Około godziny temu zakończyła się prezentacja pierwszej części Białej księgi,czyli owocu badań zespołu parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza dotycząca odpowiedzialności strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską. Trwała dwie godziny. Jak powiedział poseł Macierewicz, celem było przedstawienie faktów znanych bądź nie opinii publicznej w Polsce i na świecie. Telemostem łączono się z dziennikarzami w Brukseli, którzy także mogli zadawać pytania. Chodziło o to, by odkłamać rosyjski raport MAK (tak, rosyjski, nie międzynarodowy, wiem co piszę) pokazując fakty. To słowo: faktyjest istotą i sednem prezentacji. Bowiem na podstawie różnych dokumentów znanych oraz tych nieznanych, ale dostępnych zespół przygotował zestawienie wydarzeń, które miały bezspośredni lub pośredni wpływ na katastrofę. Celem dzisiejszej konferencji było pokazanie błędów, zaniedbań, niedopatrzeń, jednym słowem win strony rosyjskiej. Bez jakiegoś odnoszenia się do nich, szukania winnych. Były to po prostu fakty.
Wiele ważnych spraw poruszono. Dotknięto sprawę organizacji lotu, rozdzielenie wizyt premiera i prezydenta. Odniesiono się do błędnego naprowadzania pilotów, nie zamknięcia lotniska (a raczej wyraźnego zakazu jego zamknięcia, który to kontrolerzy dostali z Tweru bądź Moskwy mimo usilnych próśb), tego co działo się już po katastrofie.
Dwie rzeczy zwróciły moją uwagę i wprawiły mnie w szczególne zdumienie.
Pierwsza, to fakt stwierdzenia zgonu ofiar katastrofy bez sprawdzenia, nawet gdy ciała nie odniosły szczególnie widocznych obrażeń i były w całości. Stwierdzono po prostu: wsie pagibli i już. Nie pamiętam niestety na jakiej podstawie poseł Macierewicz to powiedział, jednak wszystko co mówił opierał na dokumentach czy zeznaniach. Będzie to można sprawdzić po publikacji Białej księgi.
Druga sprawa to historia Iła, który nie wylądował i odleciał na lotnisko zapasowe. Otóż to w nim lecieli ludzie i sprzęt, który miał posłużyć do ochrony delegacji polskiej z prezydentem na czele. Nie wylądowali. A strona polska nie została o tym poinformowana. Wiązało się to z tym, że w przypadku przylotu polskiego samolotu nie byłoby na lotnisku żadnej ochrony, samochodu dla prezydenta, jednym słowem niczego.
Bardzo ciekawe były jeszcze uwagi posła Macierewicza odnośnie do polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 roku. Otóż wedle niego strona rosyjska popełniła masę błędów w przygotowaniu i prowadzeniu samolotu. Abstrahując już od procedowania według tego porozumienia a nie konwencji chicagowskiej, na której potem premier Tusk i premier Putin oparli "wspólne" (sic!) śledztwo.
Jedno pytanie zadała dziennikarka rosyjskich Novosti.Mianowicie zaprzeczyła, jakoby kontrolerzy mogli zamknąć lotnisko, bo według prawa rosyjskiego nie mieli takiej możliwości i uprawnień. I tutaj poseł Macierewicz jasno swierdził, że wg właśnie umowy z 1993 roku w związku z lotem wojskowym właśnie oni i tylko oni mogli i powinni lotnisko zamknąć. Nie zrobili tego wbrew rosyjskiemu (sic!) prawu. Widać tutaj jakimi wiadomościami karmieni są rosjanie, jak stara się im wmówić, że lot był cywilny. A przecież nie był.. Lotnisko wojskowe, samolot wojskowy, prezydent na pokładzie a lot cywilny? Śmieszne.
Dziś na forum międzynarodowym bo przy udziale dziennikarzy z różnych krajów przedstawiono tylko odpowiedzialność rosyjską, która w świetle faktów (nawet tych niepełnych, bo wszystkich poznać nie możemy na razie) jest bezsporna. Jutro przedstawiona zostanie część 2, dotycząca już tylko odpowiedzialnośći polskiej, dostępna już tylko dla polskiej opinii publicznej.
Nie wyobrażam sobie, żeby rząd polski nie odniósł się do ustaleń zespołu parlamentarnego. Szczególnie, że wszystkie fakty przez niego przedstawione są oparte na dokumentach, wszystko można zweryfikować, wszystko będzie dostępne. Nie wyobrażam sobie, żeby rząd zdeprecjonował wnioski zespołu przypisując im nieważność, nie odnosząc się do meritum. Zbyt ważne i poważne rzeczy zostały poruszone, żeby je pominąć lub zbagatelizować lub wyśmiać.
Inne tematy w dziale Polityka