pasażer pasażer
747
BLOG

Redaktorze Zaremba, to pan tak umie?!

pasażer pasażer Polityka Obserwuj notkę 2




"Nie poznaję kolegi! Cicha woda!" - mówił klasyk i te słowa chciałoby się dziś skierować pod adresem redaktora Zaremby. Ten wytrawny publicysta, znany z tego, że waży racje, a w swoich analizach posługuje się logiką - co dla wielu odbiorców jest nie do zaakceptowania - niedawno nawet obrzucony przez redaktora Janke epitetem "uczciwy", jak się okazuje, poradził sobie świetnie w trudnych warunkach nowego numeru "W sieci", pisma, do którego przeniósł się po wymówieniu pracy w "Uważam Rze". Warunki były trudne, bo teza numeru - gruba, co widać już na okładce: Tusk, Graś i Hajdarowicz upozowani na towarzysza Stalina z kolegami, w podpisie: "NADREDAKTORZY", "KTO CHCE ZNISZCZYĆ WOLNE MEDIA" oraz zaakcentowanie przełomu - "PO PRZEJĘCIU »UWAŻAM RZE«". W środku, trzy wiodące artykuły poświęcone tematowi z okładki. Jeden z nich autorstwa Zaremby i... emocje od razu gotowe, ciśnienie skacze - jak sobie da radę, czy nie popsuje kolegom? Otóż, dał sobie radę całkiem nieźle.

Tekst pod tytułem Za zmianami w "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" stoi PO, partia wymęczona rządzeniem, wyjątkowo źle dziś znosząca jakąkolwiek krytykę Zaremba zaczyna od dementi - nie jest prawdą, jakoby otrzymał od Jana Pińskiego propozycję pozostania w "Uważam Rze" (swoją drogą, informacja ciekawa, gdy skonfrontuje się ją z wypowiedzią redaktora Gursztyna, który tu, w Salonie, stwierdził "owszem, kuszono nas pięknie"). Przeciwnie, bardzo szybko nowy naczelny kazał wynieść komputer redaktora,

żeby nikomu nie przyszło do głowy, że Zaremba może kiedykolwiek wrócić. 

O to redaktor jednak nie ma pretensji: 

Było po ogłoszeniu naszego oświadczenia i nikt z nas zdania zmieniać nie miał zamiaru. 

Ma pretensje tylko o hipokryzję - bo Piński wcześniej w wywiadzie ogłosił, że będzie zabiegał o pozostanie starego zespołu - oraz o natychmiastowe wyrzucenie sekretarki Pawła Lisickiego, która zdaniem Zaremby niczym sobie na to nie zasłużyła. Następnie autor gładko przechodzi do kolejnego akapitu, który zaczyna tak:

Jaki sens ma ta personalna wymiana, grożąca kompletną zapaścią tytułowi jeszcze wczoraj kwitnącemu?

I to jest pierwszy fragment, w którym Zaremba poradził sobie bardzo dobrze. Pomimo bowiem, że nie wiadomo, o co konkretnie autorowi tu chodzi - czyżby o zwolnienie sekretarki - słowa o personalnej wymianie padają.

W kolejnych akapitach Zaremba przyznaje, że nie wie, czym prezes Hajdarowicz kierował się w swoich działaniach, ale ma swoje podejrzenia:

W zachowaniach Hajdarowicza więcej widzę improwizacji niż precyzyjnej układanki. Kupując udziały w Presspublice od rządu, pojął ogólne intencje swoich kontrahentów, ale nie otrzymał ściągawki, jak ma je wcielać w życie.

Zaraz potem pisze:

[ci, którzy źle nam dziś życzą] nie posuwają się do powiedzenia głośno, że dziś Lisickiemu redakcję "Uważam Rze" zabrała (...) Platforma Obywatelska. Wolą opowiadać nieprawdziwą historię sporu podmiotowego wydawcy z krnąbrnymi dziennikarzami.

To prawdziwy brylant, klasyczny przypadek dowodzenia tezy w oparciu o założenie jej prawdziwości. Stwarzając pozory, iż w artykule uzasadnia tezę postawioną w tytule, w rzeczywistości autor odnosi się do niej jak do faktu. Bardzo dobrze sobie Zaremba tu poradził.

