"Nieruchomy poruszyciel" - nieudany, męczący, pozostawiający niesmak, a przy tym bardziej rażący topornością niż poruszający film. Mimo iż swoją aktorską klasę potwierdza w nim Jan Frycz.
I to tyle recenzji. Teraz trochę refleksji na temat pewnego zjawiska wokół polskiego filmu, objawiającego się na łamach Gazety Wyborczej. Najlepiej widocznym, niejako wynikowym, aspektem tego zjawiska są recenzje premier w gazetowym przewodniku "Co jest grane". Gazeta przydziela ostatnio polskim filmom wysokie noty niezwykle szczodrze, przy czym nie mamy tu do czynienia po prostu z obniżeniem poprzeczki dla rodzimej kinematografii, lecz raczej, mam nieodparte wrażenie, ze szczodrością dla wybranych. Oceny - rzecz subiektywna, powiem więc tyle - dla mnie te werdykty są kuriozalne. GW całkowicie straciła dla mnie pod tym względem wiarygodność, a oceny odczytuję, na swój użytek, odwrotnie - film spoza kręgu gazetowych ulubieńców daje większą szansę, że znajdziemy w nim coś twórczego, prawdziwego, a przede wszystkim - udanego.
Wg jakiego klucza gazeta obdziela gwiazdkami? Czy wg tego, o którym pisała pani Teresa Bochwic w Rzeczpospolitej - Salon zadowala obraz Polski obrzydliwej, rozlatującej się, zdziczałej i brudnej, ale wspaniale fotografowany ? Nie wiem, mi te wnioski wydawały się nie do końca uprawnione, choć trzeba przyznać, że "Nieruchomy poruszyciel" przysparza tej tezie argumentów. Natomiast gdy mowa o salonowych upodobaniach, to trudno się oprzeć wrażeniu, kiedy ogląda się jedną z pierwszych scen filmu Barczyka, scenę kontestującą sakrament Komunii Świętej, że to taka figura z zestawu tych, za które "salon" przyznaje wysoką punktację. (Takich figur zresztą można w filmie dopatrzyć się więcej.)
Pewne źródła zjawiska odsłania, jak sądzę, rozmowa zamieszczona w GW 1 października, w której spotkali się, nie inaczej, pan przydzielający gwiazdki z reżyserem omawianego tu filmu. Mówiąc najkrócej - konia z rzędem temu, kto objaśni, o co tym panom chodzi. I tu zaczyna się wszystko zgadzać: mętne, pretensjonalne myślenie o kinie - takież filmy i oceny.
Wywiad ten czytałem już w dniu jego ukazania się i było to dla mnie także ostrzeżenie przed nowym filmem Łukasza Barczyka. Ostatecznie, zdecydowała ciekawość, co nowego zrobił twórca bardzo dobrych "Przemian". Po 5 latach, jak się okazuje, reżyser znalazł się gdzieś na manowcach. Pozostaje nadzieja, że kino polskie nie pójdzie tym tropem.
Inne tematy w dziale Kultura