Jeszcze całkiem niedawno, już po wizycie premiera w Moskwie, dało się słyszeć komentarze, że Tusk w istocie prowadzi tę samą politykę zagraniczną, co rząd PiS-u i że w zasadzie nie ma innego wyjścia. Co ciekawe, głosy takie dochodziły z loży prasowej zgodnie z różnych kierunków.
Do dziś nie rozumiem, skąd się brały takie opinie. Tusk przecież wykonał parę "gestów" w kierunku Rosji, Tusk pobłogosławił ożywienie trupa festiwalu w Zielonej Górze, Tusk nie naciska na Rosję w sprawie Katynia, Tusk "przyjmuje do wiadomości" stanowisko Rosji w sprawie "rury", Tusk obiecuje jakąś formę rosyjskiej inspekcji naszej ewentualnej tarczy. Z drugiej strony, Tusk zapowiedział postawienie twardych warunków w negocjacjach z USA w sprawie tarczy. Gdzie tu kontynuacja polityki zagranicznej PiS-u?
Dziś premier idzie jeszcze dalej. W zasadzie wyhamowuje rozmowy w sprawie tarczy i w stosunku do USA przyjmuje ton uprzejmego "pocałujcie nas". Wygląda to wręcz jak odwrócenie polityki rządu pisowskiego, który podobnym tonem, choć może już bez uprzejmości, zwracał się do Rosji.
Co sądzić na temat tego zwrotu? Pozostaje nadzieja, że jest to przemyślana taktyka naszego państwa, a nie niesuwerenny zwrot ku Rosji lub płytkie wizerunkowe zagrywki. Zakładając ten optymistyczny wariant, można nawet postawie Tuska wobec Busha przyklasnąć. Dobrze, że postanowił nie dopraszać się wiz. Dobrze, że stawia twardo sprawę tarczy i domaga się, aby nasze korzyści z jej instalacji stały się jasne. Tu poprzednia ekipa, mam wrażenie, grała źle - po dość ostentacyjnym zadrażnieniu stosunków z sąsiadami, Kaczyńskim nie pozostało nic innego niż przystać na warunki Amerykanów i oczywiście USA wykorzystałyby to bezlitośnie.
Co jest w tym wszystkim uderzające, to że dziś jakby od nowa, po raz pierwszy od 1989, definiujemy miejsce Polski na mapie politycznej. Że widzimy Rosję i Stany Zjednoczone symetrycznie, zastanawiając się, gdzie się zwrócić. A wydawałoby się, że te decyzje mamy już za sobą, że naszym sojusznikiem są USA i że symetrii tu nie ma. W obszarze medialno-publicystycznym, przystąpienie Polski do NATO funkcjonuje przecież jako wydarzenie epokowe, jako zbudowany w skale fundament naszej wolności, jako jeden z dwóch celów, wraz z przystąpieniem do Unii, po osiągnięciu których w zasadzie możemy odpocząć i zająć się sprawami codziennymi, bo na horyzoncie nie widać celów tak wielkiej wagi.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, że po odłożeniu zgody na tarczę w niewiadomą przyszłość, inaczej wygląda bilans rozmów Tuska w Moskwie. Obstawania Rosji przy "rurze" nie równoważy już nasze obstawanie przy tarczy, choć trzeba sprawiedliwie oddać, że w tej sytuacji nasza "zgoda na rosyjskie inspekcje" też okazuje się pierścionkiem z tombaku.
Ciekaw więc jestem, czy nastąpi zmiana tonu w komentarzach publicystów, czy też nadal będą mówić o kontynuacji polityki zagranicznej PiS-u.
Inne tematy w dziale Polityka