Zaczyna mnie to wkurzać. Na uczestnictwie w państwowej zbiorowości wychodzę jak Zabłocki na mydle. Dzieci nie mam, doktorów unikam, w przypadku spotkania z żulami w autobusie na pomoc policji nie liczę. Jednym słowem - całe moje podatki jak w błoto.
A do tego jeszcze piłka kopana, na którą rzucam okiem już tylko sporadycznie, z przyzwyczajenia. Czy idą tam bezpośrednio nasze pieniądze, pewien nie jestem, ale i tak bez wątpienia dopłacam do tego interesu, bo przecież gdzie jak gdzie, ale na stadionach policji nie brakuje. Euro 2012 miało spowodować bum gospodarczy - tak się prezydent cieszył - co natomiast wiemy na pewno, to że musimy wyłożyć kasę na stadiony, a nasz "narodowy" będzie stadionem piłkarskim - imienia wody gazowanej lub szybkiej żywności - i to być może na jedną imprezę.
Teraz PiS rzucił się na piłkarską porażkę, jak głodny na suchary, i chce do footballu jeszcze dołożyć z mojej kieszeni. W takim razie, nie mam wyjścia, zacznę chodzić na mecze i prowokować kiboli - niech mnie policja broni, w końcu musi mi się to wszystko jakoś zwrócić!
Inne tematy w dziale Polityka