NIKT nie jest zainteresowany zakupem tych stoczni jako całości. Możemy sobie, dla poprawy nastroju, wmawiać, że jest rynek światowy, który łaknie polskich statków. Informuję państwa, że tak nie jest.
Od tych paru zdań prawdy, wypowiedzianych przez premiera chłodnym i stanowczym tonem, rzeczowo, bez owijania w bawełnę, aż dreszcz przeszedł mi po plecach. Dla wielu z nas - którzy coś sobie wmawialiśmy, dla poprawienia nastroju - jest to z pewnością kubeł zimnej wody na głowę. Przyznajmy - kubeł potrzebny, ozdrowieńczy. Premier zawstydził nas i nasz nierealistyczny, życzeniowy sposób myślenia. Wystarczyło przecież choć chwilę pomyśleć i byłoby jasne, że o żadnym zakupie stoczni mowy być nie mogło, że to czysta mrzonka, bajka dla dzieci. Tymczasem, ileż to oszołomów różnych ogłaszało gruszki na wierzbie, że sukces, że owszem, budowa statków, bez wątpliwości - już nawet nie pamiętam, kto te wszystkie brednie wygłaszał, bo to dawno było, jeszcze zanim zostaliśmy lekkoatletyczną potęgą.
Aby z tej nauczki, z tej lekcji rozsądku i trzeźwego myślenia, jaką dał nam premier, wyciągnąć jakiś wniosek także i przed szkodą, nie tylko po, trzeba stwierdzić i przyznać, że w ogóle krytyka rządu jest zajęciem dziecinnym, niedojrzałym, a każdy, kto tego jeszcze nie zrozumiał, naraża się na kolejne, ośmieszające go nauczki ze strony premiera. Po przełamaniu bowiem pewnej bariery nieśmiałości, w związku z palącym problemem stoczni, spodziewam się, że szef rządu może w przyszłości wystąpić z kolejnymi wykładami dla ociężałych umysłowo, na przykład:
OCZYWIŚCIE, że ludzie w tym rządzie chcą kręcić lody. A wy myśleliście, że co? Minister, od którego decyzji zależy, czy ktoś zarobi miliony - sam miałby po prostu wziąć z kasy pensyjkę i powiedzieć żonie, że ma dla niej na waciki? Możemy sobie oczywiście, dla poprawy nastroju, wmawiać, że tak jest, ale proszę was, bądźmy dorośli.
Albo:
NIGDY sytuacja w służbie zdrowia się nie poprawi, to przecież jasne. Biedni zawsze będą wyczekiwać w kolejkach i dobijać się do lekarza - a jak wy to sobie wyobrażaliście? Że ludzie z kasą zrzucą się, aby ratować tyłki chorej biedocie? Weźcie mnie nie dobijajcie.
Czy wreszcie:
NIC, co kiedykolwiek powiedziałem, nie może być brane na serio i użyte jako argument. Czy to do was nie dociera? Jeśli uważacie, że premier jest od tego, aby mówić prawdę, to kochani, zastanówcie się, na jakim wy świecie żyjecie.
Inne tematy w dziale Polityka