Warto zwrócić uwagę, w dalszej części tekstu, na następujący fragment:

W roku 2006 brytyjski fundusz inwestycyjny Mecom (...) miał do podjęcia zasadniczą decyzję rynkową. Czy podtrzymać redaktora naczelnego Grzegorza Gaudyna w zbożnym dziele przekształcania "Rzeczpospolitej" w drugą "Gazetę Wyborczą", co oznaczałoby mnożenie bytów o tym samym obliczu ideowo-politycznym. Czy też postawić na tę część społeczeństwa, która po upadku "Życia" nie miała swojej gazety codziennej (bo "Dziennik" zaczął dopiero, i to niekonsekwentnie, wchodzić na tę drogę).

Komuś mogłoby się wydawać, że wtedy "Dziennik" jak najbardziej konsekwentnie wchodził na drogę wypełnienia pustego miejsca w politycznym centrum medialnej sceny, a co więcej, że komu jak komu, ale Piotrowi Zarembie, który wówczas w "Dzienniku" pisał, to właśnie miejsce w centrum bardzo odpowiadało. Po latach, dostajemy sugestię, że niekoniecznie tak to wszystko wyglądało. Znów więc punkt dla redaktora.

Zaremba kontynuuje tak:

Anglicy wybrali tę drugą ewentualność, i była to decyzja głęboko RACJONALNA. Także biznesowo. 
 W roku 2012 Hajdarowicz stał przed decyzją dokładnie odwrotną. Czy podtrzymać
(...) egzystencję pisma wyposażonego w naturalny sposób w spory rezerwuar czytelników (...). Czy ten wehikuł jednym pacnięciem ręki zniszczyć. Wybrał to drugie rozwiązanie. I była to decyzja biznesowo głęboko NIERACJONALNA. 

I o to chodzi - Hajdarowicz pacnął i stracił. Zatem musiał się kierować motywami politycznymi, skoro nie biznesowymi. A przecież Zaremba mógł sobie w tym miejscu nie poradzić - mógł wspomnieć o Gmyzie, i związanym z nim warunku, jaki Hajdarowicz postawił Lisickiemu, aby ten mógł pozostać na stanowisku. To mogłoby naprowadzić czytelnika na myśl, że w kontrze do decyzji biznesowych mogły stać nie tylko decyzje polityczne, ale także czysto profesjonalne, biorące pod uwagę zachowanie standardów dziennikarskich. Co więcej, że odpuszczenie tych standardów może na dłuższą metę okazać się także fatalne biznesowo. Mógł też Zaremba zauważyć, że zaistniała sytuacja - odejście z tygodnika całego zespołu - jest klasyczną sytuacją korporacyjną: niedocenieni lub urażeni w jakikolwiek sposób świetni fachowcy rzucają papierami. Sytuacja ta zaś wcale nie musi skończyć się dla korporacji żle - jeśli odchodzący nie znajdą dobrej pracy, nastąpi po prostu obniżenie poziomu całego rynku, dzięki czemu firma będzie nadal dobrze prosperować. Finansowo zaś jeszcze lepiej na tym wyjdzie, bo nowym pracownikom będzie płacić mniej. Ale tego ostatniego to Zaremba mógł akurat w ogóle nie wiedzieć. Zwraca uwagę natomiast gładkość, z jaką redaktor, pisząc o "decyzji dokładnie odwrotnej", podrzuca jako oczywistą tezę, że w nowej wersji "Uważam Rze" będzie gazetą mainstreamową.

Panie Zaremba, takim pana nie znałem!


 

pasażer
O mnie pasażer

Produkty, których reklama pojawia się powyżej, to badziewie. Nie polecam. Zdjęcia: © pasażer. Kopiowanie zdjęć z bloga w celach innych niż prywatny użytek domowy wyłącznie za zgodą autora. Po co się powtarzać: → Prawicowa publicystyka środka w formacji młyna → Szkodliwość promieniowania radioaktywnego - cicha rewolucja → Rura II. Decydujące starcie → Kiedy EU-Salon? W kinach:                      zobacz ->  Więcej filmów Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom     Operacja Argo   Anna Karenina  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka