobowym musi się zawsze łączyć duch miłości i pokory. Miłości do rozmówcy i pokory wobec prawdy, którą się odkrywa i która może się domagać zmiany poglądów i postaw.
Ten cytat jest moim zdaniem kluczem do rozwiązania współczesnych konfliktów i sporów w naszym państwie. Otóż dwie rzeczy wydają mi się w nim szczególnie istotne i warte podkreślenia. Pierwsza z nich to prawda. Właśnie na prawdze winniśmy budować porozumienie. Bez niej nic nie może funkcjonować w pełni. Ta prawda powinna dotyczyć wszystkich aspektów życia społecznego i politycznego. Ot, choćby prawda o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Ale nie tylko. Prawda o uwikłaniu polityków w afery, dziś zamiatana pod dywan, prawda o rządach, prawda, którą powinniśmy mieć możliwość uzyskania w mediach. Kluczową prawdą wydaje mi się także prawda o przeszłości, o PRLowskich uwikłaniach dzisiejszej elity państwa. Bez prawdy nie może być mocnego państwa. Bez prawdy wikłamy się tylko w coraz większe kłamstwa i zależności.
Drugim ważnym aspektem jest miłość i pokora wobec prawdy. Niezmiernie ważne jest po pierwsze słuchanie drugiego człowieka, tego co on ma do powiedzenia (miłość wobec rozmówcy) oraz pokora wobec prawdy. Ta właśnie pokora może łączyć się ze zmianą poglądów jeśli okaże się, że ona się tego domaga. To niesłychanie ważne. Dotykamy wtedy istoty rozmowy. Jest ona merytoryczna, gdy podajemy argumenty, prawdziwie to, czym się kierujemy, dlaczego właśnie tak myślimy. Przy takich założeniach nie będziemy skreślać kogoś od razu tylko ze względu na niewspółmierność jego poglądów z naszymi. Faktycznie, rozmowa z kimś, kto swoje widzenie rzeczywistości oparł tylko na powielaniu tego, co dostaje w mediach, bo mówią mu jak ma myśleć nie ma najmniejszego sensu. Gdy ktoś nie umie podać argumentu - widać, że nie wie o czym mówi i skąd to się wzięło. Wie tylko, że tak powinien, bo tak robi większośc. Natomiast gdy spotykamy się z argumentami i te argumenty okazują się prawdą, winniśmy być gotowi do zweyfikowania a nawet zmiany zdania. Dziś rzadko zdarza się kogoś zatwardziałego w swoich poglądach przekonać nawet wtedy, gdy jasno widać, że prawda leży gdzie indziej. Ludzie nie chcą i nie zamierzają swoich poglądów zmieniać, nie ważne czy mają one jakikolwiek związek z prawdziwym stanem rzeczy. Ta zatwardziałość tylko wzmaga konflikt.
To wszystko idealistycznie brzmi. Ale chyba jest do osiągnięcia. Jeśli zaczniemy od prawdy - wszystko pójdzie w dobrą stronę. Jasne, są środowiska, którym zależy na fałszu. Ale mimo wszystko wydaje mi się, że są w mniejszości. Bo któż chce żyć w kłamstwie, mimo iż niekiedy jest tak wygodniej?
Inne tematy w dziale Polityka