Miałem kiedyś kierownika, który gdy klient zgłaszał błąd w oprogramowaniu, zwykł mawiać: "ale przynajmniej dobrze, że to wyszło". Zawsze wydawało mi się to głupie (sorry Wojtek), bo co w tym dobrego? Gorzej by było, gdyby nie wyszło? Chodziło wszak o błąd, który objawił się już w trakcie pracy, nie w trakcie testów, nie były to też nigdy sytuacje, gdy błąd mógł powodować jakieś ukryte szkody.
Przypomina mi się to teraz, gdy w reakcji na spektakularne sukcesy tego rządu, takie jak dzisiejsza zgoda Unii, abyśmy mogli dopłacać do Stoczni Gdańskiej oraz deklaracja "katarskiego inwestora", że być może zlituje się nad nami i wpłaci te kilkaset milionów do 17 sierpnia, musi tylko jeszcze sobie coś sprawdzić - w reakcji na te rewelacje, ogłoszone przez ministra Grada, który już chyba nauczył się "trzymać oko" - niektórzy, jak się wydaje, polecieli na dół po szampana, aby wstawić go do lodówki, w oczekiwaniu na "upadek z hukiem".
Trzeba przyznać - niektórzy to potrafią zawsze znaleźć tę jasną stronę. W sytuacji, gdy - parafrazując słowa innej piosenki - Tusk zrobił z tym krajem, co swoje - oni zdają się mówić - "aha! no i wyszło!".
No wyszło, wyszło. Ale z czego tu się, do ciężkiego bolka, cieszyć?
Inne tematy w dziale Polityka