Zagadnienie stawiam do rozpatrzenia oczywiście tylko w naszym elitarnym gronie inteligentów badających tłuszczę wyborczą, a więc chodzi mi o standardową medialną dyskusję komentatorów, w której szalbierstwo i merytoryczna pustota wypowiedzi polityków jest niekwestionowanym i nieinteresującym aksjomatem, a jedyne, co warte jest analizy, to ich skutek propagandowy. Podejście takie, choć już powszechne w mediach, ewidentnie będzie jeszcze rozwijać swoją karierę - bez skrępowania bowiem zaczynają przyjmować je politycy, jak chociażby marszałek Niesiołowski, który na pytanie o osiągnięcia rządu odpowiada raźno "ma dobre notowania". Nikogo oczywiście nie krępuje, że dyskusja odbywa się niejako w obecności masy wyborczej, czyż bowiem pan hrabia rozmawiając o interesach ma się przejmować obecnością służby, która i tak niczego nie łapie?W ramach więc naszego elitarnego dyskursu, stawiam pytanie, kiedy tuskowy odświeżacz powietrza - retoryka i mowa ciała pana premiera - przeterminuje się i zamiast maskować przykre zapachy sam zacznie cuchnąć. Kiedy perswazyjny ton i słodki jak beza uśmiech Donalda Tuska zacznie być, organicznie i pozawerbalnie, odbierany przez lud jako "małe śmierdzące kłamstewka, małe śmierdzące kłamstewka" zamiast "miły kulturalny pan, miły kulturalny pan", czy co tam było w założeniu.Pytam, bo gdy oglądałem wczorajsze wystąpienie premiera, miałem wrażenie, że ten moment jest niedaleki. Że liczba powtórzeń zestawu "Donalda Tuska głosu tembr" - "nasza rzeczywistość" zbliża się już do tej, przy której lud nauczy się przez doświadczenie. I na zasadzie odruchu warunkowego, na widok premiera czuć będzie gniecenie w dołku od myśli "drożyzna idzie, służba zdrowia leży, a Putin znów daje nam kopa".Wrażenie - rzecz ulotna, i może okazać się marnym złudzeniem. Nie zapominajmy, że rząd Tuska ma w ręku atut nad atuty, różdżkę czarodziejską, kamień filozoficzny. Zachodzi bowiem okoliczność, która buduje drogi, obniża podatki, podwyższa pensje nauczycieli, reformuje służbę zdrowia. To fakt, że PiS jest brzydki, to wszystko sprawia. I to jest rzeczywisty cud Tuska.A na koniec pytanie. Co właściwie mierzy się, jeśli w serwowanym przez mierniczego menu indagowany znajduje trzy zdechłe kotlety: PO, PiS, SLD? "Czym wolałby/wolałaby się Pan/Pani zatruć?"
Inne tematy w dziale Polityka